Dodany: 04.08.2006 16:48|Autor: Szamilka :)

Wydaje mi się...


Wydaje mi się nawet, że oglądałam kiedyś ekranizację tej książki, ale nie jestem pewna...

Ale mniejsza z tym :).

Tomek i Tosia są do siebie bardzo podobni, z czego wynika wiele ciekawych incydentów :). Zwłaszcza... nieoczekiwana zmiana miejsc, na cały miesiąc.

Choć książki Ożogowskiej wydają mi się lekturami dla "młodszych" nastolatek, ja (ta... średnia :p) również przeczytałam ją z chęcią :).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4842
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: jakozak 05.08.2006 08:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi się nawet, że o... | Szamilka :)
Bo książka jest znakomita. Mam duuuuuuuuużo ponad naście lat, a czytuję ją sobie od czasu do czasu.
Masz rację - była ekranizacja, ale ja nie oglądałam. :-)
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 15.07.2007 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo książka jest znakomita... | jakozak
Ja oglądałam - chyba była znośna... jak na polską ekranizację literatury dziecięco-młodzieżowej. Parę bohaterów grały bliźnięta.

Ostatni raz poczytywałam Ożogowską gdzieś w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, potem jednak odpuściłam. Nie dlatego, żeby to była zła literatura - tylko to już po prostu nie moja epoka. Mając lat -naście jeszcze tego nie odczuwałam, ale Ożogowska utknęła w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. Język, moda, obyczaje... (ojciec upominający dzieci za mówienie, że coś jest "w dechę" ;-) ). W pewnym momencie zaczyna się to zauważać (będąc dzieckiem "pożera" się raczej akcję i emocje, warstwa językowo-obyczajowa jest na o wiele dalszym planie). Można (i należy) lubić powieści Ożogowskiej, ale nie można udawać, że to literatura współczesna - za mocno jest umiejscowiona w czasach dziadków (a może i pradziadków) dzisiejszych dzieci.
Użytkownik: jakozak 16.07.2007 07:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja oglądałam - chyba była... | Ysobeth nha Ana
Czyli w moich czasach, które bardzo mi odpowiadały. W przeciwieństwie do obecnych...
Zdecydowanie wolę kulturę i dobre maniery od obecnej swobody w obyczajach, bylejakości i zarozumiałości.
:-)
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 16.07.2007 09:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli w moich czasach, kt... | jakozak
To były czasy mojej dużo starszej siostry. To ona chodziła w obcisłych porteczkach, obcisłych bluzkach z rękawem za łokieć i dekoltem w serek, w spódnicach z pełnego koła noszonych na halkach, tapirowała włosy, tańczyła rock-and-rolla. Ja miałam wtedy siedem lat, plus minus parę ;-)

Wszystkie czasy mają swoje złe i dobre strony :) Dzisiejsze... to zależy gdzie, zależy od ludzi. Pewnie, że jest mnóstwo chamstwa i brutalności, że wydaje się, jakby wszystko się waliło. Ale wydaje mi się, że w tych dobrych rodzinach jest lepiej niż kiedyś. Więcej się z dziećmi rozmawia, tłumaczy, uczy własnym przykładem a nie tylko nakazami i zakazami, albo i wręcz pasem. Sama znam kilka takich rodzin - różnie sobie radzą, ale widzę, jak dzieci tam rosną na dobrych, odpowiedzialnych, wrażliwych ludzi. Archaiczne podejście "dzieci i ryby głosu nie mają" na dobre odeszło do lamusa. Za czasów Ożogowskiej jeszcze czaił się jego cień. Oczywiście nie można przeginać - to coś, co się w niektórych rodzinach panoszy, zwane (niesłusznie zresztą) "wychowaniem bezstresowym", a jest tak naprawdę brakiem jakiegokolwiek wychowania - prowadzi do paskudnych zjawisk społecznych.

A poza tym lubię śledzić, jak zmienia się język. Gwara młodzieżowa zmienia się cały czas, i o ile nie jest zbyt gęsto przetykana "wyrazami brukowanymi"*, to jest często twórcza i dobrze opisuje dzisiejsze życie. Pogląd, że wyrażenie "w dechę" jest naganne, już wtedy wydawał mi się trochę dziwny ;-)

*"Wielkie zasługi", Chmielewska Joanna
Użytkownik: jakozak 16.07.2007 09:34 napisał(a):
Odpowiedź na: To były czasy mojej dużo ... | Ysobeth nha Ana
No to wychodzi na to, że jestesmy mniej więcej rówieśnicami. :-)
Tapiry i haleczki to czasy mojej o 10 lat starszej cioci, która wtedy u nas mieszkała, a ja miałam jakieś 8 lat. :-).
A Karolcię i tak lubię. :-)))
Użytkownik: Marylek 16.07.2007 09:43 napisał(a):
Odpowiedź na: To były czasy mojej dużo ... | Ysobeth nha Ana
Czytałam tę książkę Ożogowskiej ponownie w zeszłym tygodniu, potrzebna mi była do konkursu. Wciągnęłam sie niechcący i przeczytalam całość. ;-) I zgadzam się z Ysobeth, styl niestety "trąci myszką". Emocje pozostają te same, zmiana mody nie przeszkadza mi zupełnie, ale gdy matka kilku córek krzyczy na nie, że rozmawiaja o świństwach (!), a one po prostu oglądają dwuczęściowy kostium kąpielowy kuzynki z miasta, sorry, poczułam niesmak. Podróżni w pociągu święcie oburzeni, bo dziewczynka odgoniła namolnego adoratora słowami: "A w ucho chcesz?" I ten ojciec, rzeczywiście, nie tylko ogromnie rygorystyczny, ale zupełnie nie rozmawiający z dziećmi. Zarabia na utrzymanie rodziny i musi być tak, jak on chce.

Z pewnością są i dziś takie rodziny, ale nie jest to już model polecany jako najlepszy i jedyny. Zmieniła się obyczajowość, zmieniło się społeczeństwo, słownictwo, slang młodzieżowy też, owszem. Ale nie wszystko to są zmiany na gorsze. I niegdyś i teraz są kulturalni i mniej kulturalni obywatele. Że tych drugich bardziej widać? Owszem, głośno krzyczą, rozpychaja się łokciami, to ich widać, a jakże. A proporcje? Myślę, że takie jak e wszystkich epokach; socjologowie twierdzą, że proporcje 20/80, mniej więcej, są stałe. W średniowieczu był to stosunek piśmiennej części społeczeństwa do niepśmiennej, na przykład.

Ja tam wolę dzisiejsze czasy, z uwagi chociażby na internet i zdobycze współczesnej medycyny.
:-) A dobre obyczaje staram się propagować, chamstwa natomiast unikać. Choć rację ma Jola, że czasami, niestety, nie jest to, po prostu możliwe. I wtedy mnie to boli.
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 16.07.2007 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam tę książkę Ożogo... | Marylek
Masz, kobieto, najzupełniejszą rację :o))

I - owszem, czyta się nadal Ożogowską ze względu na przygody, zabawny styl, wspomniane emocje. Ale trochę tak, jak czytamy Edith Nesbit albo "Opowieści z Narnii" - biorąc poprawkę na przemijanie czasu. Fakt, że te książki w ogóle przetrwały i są nadal czytane - świadczy tylko, że są jednak dobrze napisane i zawierają to "coś", uniwersalny jakiś przekaz, dzięki któremu nadal żyją... Gdyby nie to, Ożogowskiej nie czytałyby już dziś dzieci - wspominałybyśmy jej powieści z sentymentem tylko my, paniusie w wieku dawno postbalzakowskim, bo nam przypominają radość wczesnych lektur ;-)
Użytkownik: migma 28.09.2007 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi się nawet, że o... | Szamilka :)
Ekranizacja jest gorsza moim zdaniem. To była książka przy której czytając śmiałam sie na głos:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: