Dodany: 05.05.2006 23:16|Autor: Harey
Wspomnienia
W dzisiejszym świecie coraz częściej o sukcesie książki decyduje nie jej wartość artystyczna, intelektualna, historyczna, a ilość wydanych na reklamę i promocję pieniędzy. Ludzie sięgają po to, co modne, po to, co leży na pierwszej półce tuż pod etykietką: „Nowość” lub „Bestseller”, a jakże często „pierwsza półka” nie oznacza „najwyższej”, a jedynie pierwszą z brzegu, a to, co wartościowe, pozostaje w ciszy. Przykładem są wspomnienia Anny Łajming.
Pamiętniki Anny Łajming to pochłaniająca czytelnika trylogia: „Dzieciństwo”, „Młodość”, „Mój dom” – splata się tu pogodny nastrój z prozą życia, autentyzmem przeżyć wewnętrznych, z obrazem przedwojennej Polski. Wkraczamy w życie, które wzrasta jak drzewo, którego korzenie tkwią głęboko w kaszubskiej ziemi. Autorka urodziła się w 1904 r. na południowych Kaszubach – w Przymuszewie, w parafii Leśno. Tamtejszy kościółek jest najpiękniejszym spośród drewnianych świątyń Pomorza. Poprzez dzieciństwo spędzone w malowniczym krajobrazie kaszubskich lasów, piaszczystych dróg, autorka wprowadza nas powoli w swoją młodość. Tak przed II wojną światową, jak i teraz młodość to wkraczanie w świat, coraz częściej zmiana nie tylko trybu życia, ale i miejsca, w którym wyrośliśmy. Tak dzieje się też w przypadku autorki, która w poszukiwaniu pracy wyjeżdża z rodzinnej wsi w okolice Chojnic, następnie do Torunia, by z powrotem wrócić bliżej rodzinnych stron - do Sępólna, które musiała nagle opuścić i wyruszyć w drogę powrotną do domu, skąd znów udaje się do pracy, tym razem do Tczewa. Jednak wszędzie pod powiekami, w pamięci, w myśli - autorka zabierała ze sobą kaszubski krajobraz, rodzinną wieś, najbliższych. Po podróżach w poszukiwaniu pracy autorka odnajduje stabilizację w Tczewie – „Mój dom”. Kto mieszkał lub był kiedyś w Tczewie, rozpozna tu wszystkie ulice, którymi podążała autorka, a którymi do dziś dnia przechodzą mieszkańcy tego miasta.
Anna Łajming wyrywa czytelnika z miejsca i przenosi do swojego świata, którego serce uderzało w rytm codziennych spraw, które mimo upływu czasu: ponad pół wieku, pozostały niezmienne, jednak wówczas ten spokojny rytm zakłócały krzyki Hitlera dobiegające z radia, narastający antysemityzm i przeczucie zbliżającej się szybkimi krokami wojny. Łajming, podobnie jak Dołęga-Mostowicz w „Doktorze Murku”, pokazuje przedwojenne życie takim, jakie było naprawdę. Bezrobocie dotykało większość Polaków, bez względu na wykształcenie. Ludzie przemierzali całą Polskę w poszukiwaniu pracy, a część próbowała nielegalnie przekroczyć granicę, do domów codziennie pukało co najmniej kilku ludzi proszących o parę groszy, proponujących wykonanie drobnej usługi za niedużą opłatą, na ulicach bezdomny żebrak, podobnie jak dziś, nikogo nie dziwił. Po rewolucji w Rosji w Polsce znalazło schronienie wielu rosyjskich emigrantów, którzy odnajdywali tu, mimo gnębiącej ich nostalgii za Rosją, swoją nową ojczyznę, jak to stało się w przypadku Mikołaja Łajminga – męża autorki wspomnień.
Kolejną wartością książki jest gwara kaszubska przytaczana w wielu dialogach najbliższej rodziny Łajming i znajomych z kaszubskiej wsi, tworzących galerię ciekawych postaci. Najobszerniej przybliża autorka język kaszubski w I tomie pamiętników – „Dzieciństwo”. Nawet czytelnik, który nigdy nie zetknął się z gwarą kaszubską, dzięki licznym wyjaśnieniom nie będzie miał trudności ze zrozumieniem rozmów rodowitych Kaszubów. Autorka wdzięcznie wplotła kaszubski w piękną polszczyznę, którą spisała wspomnienia. Pamiętniki Łajming, mimo że osadzone w konkretnym miejscu i latach, są ponadczasowe i uniwersalne. Nie jest to historia wydumana za biurkiem, w oderwaniu od rzeczywistości, to po prostu – prawdziwe życie. I to się czuje – autentyzm, szczerość i artyzm, z jakim Łajming obrazuje codzienność, to wszystko przyciąga jak magnes, rozciąga władzę nad wyobraźnią, ożywia świat, którego już nie ma, a który trwa jednak, dzięki Łajming i dzięki czytelnikowi, który podda się wspomnieniom, tak jakby otwierał drzwi do wnętrza drugiego człowieka, który będzie szedł piaszczystymi drogami południowych Kaszub, uliczkami Sępólna, Torunia, Tczewa, choćby nigdy w tych miejscach nie był. Łajming mówi też o tym, co najistotniejsze bez względu na wiek, czas, w jakim żyjemy, a czego nie doceniamy: „Dziś wiem, że człowiek może znieść największą biedę i nędzę, tylko nie dobre czasy” – pisze - uzmysławiając nam tym z pozoru paradoksalnym zdaniem, że najtrudniej znieść normalność, zwyczajne, proste życie, „święty banał codzienności” - jak ujął to kiedyś Andrzej Szczypiorski; normalność jest wartością niezauważaną na co dzień, czasami dopiero wojna, choroba albo osobiste nieszczęście potrafi nam to uświadomić, pozwala docenić to, co mamy, to, co straciliśmy...
Polecam gorąco wszystkim czytelnikom ceniącym dobrą literaturę.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.