Prawda czy fikcja?
"Punktem wyjścia tej historii jest prosty fakt, że jej narrator, nie inaczej niż inni ludzie, miał aż ośmioro pradziadków (z prababkami)"*. Tak się zaczyna przedmowa do tej powieści.
Apokryf rodzinny to oryginalny pomysł Malewskiej. To opowieść snuta na tle autentycznych wydarzeń historycznych, z wprowadzonymi do niej - najczęściej jako drugoplanowe - postaciami znanymi z autentycznych dokumentów historycznych, dla których jedynym uzasadnieniem zaistnienia w takim utworze są dzieje jednej rodziny. Mówiąc inaczej - jest to jakby mariaż dwóch odrębnych dotąd podgatunków powieści historycznej: tej klasycznej, wywodzącej się od Kraszewskiego i Sienkiewicza, i tej oryginalnie polskiej, gawędziarskiej, której najwybitniejszym przejawem były "Pamiątki Soplicy" Henryka Rzewuskiego.
U Malewskiej ta rodzina jest bardzo rozbudowana. To są różne gałęzie opisywane w jedyny w swoim rodzaju sposób - tak, jak to robiono w starych kronikach rodzinnych, w starych raptularzach czy nawet herbarzach. Mamy więc tutaj austriacki ród oszustów i szarlatanów Ryxów, nieporadnych Kamińskich, zaradnych Śremskich, a także Malewskich, Świdnickich i kogo tam jeszcze?
Akcja zaczyna się pod koniec istnienia Rzeczypospolitej Obojga Narodów, gdy garstka trzeźwych jeszcze patriotów podczas obrad Sejmu Czteroletniego postanowiła położyć kres tej anarchistyczno-zdradzieckiej hucpie i uchwaliła Konstytucję 3 maja. Na tym tle rozgrywają się dzieje tej ogromnej rodziny, której członkowie wyrywają się do armii Napoleona, robią majątek na umiejętnym prowadzeniu kancelarii prawniczej, stają się powoli współczesnymi inteligentami. To jakby skrót przemian dokonujących się w naszej mentalności polskiej przez ostatnie dwieście lat z okładem.
"Apokryf rodzinny" nie jest, jak to u Malewskiej, jednolitą opowieścią z wyraźnie zaznaczoną akcją, głęboką analizą psychologiczną poszczególnych postaci. Przeciwnie - bohaterowie są jedynie figurami, albo inaczej - alegoriami przemian zachodzących w społeczeństwie, zaś właściwym tematem utworu jest wspomniana już genealogia polskiego inteligenta albo szerzej - genealogia typowego Polaka, doprowadzona do połowy lat sześćdziesiątych zeszłego wieku. Jak w kronice rodzinnej przeplatają się tu opowieści śmieszne, niesamowite, bohaterskie, a często-gęsto - tragiczne. Tak jak w życiu.
Taka jest ta powieść Malewskiej. Pochyliłem się nad nią jakiś czas temu, a dziś znów sięgnąłem i myślę, że tego nie można raz przeczytać i odłożyć na półkę, że jest tu sporo ciekawych i niezwykle cennych uwag, sporo obserwacji, które można przełożyć na język codziennego życia, które najzwyczajniej w świecie "mogą się przydać". Dlatego polecam tę książkę, jak i zresztą każdą inną pozycję tej autorki, a sam już wiem, że jeszcze raz po nią sięgnę.
Polecam gorąco!
---
* H. Malewska, "Apokryf rodzinny", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1977, s. 5.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.