Dodany: 11.02.2006 17:33|Autor: vanin

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Amerykański spisek
Ellroy James (właśc. Ellroy Lee Earle)

1 osoba poleca ten tekst.

Koniec legendy JFK


Pamiętacie "Tajemnice Los Angeles", jeden z najciekawszych filmów kryminalnych ostatniego dziesięciolecia? Czarny kryminał o Los Angeles lat 50. minionego wieku nakręcony został na podstawie książki Jamesa Ellroya pod tym samym tytułem. Obraz Miasta Aniołów, jaki się z niego wyłaniał, jest niczym w porównaniu do sposobu przedstawienia Stanów Zjednoczonych z przełomu lat 50. i 60. w innej książce tegoż autora - "Amerykańskim spisku".

To był ciekawy okres w historii tego kraju, zakończony jednym z największych wstrząsów - zabójstwem Johna F. Kennedy'ego. I o tym właśnie jest ta powieść. I choć nie ujrzymy sceny zabójstwa trzydziestego piątego prezydenta Stanów Zjednoczonych, to przez blisko pięćset stron prześledzimy mniej lub bardziej prawdopodobne teorie na temat tego, kto był inicjatorem zamachu i jakie były jego przyczyny. Teorie, które są wodą na młyn wszystkich zwolenników teorii spiskowych.

Nie da się po lekturze odróżnić prawdy od fikcji literackiej. Jest to utrudnione nie tylko przez brak wiedzy o tajemnych wydarzeniach z tamtych lat, ale także przez celowy zabieg Ellroya, który w treść powieści regularnie wplatał preparowane raporty FBI, stenogramy rozmów nagrywanych przez Federalnych, prywatne listy itp. Wszystko miało właśnie służyć maksymalnemu zaciemnieniu obrazu sytuacji i stworzeniu jeszcze bardziej podłego obrazu ówczesnej rzeczywistości, przy jednoczesnym uprawdopodobnieniu jego wersji wydarzeń. Nie da się ukryć - wyszło ciekawie.

Nie przypominam sobie jakiejkolwiek książki, w której nie napotkałbym choć jednej pozytywnej postaci. Tym większy szok przynosi lektura "Amerykańskiego spisku". Począwszy od największych tuzów amerykańskiej polityki, z klanem Kennedych na czele, przez tajemniczego i groźnego Edgara Hoovera, obrzydliwego szaleńca Howarda Hughesa, po zwykłych śmiertelników. Wszyscy, ale to absolutnie wszyscy są łajdakami, choć nie wszyscy nimi są w chwili, kiedy ich poznajemy.

Nieustannie przeplatają się losy trzech postaci, dwóch pracowników FBI, Kempera Boyda i Warda Litella oraz byłego gliny, Pete'a Bonduranta, obecnie człowieka od brudnej roboty pana Howarda Hughesa i kilku mafiosów. Z początku każdy z nich ma inne motywacje, niektórzy, jak Litell, bardzo szlachetne, inni, jak Bondurant, jednoznacznie egoistyczne lub, jak Boyd - mocno ambiwalentne, jednak koniec końców, spotkają się (niemal) w tym samym miejscu.

Ellroy odarł cały klan Kennedych z mitologii, stanowczo sugerując ich podejrzane powiązania (Joe Kennedy), obnażając hipokryzję jego członków (Robert K.) czy wreszcie opisując to, co i tak było wiadome - romanse "Starszego Brata" (JFK). Ale dostaje się wszystkim, to trzeba przyznać. Hoover sportretowany został jako kanalia podniecająca się nagraniami z podsłuchów i umyślnie działająca przeciw walce Roberta Kennedy'ego z mafią (wręcz często dla swoich doraźnych celów mafii pomagał), CIA oberwało za tajne, nieusankcjonowane prawem akcje i sposób ich finansowania itd. No owszem, mafia była najłatwiejszym celem, ale to chyba zrozumiałe.

Natężenie przemocy, podłości, brutalności przekracza tu chyba wszelkie standardy, ale, co ciekawe, niezbyt to przeszkadza. Po prostu skala łajdactw doskonale wpisuje się w generalnie parszywą i cyniczną opinię Ellroya o establishmencie i ludziach władzy oraz funkcjonariuszach aparatu przymusu z lat 50. i 60. Kolejne makabryczne zbrodnie przestają szokować, zamiast tego są naturalną konsekwencją charakterystyk poszczególnych bohaterów. A oni z łajdaków stają się tylko jeszcze większymi kanaliami. I tak nieustannie od samego początku aż do końca.

Choć książkę czyta się generalnie łatwo i szybko (zapewne w sporej części dzięki krótkim paragrafom dynamizującym tempo powieści), to jednak uważam, że można by ją skrócić, redukując objętość niektórych fragmentów. Podczas lektury kilkukrotnie zmieniała się moja opinia o wartości powieści właśnie przez takie nużące fragmenty. Z początku miałem wrażenie, jakby wątki w ogóle ze sobą nie współgrały, po czym nagle zaczęły się doskonale zazębiać, tylko po to, by następnie stracić trochę na spójności. Na szczęście Ellroy na koniec jakoś je podomykał, a niektóre elementy, mimo mojego przekonania co do kierunku, w jakim zmierzała akcja i bohaterowie, jednak mnie zaskoczyły.

Summa summarum, poprzez swoją bezkompromisowość w traktowaniu bohaterów i wylewający się z książki cynizm, Ellroy podbił moje czytelnicze serce. Kryminał noir w jego wersji bardzo mi odpowiada i na pewno sięgnę po kolejne książki jego autorstwa, zakładając, że kontynuacje "Amerykańskiego spisku" zostaną w Polsce wydane.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2917
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: