Dodany: 30.06.2006 16:46|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Podróże Hektora czyli Poszukiwanie szczęścia
Lelord François

O szczęściu dla młodych (duchem)


„Podróże Hektora…” to doskonały XXI-wieczny moralitet, ubrany w szatę historyjki prostej i bezpośredniej niczym czytanka ze szkolnego elementarza. To porównanie jest tu wyjątkowo na miejscu, bowiem autor dość wyraźnie sugeruje, że głównym adresatem jego powieści jest czytelnik stosunkowo młody, któremu pewne pojęcia trzeba objaśnić w sposób konkretny i jak najmniej skomplikowany („teoria to opowieść, którą przekazują sobie dorośli, a która wyjaśnia, na czym coś polega”* itp.). Chociaż nie, właściwie należałoby raczej powiedzieć: prawdziwym adresatem opowiadanej przez Lelorda historii jest nie tyle dziecko w sensie metrykalnym, ile dziecko, które każdy z nas (miejmy nadzieję!) ma w sobie, niezależnie od tego, jaką część swojej osobowości pozwolił mu zająć i czy sam liczy sobie lat 9, czy 99. Bo tylko za pomocą prostego dziecięcego rozumowania i odczuwania jesteśmy w stanie pojąć i przyjąć prawdy najbardziej oczywiste…

A jest ich w tej minipowieści niemało, wszystkie zaś są fragmentami odpowiedzi na te same pytania: „Co ludzi uszczęśliwia, a co unieszczęśliwia”*? czy nasza percepcja i definicja szczęścia zależy od naszego wieku, płci, rasy, a może od wyznawanej religii, uprawianego zawodu lub statusu materialnego? Co sprawia, że z dwóch ludzi żyjących w identycznych warunkach jeden czuje się szczęśliwy, a drugi nie, albo – jeszcze lepiej – że poczucie szczęścia może mieć ten, którego bez wahania określilibyśmy jako skrzywdzonego przez los, nie ma go zaś ewidentny pieszczoszek fortuny?…

Młody psychiatra Hektor, pomimo stosunkowo bogatego doświadczenia zawodowego, ma problem z odpowiedzeniem sobie i swoim pacjentom na te pytania, rusza więc w podróż dookoła świata. Spotyka się ze znajomymi, zaczepia nieznajomych, próbując od każdego – pośrednio czy bezpośrednio – wysondować jego definicję szczęścia, a wnioski, jakie wysnuwa z rozmów, nie zawsze są do końca jednoznaczne… Nad jego rozmyślaniami, czy autor tego chciał, czy nie, unosi się w sposób niemal namacalny duch Małego Księcia (odkryłam to, zanim zajrzałam na ostatnią stronę okładki!), a ta i owa sentencja Hektora wydaje się wyraźnie zaprawiona specyficzną filozofią Kubusia Puchatka. Jednak, by nie popadać w sentymentalizm ani infantylizm, Lelord postarał się te pokrewieństwa z krainą dziecięcych lektur zrównoważyć subtelną, choć wyraźną ironią, z jaką portretuje sporą część powieściowych charakterów (na czele z przedstawicielami własnej profesji) i całych ludzkich zbiorowości (ach, ten wielki kraj, „w którym jest najwięcej psychiatrów na świecie […], najwięcej seryjnych morderców, najwięcej gazet, najwięcej szopów praczy…”*!).

Są książki, które człowiekiem wstrząsają, rzucają go na kolana, przejmują do głębi, zachwycają, zaskakują, oszałamiają – i są takie, które wprawdzie nie odkrywają Ameryki, nie biją rekordów literackiego nowatorstwa, lecz w zamian oczarowują nieuchwytnym jakimś urokiem, jak znany na pamięć kawałek lasu czy ogrodu, który nagle ujrzymy w promieniu słońca padającym pod innym niż zwykle kątem za sprawą szczególnego ułożenia chmur; do nich właśnie zaliczyć mi przychodzi „Podróże Hektora”.


---
* Francois Lelord, „Podróże Hektora, czyli poszukiwanie szczęścia”, przeł. J. Kluza, wyd. Książnica, Katowice 2005.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3679
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: sowa 05.07.2006 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: „Podróże Hektora…” to dos... | dot59Opiekun BiblioNETki
Te szopy pracze mnie zabiły;-))). Po przeczytaniu zdania, w którym występują wespół z psychiatrami et consortes, łatwo mi było uwierzyć Twojemu zapewnieniu, Dot, że "Podróże Hektora..." odznaczają się "nieuchwytnym jakimś urokiem", i nabrałam wielkiej ochoty na lekturę całości.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.07.2006 16:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Te szopy pracze mnie zabi... | sowa
W międzyczasie zachęciłam męża i syna; nad szopami praczami i całą resztą inwentarza największego kraju świata równo zrywali boki :).
Użytkownik: sowa 07.07.2006 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: W międzyczasie zachęciłam... | dot59Opiekun BiblioNETki
Stanowczo, coś w tym jest:-).
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: