Dodany: 13.04.2006 23:05|Autor: xgn

Samobójstwo...


Mówienie, że książka ta jest kontynuacją "Ojca chrzestnego" to spore nadużycie... Niby nazwiska te same, i... i w zasadzie więcej punktów odniesienia do legendarnego dzieła Maria Puzo nie mamy. Winegardner pokazał, że książkę o mafii można napisać o niczym, bo ani razu nie odczułem ducha Puzo, unoszącego się nad kartkami. Inna sprawa, że zadanie miał autor niezwykle trudne - wszak niełatwo pisać kontynuację jednej z kilku najlepszych powieści XX wieku. Winegardner oczywiście chciał "zrobić to po swojemu", co rzutuje na to, iż kilkakrotnie przychodzi nam na myśl: "kto napisał na okładce, że to kontynuacja"?!

Autor skazał siebie na potępienie ze strony czytelników przez próbę zmierzenia się z legendą wielkiego Puzo. Zanim wziął pióro do ręki, Winegardner zdawał sobie sprawę, iż spłynie na niego lawina krytyki - bo czy można napisać kontynuację czegoś, co - choćby i niedokończone - jest doskonałe? To tak jak klątwa Tutenchamona - "będziecie mnie drażnić, to umrzecie, dacie mi spokój, będziecie żyć szczęśliwi".

To tak naprawdę jest jedyny powód mojej krytyki - usilne zmienianie legendy. Gdyby mi nikt nie wmawiał, gdy brałem do ręki tę powieść, że to dalszy ciąg losów Corleonów, moje odczucia byłyby jak najbardziej pozytywne. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, a co nie dotyczy spuścizny Puzo, to dość kiepska narracja, momentami nie wiadomo, o co chodzi. Duży plus za kilka "szowinistycznych" żartów, idealnie komponujących się z krajobrazem powieści.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2162
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: