Dodany: 31.08.2006 20:36|Autor: Harey

Wynurzenie z głębiny wspomnień...


Margaret Atwood jest pisarką i poetką kanadyjską. Urodziła się w Ottawie w 1939 roku. Studiowała w Toronto, a następnie na Uniwersytecie Harvarda w Stanach Zjednoczonych.

Jej książki są dla mnie psychologicznymi portretami kobiet, i tak też odbieram powieść „Wynurzenie”.

Główna bohaterka i zarazem narratorka powieści na wieść o tym, że jej ojciec mieszkający samotnie w domku nad jeziorem na Północy, w Kanadzie, zniknął – wraca w rodzinne strony razem ze swym przyjacielem Joe i zaprzyjaźnionym z nimi małżeństwem Anną i Dawidem. Cała podróż upływa w beztroskiej atmosferze, po drodze cała czwórka kupuje sobie piwo i hamburgery… ale czy rzeczywiście, tak do końca wszystko „gra”?

Narratorka o swych towarzyszach podróży myśli tak: „Są mi wszakże potrzebni: dotrzeć tu mogłam tylko samochodem Dawida i Anny, w tej okolicy nie ma ani pociągów, ani autobusów, autostopem natomiast nigdy nie jeżdżę. Robią mi grzeczność, udając, że dla nich to frajda, że lubią podróżować. Ale powód, dla którego tu jestem, wprawia ich w zakłopotanie, bo go nie pojmują. Wszyscy dawno wyzwolili się spod wpływu rodziców, zgodnie z panującym obyczajem: Joe nigdy nie wspomina o matce lub ojcu; Anna twierdzi, że jej rodzice byli beznadziejni, natomiast Dawid nie wyraża się o swoich inaczej jak „te świnie”[1].

Jacy są naprawdę ci z pozoru wyzwoleni i zadowoleni z życia ludzie?

Joe – prowadzi kursy ceramiki i garncarstwa, sam zaś tworzy z gliny wazony o przedziwnych kształtach, do których nie sposób nalać wody, bo wycieka przez rozliczne szpary i szczeliny, ale właśnie owe wazony utrzymują go w przeświadczeniu, że jest prawdziwym artystą. Jest chudy, wysoki, spokojny, czasem pochmurny i milczący, ale godny zaufania i potrafiący kochać.

Anna - zdaje się żyć w jakimś świecie pozorów, w głębi ducha sfrustrowana postępowaniem męża, stara się jednak za wszelką cenę przy nim być. Najlepiej charakteryzuje ją pewien poranek w domku nad jeziorem, gdzie cała czwórka zamieszkuje: „Ubieram się czym prędzej i idę rozpalić pod kuchnią. Zastaję tam Annę w nylonowej koszuli nocnej bez rękawów i boso. Stoi przed zmatowiałym, pożółkłym lustrem. Przed nią na blacie leży kosmetyczka; Anna robi makijaż. Uświadamiam sobie, że nigdy dotąd nie widziałam jej niemalowanej; bez różu na policzkach i bez kresek powiększających oczy jej twarz jest dziwnie wypłowiała, jak u starej lalki; to sztuczna twarz jest jej twarzą naturalną. Z tyłu na rękach Anna ma gęsią skórkę. (…) - Nie lubi, kiedy jestem nieumalowana - i dodaje przecząc sama sobie: - Nie wie, że się maluję. Ciekawa jestem, ilu wybiegów, a może i poświęceń, wymaga taka sytuacja. Czyżby Anna rankiem wymykała się po cichu, kiedy Dawid śpi, a wieczorem zakradała się do łóżka po zgaszeniu światła?”[2].

Dawid – jest typowym przedstawicielem kontrkultury, która pojawiła się w Kanadzie w latach 60–tych; wyzywa Amerykanów od „faszystowskich świń”, zdradza żonę, wdając się w najrozmaitsze krótkotrwałe romanse i podrywając inne kobiety w jej obecności, bo jest przecież wyzwolony z „drobnomieszczańskich” – według niego – zasad.

Główna bohaterka - jest malarką, ilustratorką książek dla dzieci, kobietą z przeszłością – porzuciła męża i dziecko, o czym nie potrafi zapomnieć: „Człowiek po rozwodzie jest jak po amputacji: żywy, ale niekompletny”[3], o dziecku, które pozostało z ojcem, mówi zaś tak: „Cząstka mojego życia, odcięta ode mnie jak syjamskie bliźnię”[4].

Jej podróż w rodzinne strony staje się podróżą w przeszłość, powrotem myślami do czasów dzieciństwa, młodości, nieudanego małżeństwa, podróżą w głąb siebie. Jej teraźniejszość jest poprzetykana wspomnieniami, które ściągają ją w dół, jakby w głąb jeziora i nie pozwalają wynurzyć się na powierzchnię. Czy pobyt w domku nad jeziorem i oczekiwanie na powrót ojca, relacje z Joe - przyniosą w końcu bohaterce tak potrzebne jej „wynurzenie”? Na to pytanie nie mogę już odpowiedzieć; powiedziałabym bowiem za dużo.

Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na styl pisarstwa Atwood – jej niewyszukany, a mimo to nietypowy język jest bardzo sugestywny. Powieść jest pełna zapachów: „Pierwszy zapach to woń tartaku, trocin; na podwórzu obok poukładanej w sterty tarcicy leżą ich całe góry”[5], barw: „O zachodzie słońca niebo było czerwone, czystej barwy tulipana, zbladło później do koloru błony spinającej ptakom palce, ptasiej płetwy. Teraz są tylko smugi, liliowe i purpurowe (…)”[6], smaków: „Otwieram puszkę kompotu z brzoskwiń i zjadam dwie żółte, jędrne połówki, lepko-słodki sok kapie z łyżki”[7] i dźwięków: „Znowu zrywa się wiatr (…) drzewa za nami szeleszczą listowiem, szum wzmaga się i opada (…). Krzyk nura, na wskroś przeszywający, podnosi każdy włos na moim ciele, zewsząd odpowiada mu echo. Osacza nas. Tutaj wszystko odbija się echem (…), od południa nadciąga słup deszczu. Błyska się, lecz nie grzmi, szemrzą liście”[8].

Oczywiście te cytaty nie są w stanie oddać całej atmosfery i klimatu powieści, dlatego namawiam do lektury całości.


---
[1] Margaret Atwood „Wynurzenie”, tłum. Jolanta Plakwicz, Teresa Poniatowska, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1987, s. 15.
[2] Tamże, s. 51.
[3] Tamże, s. 49.
[4] Tamże, s. 57.
[5] Tamże, s. 9.
[6] Tamże, s. 202.
[7] Tamże, s. 216.
[8] Tamże, s. 218.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2752
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: