Dodany: 28.06.2006 18:28|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Notatki przyszłej matki
Green Risa

1 osoba poleca ten tekst.

Prokreacja w wersji yuppie


„Notatki...” to powieść satyryczno-obyczajowa, nieco podobna w klimacie do „Nie wiem, jak ona to robi” Pearson czy „Niani w Nowym Jorku” Kraus i McLaughlin, aczkolwiek – jak łatwo się zorientować na podstawie samego tytułu – dotycząca nieco innego obszaru kobiecej rzeczywistości. Choć napisana z niewątpliwym przymrużeniem oka, uświadamia czytelnikowi najzupełniej poważną zmianę, jaka zaszła w naszym stosunku do macierzyństwa.

Sto lat temu ciąża była zjawiskiem równie nieuniknionym, jak grypa, a większość kobiet doświadczała związanych z nią przeżyć wiele razy – równocześnie zaś była tematem tabu, o którym nie należało mówić, ani tym bardziej pisać. Dziś, w czasach powszechnej edukacji zdrowotnej i równie powszechnej mody na bezpruderyjność, słowo „ciąża” przestało wywoływać niezdrowe rumieńce na twarzach wszystkich, którzy je usłyszą lub przeczytają. Jednak na przekór temu „znormalnieniu” samego pojęcia, proces będący jego treścią urósł do rangi epokowego wydarzenia, które współczesna kobieta - zwłaszcza wykształcona i aktywna zawodowo, jak Lara, bohaterka książki Green – musi zaplanować i odpowiednio się do niego przygotować, przeorientowując plany swojej kariery, a niekiedy i cały tryb życia. Jak to wygląda w środowisku wielkomiejskich yuppies, dowiadujemy się z zabawnego i pełnego ciętych uwag pod adresem całego nowoczesnego społeczeństwa monologu Lary.

Decyzja autorki, by trochę zakłócić jednolicie satyryczny wydźwięk książki przez wprowadzenie wątku Victorii – zbuntowanej nastolatki, która sprawia wrażenie najbardziej rozwydrzonej smarkuli pod słońcem, a okazuje się ofiarą rodzicielskich snobizmów i ambicji – była ze wszech miar słuszna. Prawdę powiedziawszy, znacznie bardziej od ciążowych perypetii Lary interesowało mnie, czy uda jej się nawiązać kontakt z krnąbrną uczennicą i wydobyć na światło dzienne ukryte pod odpychającą powłoką okruchy dobrego serca i rozumu, udowadniając równocześnie samej sobie, że jest gotowa podjąć się trudu wychowania własnego dziecka.

Całość jest naprawdę niezła, a co więcej, świetnie przełożona (brawa dla tłumaczki za twórcze przekształcenie tytułów poszczególnych rozdziałów, będących parafrazami dziecięcych piosenek i wyliczanek; dużo bym dała, by móc je porównać z oryginałami...).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2230
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Fantyna 14.04.2011 09:14 napisał(a):
Odpowiedź na: „Notatki...” to powieść s... | dot59Opiekun BiblioNETki
ja się chyba starzeję bo ostatnio strasznie się irytuję przy czytaniu "lekkiej literatury". W sumie czytało mi się nawet nieźle, zniosłam ze stoickim spokojem wszelkie huśtawki nastroju głównej bohaterki, wciągnęły mnie perypetie Victorii, natomiast mąż Lary to zwykły #@%^! Najpierw wymusza na nie gotowej na macierzyństwo kobiecie ciążę a potem marudzi na to, że przez całe 3 miesiące będą żyć z 1 pensji a "przecież wiesz że nie mamy pieniędzy bo rozkręcam nową firmę". W takiej sytuacji albo się nie bierze za nowe kosztowne przedsięwzięcia albo się odkłada decyzję o dziecku na okres, kiedy biznes się rozkręci. Robienie wymówek kobiecie że generuje koszty bo potrzebuje ubrań ciążowych kiedy samemu się wymusiło ciążę to ... sama nie wiem jak nazwać takie coś. Pan mąż miał kilka takich wystąpień a teraz w kontynuacji pt. "Opowieści z kołyski" wcale nie jest lepiej . Mam mieszane uczucia co do tej postaci. Ja bym go zamordowała 10 razy, nawet nie będąc w ciąży, podziwiam więc Larę za cierpliwość (szkoda tylko, że ona ciągle ma wyrzuty sumienia, że jest dla niego niedobra, bo w moich oczach jest aniołem).
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.04.2011 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: ja się chyba starzeję bo ... | Fantyna
Hihi, a kogo by taki facet nie zirytował? Niestety jednakże mam wrażenie, że nie jest to postać wyssana z palca - jeśli się zrobi przegląd literatury lżejszego kalibru, to podobnych charakterków wcale niemało. Może jest to trochę przejaskrawione, jak zwykle w powieści z lekkim zabarwieniem humorystycznym, ale z dwojga złego już wolę takie, niż łzawe romansidła zakończone obopólnym padaniem w ramiona, bo są nieco bliższe prawdziwego życia...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: