Dodany: 14.08.2006 12:06|Autor: vanin

Mistrzostwo!


Zdecydowanie najbardziej mi odpowiadający "nurt" w twórczości Lema. Z jednej strony bawi, a z drugiej podejmuje szereg tematów właściwych niemalże dla traktatów filozoficznych. Z miejsca "Dzienniki gwiazdowe" trafiają na moją listę ulubionych książek. Ba, uważam je, podobnie jak "Cyberiadę", za książkę graniczącą z genialnością.

W poznawaniu Lema jestem w zasadzie nowicjuszem, ale zdecydowanie bardziej odpowiadają mi przygody Tichego, Pirxa czy Klapaucjusza i Trurla, niż rozwiązywanie zagadek rodem ze "Śledztwa" czy "Kataru" (co nie oznacza, że w jakikolwiek sposób skłonny jestem deprecjonować te ostatnie). Jestem pewny, że wspomnienia Tichego będą przyswajalne również dla zatwardziałych przeciwników wszelkich pozycji zaklasyfikowanych jako s.f., pod warunkiem, że zechcą przeczytać choć jeden z tekstów. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak można nie pokochać Lema za Tichego.

"Dzienniki…" skrzą się humorem, inteligencją, odwagą w podejmowaniu niełatwych tematów i umiejętnością ubrania ich w żartobliwe, choć nie zawsze pogodne tony, a przy tym są cudownym popisem językowym, bo, jak zawsze, Lem olśniewa w tym względzie. Można go nie lubić za poglądy, można reagować odruchem wymiotnym na dźwięk wyrażenia "fantastyka naukowa", ale kiepem jest, kto lekceważy maestrię polszczyzny prezentowaną przez autora.

Najbardziej pojemne opowiadanie, "Podróż dwudziesta pierwsza", mogłoby być samoistnym traktatem filozoficznym na temat istoty boga, religii, granic manipulacji genetycznych czy władzy (i to wszystko w jednym), ale i w innych tekstach Lem po raz kolejny podejmuje te tematy, choćby we "Wspomnieniu I" (zabawa w boga), "Wspomnieniu III" (takoż o zabawie w boga i manipulacji genetycznej) itd. Dostaje się zachłannym korporacjom (w cudownym pastiszu "Wspomnienie V. Tragedia pralnicza" i prawnikom gotowym dowieść wszystkiego (tamże), ale obrywamy też na swój sposób i my, wielbiciele Internetu, ślepo wierzący w potęgę komputerów i mocy obliczeniowych maszyn.

Po prostu nie sposób oderwać się od przygód Tichego, bo bez względu na to, jak bardzo sam Lem by kpił z tego gaduły i na swój sposób bufona, to pod płaszczykiem wspaniałego humoru kryje się zawsze coś więcej, przez co odzywa się gdzieś tam z tyłu głowy wyniesione jeszcze ze szkoły stwierdzenie, że Lem uczy bawiąc. Nie inaczej.

To, bez dwóch zdań, jest jedna z tych książek, które chciałbym ze sobą zabrać na bezludną wyspę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 15110
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: