Dodany: 03.04.2006 09:53|Autor: mehor

Banalny tytuł niebanalnej powieści


Powieść rozpoczyna się klasycznym prologiem. Poznajemy oto postać ogniskującą na 534 stronach wszystkie wątki książki. Adam Berendt – bo o nim mowa – ginie tragicznie, ratując życie tonącej dziewczynce. Właśnie dziewczynce, co może się jeszcze nie wydawać istotne. Dopiero gdzieś tam, na dalekich już kartach powieści, ten drobny na pozór fakt nabiera innego znaczenia.

Tymczasem autorka karmi nas, niezwykle powoli, strawą złożoną z okruchów życia amerykańskiej klasy średniej. I, jak tytuł głosi – ludzi będących w wieku średnim. Poszczególne rozdziały to małe opowieści prezentujące jedną postać. Na pierwszy ogień idzie Marina Troy. Z towarzyskiego punktu widzenia osoba samotna, stara panna, ale w amerykańskim wydaniu. Poprzez jej wątek poznajemy Rogera Cavanagha. Ten jest po rozwodzie. Porzuciła go żona, napełniając jego życie goryczą, rozczarowaniem i poczuciem osamotnienia. Z tej samej gliny społecznej co prawnik Cavanagh, jest małżeństwo Hoffmannów, Camille i Lionel. Ten ostatni jest potomkiem znamienitych (i majętnych) wydawców książek. Następna postać to piękna i neurotyczna Abigail Des Pres; jeszcze niedawno Harrisonowa Tierney, teraz rozwódka targana bólem opuszczenia, depresjami, nieutulonym żalem topionym w winie. Do towarzyskiego kręgu Adama Berendta należą jeszcze Augusta i Owen Cutler. Wymienione postaci są otoczone innymi jeszcze ludźmi - dziećmi, kochankami, sąsiadami, byłymi małżonkami. Ale to ci nazwani z imienia plasują się na pierwszym miejscu. Oni wespół z Adamem Berendtem tworzą grupę sąsiedzko-towarzyską o spójnej bardzo strukturze.

Z kart powieści Oates dowiadujemy się szczegółów życia społecznego, rodzinnego, prywatnego amerykańskiej klasy średniej. Dodajmy, że niektóre z przejawów tego życia mogą się wydać zaskakująco inne niż obraz wyniesiony z np. amerykańskich filmów. Żadna z kobiet nie pracuje poza domem. Owszem, wszystkie mają staranne uniwersyteckie wykształcenie, ale nie muszą, a przede wszystkim nie chcą pracować – jak to się ujmuje – zawodowo. Są paniami domu, prowadząc te domy w sposób wyrafinowany, właściwy swojej klasie. Wszystkie są bogate poprzez zamęście oraz odziedziczony majątek rodzinny. Wszystkie mają głębokie poczucie ciążących na nich obowiązków, z których – jak powiedziano wyżej – doskonale się wywiązują. Należą do rozlicznych klubów, stowarzyszeń, organizacji dobroczynnych. Cyklicznie organizują w swoich domach uroczystości towarzyskie, na które przychodzą koniecznie z mężami. Poświęcają się swoim dzieciom. A przede wszystkim swoim mężom, na co dzień zarabiającym ogromne pieniądze w biurach na Manhattanie. „Są kobietami przyzwyczajonymi do niedostrzegania niedoskonałości w mężczyznach, a jednocześnie boleśnie świadomymi najmniejszej niedoskonałości w sobie”*. Potrzeba było dopiero osobowości takiej jak Adam Berendt, żeby wszystkie bohaterki powieści uświadomiły sobie, że także one, ich własne życie są wartością samą w sobie. Adam Berendt, jedyny nieżonaty w grupie mężczyzna, stał się katalizatorem, który obudził przywołane wcześniej kobiety do życia na własny rachunek. Już nie w cieniu mężów i dzieci, nie w kontekście lokalnej społeczności.

Pisarka dokonała sztuki zadziwiającej. Przekonała mianowicie do swojej odważnej tezy mówiącej, że wszystkie kobiety kochały Adama Berendta. Oraz że Adam Berendt kochał je wszystkie. Rodzaj miłości przedstawiony przez Joyce Oates zadziwia i jednocześnie zniewala swoją prawdziwością. Miłość łącząca Adama Berendta z czterema kobietami w każdym przypadku jest inna i jednocześnie podobna. Nie trzeba dodawać, że wszystkie związki są wyłącznie duchowej natury. Kobiety nie zdradzają swoich mężów. To byłoby banalne, zbyt trywialne. Adam Berendt, niesiony przez całe życie poczuciem winy – o czym nikt nie wie, także „jego” kobiety – wyzwala w każdej autonomiczną osobowość, jedyność. Tym samym spłaca zaciągnięty w dzieciństwie dług; a przynajmniej tak mu się wydaje. Pisarka tak manewruje historią czterech kobiet i mężczyzny, iż powstałe duety udaje się ocalić przed światem zewnętrznym. Każdej kobiecie wydaje się, iż to ją właśnie spośród całego grona Adam Berendt kocha. On sam jest osobą przede wszystkim bardzo powściągliwą. Potem dyskretną, dobrą, oddaną, wrażliwą. Można się nawet pokusić o zdanie mówiące, iż ma – używając stereotypu - osobowość kobiecą. Być może te cechy zjednują mu też przychylność, a nawet przyjaźń mężczyzn. Każdy z nich darzy Adama Berendta zaufaniem, szacunkiem, chwilami podziwem.

Stopień zawikłania powoli odkrywanych kart życiorysów wszystkich osób może chwilami wręcz irytować. Nie ma tu jednak ckliwości, taniego sentymentalizmu. Joyce Oates jeszcze raz solidnie zapracowała na uznanie. Jej ogromna powieść nie zawodzi oczekiwań wiernych czytelników, a nowym dostarcza emocjonującej – w każdym tego słowa znaczeniu – pożywki. Powieść snuje się nieśpiesznie. Autorka w dużej części posługuje się mową wewnętrzną bohaterów. Gdzieniegdzie tylko wprowadza dialogi. Narracji zdaje się towarzyszyć myśl, zgodnie z którą wolne tempo, monolog wewnętrzny są charakterystyczne dla tych partii książki, które dzieją się na prowincji, głównie w miasteczku Salthill nad rzeką Hudson. Natomiast kiedy akcja przenosi się do Nowego Jorku, jest więcej dialogów, odczuwa się klimat nerwowości życia wielkich aglomeracji.



---
* J.C. Oates, "W średnim wieku", przeł. Joanna Warchoł, wyd. PIW, Warszawa 2005, s. 387.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3326
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: hancyk 26.04.2006 08:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Powieść rozpoczyna się kl... | mehor
Czytalam chyba wszystkie wydane w Polsce i dostepne w mojej bibliotece książki J.C. Oates, ale ta nie wpadla w moje ręce. Musze ją przeczytac koniecznie. Świetna recenzja, bo pewnie świetna książka. Po przeczytaniu zamieszczę swoją opinię na temat przeczytanej lektury.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: