Dodany: 04.11.2006 00:58|Autor: GeedieZ

Gdzie ta groza?


Tom zaczyna się mocno średnim opowiadaniem "Rozrywki ludzi umarłych". Historia doktora, który podczas urlopu na odludziu popada w obłęd jest dość sztampową próbą odpowiedzi na pytanie: czy diabeł istnieje rzeczywiście, czy też siedzi w nas samych?

"Ostatni autobus do Thunder" - zapowiadało się na banalną historyjkę, ale koniec dość zaskakujący. Taki nieco metafizyczny, można by rzec. Okazuje się, że jednak Siedlar ma jakąś tam wyobraźnię i - co ważniejsze - potrafi ją przelać na papier.

"Między Leckiem a Krztuniem". Chyba najsłabsze opowiadanie w zbiorze. Kiepscy, mało wiarygodni bohaterowie (inteligentna, wygadana dziewczyna, pijąca spirytus ze swoim chłopakiem? hmm…). Kiepska fabuła i brak wyraźnej puenty - akcja, niestety, urywa się w najmniej odpowiednim momencie, jakby autor nie wiedział, co napisać dalej. Opowiadanie, moim zdaniem, kompletnie do bani.

Kolejne - "Pies swojego pana" - miało być chyba taką filozoficzną przypowiastką o naturze psa. Czyli coś, z czym zmagali się inni autorzy, w miejsce psa wstawiając jednak zazwyczaj kota. Tutaj i podmiana ról opowiadaniu za wiele nie pomoże - opowiadana historia jest płytka i strasznie naiwna. Co gorsza, znów zakończenie jakby w połowie urwane.

"Walczyk z Hortensją" - bez dwu zdań najlepsze opowiadanie z całego zbioru. Prawdziwy sentymentalny majstersztyk. Mimo że elementów fantastycznych, ani tym bardziej grozy, czytelnik w nim nie uświadczy, to widać wyraźnie, że Siedlarowi lepiej idzie pisanie o zwykłych ludziach, niż o straszydłach. Zresztą "Walczyk..." najlepiej podsumowała żona autora w notce pod opowiadaniem - "Najlepsze ze wszystkich. Zupełnie jakbyś nie Ty je napisał"*. Trudno się nie zgodzić.

"Brzytwą, kochanie, brzytwą!" - całkiem fajne opowiadanko o morderstwie; akcja pokazana jest nie od strony ludzi ale od tej "drugiej", metafizycznej. W rolę głównego bohatera wcielił się duch obrotnego przedsiębiorcy, zamordowanego przez żonę i jej kochanka. Niezłe, ale znów można było się pokusić o lepsze zakończenie.

Ogólnie książeczka raczej lekka, łatwa i przyjemna. Nie ma co się spodziewać wielkiej grozy czy strasznego horroru. Co mi się bardzo nie spodobało, to dziwne zakończenia opowiadań, gdzieniegdzie zupełnie niepotrzebnie otwartych, przez co sprawiały wrażenie niedopieszczonych. Domyślam się, że autor chciał, by czytelnik sam dopowiedział sobie resztę, ale nie dając mu jednocześnie praktycznie żadnych wskazówek co do dalszych losów bohaterów sprawił, że po przebrnięciu zadajemy sobie pytanie: "Co, już?! A gdzie reszta?". To samo mógłbym powiedzieć o notatce wydawcy czy opisie z okładki. Ani przez chwilę nie znalazłem się w krainie strachów, co tak solennie obiecywał na okładce niejaki Andrzej Filipiuk**, zachęcając do jej kupna. No cóż, ja Wam nie będę ściemniał (nikt mi, niestety, za to nie zapłaci) – książka nie jest warta swej, dość wygórowanej, ceny.

Moja ocena: 3/6


---
* Paweł Siedlar, "Opowieści okrutne", wyd. Fabryka Słów, 2006, str. 255.
** Paweł Siedlar, op. cit.; tekst z okładki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1311
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: