Dodany: 20.08.2004 20:25|Autor: adas

Wojny robotów


Wstyd przyznać, ale to niemal pierwsza książka Dicka, jaka wpadła mi w ręce. Niemal, bo dobrych kilka lat temu zdarzyło (tak właśnie, zdarzyło) mi się przeczytać "Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?". Niewiele wtedy zrozumiałem, oj niewiele.

Na recenzowany tom składają się opowiadania o różnej tematyce, stylu i - co tu ukrywać - także klasie. Trafiają się teksty niemal realistyczne ("Roog", "Budowniczy"), fantasy ("Król elfów"), filozoficzno-religijne ("Pan Rakieta", "Wielki K") jak i tradycyjne SF ("Kolonia"). Najciekawsze są jednak pesymistyczne (anty)utopie takie jak "Człowiek, który był zmienną" czy "Honorarium".

Eklektyczność tego tomu tłumaczą (dodane do tomu w formie posłowia) "Uwagi" samego Dicka. Wszystkie opowiadania powstały w latach 1951-52. Przyszły geniusz gatunku ledwie co skończył dwadzieścia lat i naiwnie marzył o zarabianiu na życie piórem (a raczej maszyną do pisania). Zbiór ten jest podszyty raczej ironią, tragedia jeszcze nie pcha się na pierwszy plan. Zabawny jest choćby obraz Ameryki końca lat czterdziestych ubiegłego (już!) stulecia. Kto chce, bez problemu może odnaleźć wiele intrygujących śladów kulturowych czy historycznych.

Amerykanin obsesyjnie wraca do tematu wojny. Wojny specyficznej, bo odhumanizowanej, prowadzonej nie przez ludzi, a przez maszyny. Coraz silniejsze, trwalsze, mądrzejsze. Ludzie w tym czasie, ukryci głęboko we wnętrzu góry czy pod ziemią, projektują nowe, jeszcze doskonalsze, maszyny do zabijania. Pisarza przeraża wizja, w której ludzie i twory ich umysłu zamieniają się rolami. Roboty stają się bardziej ludzkie, a ludzie - niewolnicy własnych przesądów - przejmują zadania robotów. I to niekoniecznie wbrew swej woli.

Pochłaniając poszczególne opowiadania nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że już to kiedyś czytałem - w większości wypadków trafnie odgadywałem zakończenie. Rzecz jasna strasznie się ucieszyłem z tego jawnego dowodu wyjątkowej inteligencji. Po chwili jednak euforia opadła - przecież identyczne wątki od niemal półwiecza wałkują spece od hollywodzkiej rozrywki i młodsi koledzy Dicka po fachu. I nie jest ich winą fakt, że są znacznie mniej od niego utalentowani...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4955
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Humren 21.09.2004 23:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Wstyd przyznać, ale to ni... | adas
Tak... Mi podczas czytania bardzo często się zdaje, że przechytrzyłem Dicka i zgadłem zakończenie (moje domysły często opierają się właśnie na innych wręcz splagiatowanych filmach). Ale jak się później okazuje, zakończenie jest zupełnie inne od tego mojego domysłu... Ech, Mistrz jest nieprzewidywalny!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: