Dodany: 10.03.2006 17:49|Autor: Kaoru
z okładki
Pan Teodor zdenerwował się tak, że mu mowę odjęło. Górski skorzystał z tego, coś sobie sprawdził, wyliczył i popatrzył na mnie ponuro.
- Podobno, jak pani weszła, on nie był jeszcze zimny?
- Był zimny, ale nie lodowaty. O, jak piwo z lodówki, a nie ryba z zamrażalnika. No, może nawet mniej niż piwo... Ja nie macam trupów na każdym kroku, ale wrażenia żywego stanowczo nie robił. Gdyby robił, wezwałabym pogotowie!
- Nawet wiedząc, kto to jest?
- A co za różnica? Zanim by przyjechało, pięć razy szlag by go trafił...
- No tak... Ale z temperatury zwłok wynika... O której dokładnie pani przyszła?
- O szóstej. Równo. Jedną dodatkową minutę spędziłam pod drzwiami, dzwoniąc i szukając kluczy.
- Niedobrze. Zginął mniej więcej godzinę wcześniej. Pan Buczyński mógł zdążyć. Jeśli nikt ich nie widział wychodzących razem...
(Fragment książki)
[Wydawnistwo KOBRA, Warszawa 2006]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.