Dodany: 01.02.2006 23:27|Autor: patrykc
Po co czytam 2 - cd
Przeczytałem sobie te piękne komenatrze w wątku "po co czytam" i jestem naprawdę wzurszony. Ilością osób, które kochają czytać i tym jakich ekstaz duchowych im ta czynność dostarcza. Mam jednak małą wątpliwość. Nie to, broń Boże, żebym swoją skormną wypowiedzią próbował podważyć te wyznania. Skoro ktoś pisze, że kocha, tzn że kocha. Ale idzie mi o to, czy ta miłość, fascynacja nie wzięła się z jakiś czysto przyziemnych pobudek. Krótko mówiąc, czy po prostu literatura nie spełnia funkcji kompensacyjnej? Życie jest szare i ponure, dzieci mnie nie słuchają, albo nie mam męża jestem starą panną i mieszkam z rodzicami, więc dziąki ksiązkom mogę ubarwić ponurą rzeczywistość. Lub jestem nieśmiały, nie mam dziewczyny, ani znajomych, nie chodze na dyskoteki, a ksiązki są moim jedynym towarzystwem, więc jak ich nie pokochać. Rozumiecie?! Nie chce odbiegać od tematu, zastanawiam się tylko na ile to umiłowanie wynika z samej zalety "książki" i czytania, a na ile z innych powodów o któych wolimy nie mówić, np. że książki są formą uczeczki od życia, które nie daje satysfakcji, bo nie potrafimy sobie o nią zadbać sami, więc szukamy jej w literaturze.
PS Bo dlaczego tak ogromną popularnością cieszy się romans (urozmaicenie własnego życia, w którym nie ma takich bodźców) lub fantastyka (szara rzeczywistość, która nie zadowala, więc spragnieni jesteśmy kolorów, czegoś wyjątkowego)???