Nie opowieść o duchu, lecz obraz ludzkich namiętności
Siadając do czytania, nie czułam się szczególnie zachęcona, zwłaszcza że ci, którzy już znają "Jeźdźca bez głowy", skutecznie sugerowali, że nie warto marnować czasu na tak nudne lektury. Najczęstszym zwrotem było: "Ta książka nawet nie umywa się do filmu"... I tak to chyba oczywiste, że się nie umywa, skoro film jest o czymś zupełnie innym. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Autorem książki jest Thomas M. Reid, który po powrocie z wojny toczącej się pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem i wyleczeniu ran zajął się pracą literacką. Pisał głównie o Indianach, trampach i pionierach osadnictwa w Ameryce, jego książki doskonale ukazują brutalną walkę o byt, ludzkie namiętności oraz ostre konflikty, jakie rodzą się między ludźmi. "Jeździec bez głowy" nie odbiega od tych wyznaczników jego prozy.
Akcja rozpoczyna się gdzieś na rozległej równinie Teksasu, przez którą powoli brnie karawana z rodziną Pointdexterów - Woodleyem (ojcem), Henrykiem (synem), Luizą (córką) i kandydatem na jej męża - Kasjuszem Calhounem, na którego nieszczęście, a szczęście Luizy, która oczywiście nie darzy go zbyt głębokimi uczuciami, gubią się na równinie, i z pomocą przybywa im przystojny Maurice Gerald. Młoda dama od pierwszej chwili pała gorącym uczuciem do niego, które dodatkowo rośnie, gdy młody łowca koni robi jej prezent w postaci pstrokatego mustanga.
Młoda para jest w sobie zakochana do szaleństwa, lecz wiedząc, że ojciec Luizy nie przystanie na ten związek, spotyka się w tajemnicy; gdy pewnego dnia Luiza wychodzi na spotkanie z ukochanym, zauważa to zazdrosny Kasjusz, który mówi o tym Henrykowi, a on w młodzieńczej zapalczywości wypędza Maurice'a; gdy w końcu pojmuje swój błąd, postanawia pojechać za człowiekiem, którego uważał za przyjaciela. To najbardziej tajemnicza noc w całej powieści: ginie ślad po młodym panu i pojawia się jeździec bez głowy.
Najprostszym rozwiązaniem jest oskarżenie poskramiacza koni o zabójstwo Henryka dokonane w akcie zemsty, ale to byłoby zbyt proste, a poza tym zepsułoby całą fabułę, bo przegrałby teoretycznie "ten dobry", Kasjusz ("ten zły") pozostałby na wolności, a piękna Luiza nie poślubiłaby człowieka, którego kocha. Tak więc, aby nic nie było za proste, rozpoczyna się śledztwo.Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Summa summarum powieść jest bardzo dobra, może trochę rozdrabniają ją rozdziały liczące po pół strony i nieco za szybko prowadzona akcja, która najpierw stoi w miejscu, a chwilę później robi nieoczekiwany zwrot o 180 stopni. Bardzo podobały mi się opisy, zwłaszcza ten, w którym Maurice leży na stepie półżywy - w tej chwili naprawdę czuje się coś niesamowitego, jakbyśmy tam byli i sami czołgali się po stepie, walczyli z dzikimi zwierzętami i robili rzeczy, na które niewielu by się odważyło.
Główny bohater nie jest ukazany jako nadczłowiek, w którego nie trafiają kule i który może walczyć z całymi armiami, gdy zostanie sam na polu walki. Zamiast tego ukazany jest człowiek, który odrzucił tytuły i honory, by robić to, co kocha. Zamieszkał w małej chatce gdzieś na rozległej równinie z jednym pomocnikiem. Ciężko pracował i nie poddawał się w najcięższych sytuacjach; to pewnie dlatego zasłużył na nagrodę, jaką niewątpliwie jest miłość pięknej Kreolki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.