Dodany: 05.01.2006 09:12|Autor: ewelina_24

"Warszafka" według Masłowskiej


Dorota Masłowska zadebiutowała jako osiemnastolatka kontrowersyjną „Wojną polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną”, sprzedaną w 120 tys. egzemplarzy. Ta „dresiarska” powieść była większym wydarzeniem medialnym niż artystycznym. Zaciekawienie debiutantką podsyciły rekomendacje Marcina Świetlickiego i Jerzego Pilcha. Zaowocowało to nominacją do literackiej nagrody Nike, nagrodą publiczności, a także prestiżowym Paszportem „Polityki”.

„Cudowne dziecko”, „najgłośniejsza debiutantka w historii najnowszej polskiej literatury”, czy „jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci polskiej sceny literackiej” to tylko niektóre z opinii krytyki na temat młodej pisarki.

Hip hop, mięso i groteska

Chaotyczna mieszanina slangów, wulgaryzmów, różnych konwencji (od stylu reklamy do pisarskiego), w debiutanckiej powieści obwołana świeżą i nowatorską, teraz co najwyżej śmieszy. Co wynika z tego słowotoku? Oczywiście ten bełkot jest pozorny i zamierzony. Aby było bardziej intelektualnie, powieść obfituje w trawestacje i kryptocytaty, o których wydawca zamieścił na końcu informację. Wygląda na to, że dziś potoczność i błędy językowe nazywa się odkrywczą pod względem językowym literaturą. I chociaż rzeczywiście kultura języka w naszym kraju pozostawia wiele do życzenia, to, według mnie, jest to co najwyżej ciekawy eksperyment. Cóż, jakie czasy, taka literatura. Warto też wspomnieć, że zabawne, trochę surrealistyczne ilustracje Macieja Sieńczyka („Lampa”) sprawiają wrażenie, że są z książki dla dzieci.

Warszafka

Nic nowego - narzekanie na pop kulturę, szołbiznes i „Warszafkę”. Męczącą Warszawę, gdzie każdy się spieszy. Gdzie dominują bankiety, układy i pocałunki w rękę. To kolejne „odkrywanie” mechanizmów rządzących okrutnym światem jest jednak nieco infantylne, by nie rzec nużące. Masłowska przekonuje, że sukces medialny zależy od odpowiedniej promocji i ma niewiele wspólnego z talentem. Jednocześnie jest świadoma, że przynależy do środowiska, które wyśmiewa. Podobnie jak pozostali bohaterowie, chce odnieść sukces medialny i finansowy. Dlatego śmieje się sama z siebie: „Dla ciebie wszystko jest o tak, ciągle myślisz w infantylnych kategoriach” i od razu się asekuruje: "a produktów są tysiące a jeden od drugiego albo jest lepszy albo gorszy, a każdy jest na pewien sposób dobry”. Niestety, to tylko potwierdza, że pisarz jest teraz tylko produktem, który, żeby się odpowiednio sprzedać, musi bywać w odpowiednich miejscach, poznawać odpowiednich ludzi, starać się być „na topie”. Co smutniejsze, owe sezonowe gwiazdki, bohaterowie kronik towarzyskich, są często popularniejsze i bardziej poważane od prawdziwych artystów.

Wydaje się jednak, że pozorna bezkompromisowość i pewność siebie jest w gruncie rzeczy przykrywką dla konformizmu. To, że społeczeństwo jest ograniczone, pozbawione wartości i pochłonięte konsumpcyjnym stylem życia, już wiemy. I oczekiwalibyśmy jakiejś rady, recepty. Jednak zostajemy tylko z opisem sytuacji, z którego w zasadzie nic nie wynika.

Plus za dystans do siebie, bo to budujące, że autorka widzi własną hipokryzję, wyśmiewając sztuczność warszawskiej „śmietanki towarzyskiej”. Nawiasem mówiąc, to już chyba jakaś tendencja we współczesnej literaturze. Pracownik dużej firmy pisze książkę oskarżającą wielkie korporacje, homoseksualista pisze powieść gejowską. Nie dziwi więc, że warszawska gwiazdka, autorka jednej powieści, pisze książkę będącą oskarżeniem popkultury.

MC Doris i inni

Nieudacznicy, sprzedawczyki i cwaniaczki to galeria postaci z najnowszej książki Masłowskiej. Autorka bezlitośnie drwi z ich zawiści, chciwości i pragnienia sławy za wszelka cenę. Nie ukrywa wściekłości i rozczarowania rzeczywistością, a przede wszystkim kulturą oraz zwierzęcymi prawami rynku.

Doris to jednosezonowa gwiazdka, niedawno będąca jeszcze na topie. Dziś młodej mamie zazdrosnej o sukces Kuczoka pozostają zlecenia w stylu napisania hiphopowego utworu. Niestety, większość portretów (z ciekawszych warto wspomnieć Patrycję Pitz) jest przerysowana i papierowa.

Druga książka jest co prawda łatwiejsza do przetrawienia od pierwszej, ale nadal jest to literatura specyficzna, dla ograniczonej liczby czytelników.

Niewątpliwie nie można odmówić Masłowskiej zmysłu obserwacji, jest znakomitym, wnikliwym psychologiem i socjologiem. Choćby jednak doszła w demaskacji praw rządzących światem do perfekcji, to chyba jednak za mało na literaturę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10171
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: