Dodany: 11.10.2006 15:39|Autor: emkawu
Moja opinia: Totalny klops :-(
Książkę "Total Cheops" pożyczyła mi koleżanka, której gust literacki sobie cenię. Przekonywała mnie, że na pewno mi się spodoba, bo i Francja, i wielokulturowość, i "Polityka" poleca... I kryminały lubię. Niestety, rozczarowałam się.
Główny problem – książka jest nudna. Nie wciągnęła mnie nic a nic. Kompletnie nie byłam zainteresowana rozwiązaniem zagadki. Dobrnęłam do finału tylko ze względu na koleżankę – nie chciałam robić jej przykrości niedoczytując do końca.
Jeśli zaś przyjmiemy, że to taki niby-kryminał, że chodzi o co innego, niż banalne pytanie "kto zabił" (jak w "Imieniu róży" czy "Jaskini filozofów") to książka powinna się bronić jakimiś innymi walorami – oryginalnym językiem, barwnymi bohaterami, ciekawymi spostrzeżeniami.
Ale nic z tego. Postacie – papierowe, poza tym strasznie ich dużo i ciągle myliły mi się imiona (choć zwykle nie mam takich problemów nawet w bardziej zawikłanych powieściach). Główny bohater nieznośnie sztampowy. Dialogi drętwe.
Przeszkadzały mi też pewne dziwactwa tłumaczenia. A konkretnie - zostawianie wielu francuskich słów w oryginale. Wiem z doświadczenia, że to pokusa tłumacza: zostawić jak najwięcej, bo nie ma polskich ekwiwalentów. Ale przecież francuskie "rital" ma odpowiednik "makaroniarz" i można to było tak przełożyć, zamiast zostawiać "rital" z przypisem "obraźliwa nazwa Włocha". Może to ma służyć zachowaniu kolorytu, stworzeniu wrażenia autentyczności, ale jakoś mnie uwierało, a przypuszczam, że gdybym nie znała francuskiego, to uwierałoby jeszcze bardziej.
Natomiast rzeczywiście udany jest obraz gorącej, barwnej i niebezpiecznej Marsylii.
Wahałam się między ocenami "słaba" i "przeciętna"; w końcu wystawiłam 2, żeby obniżyć średnią ;->.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.