Dodany: 15.12.2005 00:03|Autor: bogna

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

„ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po świętach NOWY ROK”, to KONKURS nr 13


„ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po świętach NOWY ROK”, to KONKURS nr 13 przygotowany przez Fruktozę:
..........................................................................
UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum!
Wysyłamy mailem!
..........................................................................


W związku ze zbliżającymi się świętami, w dzisiejszym konkursie „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po świętach NOWY ROK” zamieszczone zostały fragmenty opisujące przedwigilijne przygotowania, wieczerze, a przede wszystkim perypetie bohaterów na tle świąt Bożego Narodzenia.

W konkursie zamieściłem 21 fragmentów związanych z aktualnym tematem.
W odpowiedzi należy podać tytuł powieści i autora.

We fragmentach pełne imiona bohaterów zostały zastąpione inicjałami ujętymi w nawiasie kwadratowym, np. [T.], nazwy miejscowości w okrągłym, np. (C.). W niektórych fragmentach, które uznałem za trudniejsze, odstąpiłem od tej cenzury.

Odpowiedzi należy przesyłać do 28 grudnia do godziny 23:00 na adres: [...] w najprostszej formie.
Proszę o podpisanie się nickiem funkcjonującym w biblionetce

Punktacja: po jednym punkcie za autora i za tytuł książki (opowiadanie).



Fragmenty konkursowe:


1.
Przyszedł wreszcie wieczór wigilijny. O pierwszej gwiaździe zamigotały światła i światełka w całej fortecy. Noc była spokojna, mroźna, lecz pogodna. (...) żołnierze, kostniejąc z zimna na szańcach, poglądali z dołu na czarne mury niedostępnej fortecy i na myśl przychodziły im ciepłe, mchami utkane chaty skandynawskie, żony, dzieci, choinowe drzewka płonące od świeczek, i niejedna żelazna pierś wezbrała westchnieniem, żalem, tęsknotą, rozpaczą. A w twierdzy, przy stołach okrytych sianem, oblężeni łamali się opłatkami. Cicha radość płonęła na wszystkich twarzach, bo każdy miał przeczucie, pewność prawie, że czasy niedoli miną już rychło.
- Jutro szturm jeszcze, ale to już ostatni - powtarzali sobie księża i żołnierze. - Komu Bóg śmierć zapisze, niech dziękuje, że przedtem nabożeństwa zażyć mu pozwoli i tym pewniej bramy niebieskie mu otworzy, bo kto w dzień Bożego Narodzenia za wiarę zginie, ten do chwały przyjęty być musi.


2.
Zima w tym roku była długą i ciężką, a tego rodzaju przedsięwzięcia, gdy się wloką i odkładają, czas do rozmysłu i strachu zbytni dają pomocnikom. Herzog nieco podpiły wybąkał coś przed żoną, resztę ona z niego dobyła. Niewiasta przemyślna znajdowała, że kto zdradza, ten już na wsze strony zdradzać i wszelką możliwą korzyść ze swej niepoczciwości ciągnąć powinien. Zdaniem jej więc było udać zdradę, aby pieniądze dostać, a wydać Zaklika i hrabinę, żeby miejsca i łaski nie postradać. Tym lepszym się to zdawało, że w takim razie nigdzie się już wynosić nie potrzebowali Herzog brodę gładził nic nie mówiąc, uśmiechała mu się ta trafna myśl zacnej małżonki.
Czekano tylko wiosny. [C.], uspokojona nieco nadzieją swobody, przy zbliżających się świętach Bożego Narodzenia hojnym podarkiem ujęła obiedwie kobiety, Zaklika świętować miał z Serbami swoimi między Budziszynem a Dreznem.


3.
- [A]- zaczęła prosić- czy mogę cię odprowadzić na stację?
- Proszę cię, zostań w domu, [S.]... Ojciec i dziewczęta będą na dworze. Ponadto zaś wolę pożegnać się z tobą tutaj, niż zapamiętać cię zmarzniętą na dworcu.
Wspomnienia są teraz bardzo ważne.
(...)
- Wobec tego nie pójdę- powiedziała.- Popatrz, [A.]! Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.
Onieśmielona teraz, w chwili gdy miała już mu wręczyć podarunek, wolno rozwinęła paczkę. Leżała w niej długa szarfa z grubego jedwabiu, zakończona ciężką frędzlą. (...)
- [S.], to przecież piękne! Czy zrobiłaś to sama? Będę zatem cenił to sobie tym więcej. Pomóż mi to włożyć moja droga. Chłopcy pozielenieją z zazdrości, gdy mnie zobaczą wystrojonego w nową kurtkę i w taką szarfę.


4.
Było bardzo zimno; śnieg padał i zaczynało się już ściemniać; był to ostatni dzień w roku, wigilia Nowego Roku. W tym chłodzie i w tej ciemności szła ulicami biedna dziewczynka z gołą głową i boso; miała wprawdzie trzewiki na nogach, kiedy wychodziła z domu, ale co to znaczyło! To były bardzo duże trzewiki, nawet jej matka ostatnio je wkładała, tak były duże; i mała zgubiła je zaraz, przebiegając ulicę, którą pędem przejeżdżały dwa wozy; jednego trzewika nie mogła wcale znaleźć, a z drugim uciekł jakiś urwis; wołał, że przyda mu się on na kołyskę, kiedy już będzie miał dziecko. Szła więc dziewczynka boso, stąpała nóżkami, które poczerwieniały i zsiniały z zimna; (...); nikt jej nie dał przez cały dzień ani grosika; szła taka głodna i zmarznięta i wyglądała taka smutna, biedactwo! Płatki śniegu padały na jej długie, jasne włosy, które tak pięknie zwijały się na karku, ale ona nie myślała wcale o tej ozdobie. Ze wszystkich okien naokoło połyskiwały światła i tak miło pachniało na ulicy pieczonymi gęśmi.


5.
Znowu w myślach ujrzał [J.]. Pomyślał o tym, jak całował ją na Boże Narodzenie, prawie pół roku temu, pod plastikową gałęzią jemioły, którą matka zawsze zawieszała na wielkiej kulistej lampie w kuchni. Głupia dziecinada. Popatrz, gdzie stoisz. Jej wargi były zaskoczone i miękkie, nie stawiały oporu. Miły pocałunek. O takim można marzyć. Jego pierwszy prawdziwy pocałunek. Powtórzył go, kiedy odprowadził [J.] do domu. Stali na podjeździe, padał śnieg. to było coś więcej niż miły pocałunek. Objął ją. Ona splotła ręce na jego karku, oczy zamknęła (podglądnął), pamiętał miękki dotyk na jej piersi- złagodzony przez płaszcz, oczywiście. Prawie powiedział wtedy, że ją kocha, ale nie... to byłoby za szybko.


6.
Z pilnością pszczół i lekkością motyli czterej (?) zebrali się się z rana dnia 22 grudnia owego pamiętnego roku, w którym zostały podjęte i spełnione te (wiernie spisane tutaj) przygody. Boże Narodzenie było za pasem z całym urokiem zabaw i serdecznej gościnności. Stary rok, jak grecki filozof, gromadził dokoła siebie przyjaciół, aby pośród wesołości i biesiadowania odejść z tego świata. Pogodne i wesołe były to dni, w każdym razie pogodne i wesołe były cztery serca, które wraz z wielu innymi z upragnieniem oczekiwały Gwiazdki.
(...)
- To niezmienny zwyczaj - odrzekł pan [W.]. - Wszyscy słudzy i robotnicy zasiadają z nami razem do stołu w wigilię Bożego Narodzenia. Tak sobie biesiadujemy wspólnie aż do północy, by powitać przyjście Chrystusowe i spędzamy czas na zabawach i opowiadaniach. [T.], mój chłopcze, dorzuć no drzewa!
Miliony iskier buchnęły spokojnie w kominie, gdy poruszono ognisko, a czerwony płomień rozpostarł ciepło i światło po całej kuchni i każdą twarz oświecił wesołym blaskiem.
- No- powiedział pan [W.]. - Teraz zdałaby się piosenka. Chyba sam ją zaśpiewam w braku lepszego śpiewaka!
- Brawo! - zawołał pan [P.]
- Napełnijcie szklanki! - powiedział pan [W.] Dobre dwie godziny upłyną, zanim pozwolę wam zobaczyć dno naczynia przez warstwę tego pięknego płynu! Nalejcie!
I- śpiewam!
To powiedziawszy wesoły staruszek, bez dalszych wstępów, zaśpiewał sympatycznym, niskim głosem: (...)


7.
Kiedy byłem dzieckiem, Wigilia stanowiła punkt szczytowy moich świąt. Ludzie przynosili ogromną jodłę już na tydzień wcześniej i wstawiali ją do długiej sali nad wozownią, gdzie odbywała się wieczerza. Ja naturalnie miałem o tym nie wiedzieć. Ale kiedy nikogo nie było w pobliżu, najlepiej w południe, podczas posiłku dla służby, zakradałem się od tyłu, wchodziłem bocznym wejściem wiodącym do długiej sali, by popatrzeć na stojącą w cebrze w rogu choinkę i na zwalone pod ścianą gotowe do ustawienia długie stoły na kozłach. Nigdy nie pomagałem w ubieraniu drzewka, aż do moich pierwszych ferii w Harrow. Dostałem
wspaniałe świadectwo i byłem bardzo z siebie dumny. Jako mały chłopak siedziałem koło Ambrożego przy głównym stole; wtedy dostałem miejsce honorowe przy odrębnym stole.
Teraz znów wydawałem polecenia gajowym, a ściślej mówiąc, sam poszedłem do lasu wybrać drzewko. Rachela była uszczęśliwiona. Żadna uroczystość nie mogła jej sprawić większej przyjemności. Odbywała poważne narady z Seecombe'em i z kucharzem, odwiedzała spiżarnie i magazyny, a nawet wymogła na nas sprowadzenie do naszego kawalerskiego gospodarstwa dwóch dziewczyn z Barton, które miały pod jej nadzorem wypiekać francuskie ciasta. Wszystko było szalenie podniecające i tajemnicze: ja obstawałem przy tym, żeby Rachela nie widziała choinki, ona - że mam nie wiedzieć, co będzie na wieczerzę wigilijną.


8.
Wszystko skończyło się w Boże Narodzenie, kiedy wujek [B.] mieszkał u nas już ponad dwa lata. To były te święta, podczas których tak naprawdę już nie wierzyłem w Świętego Mikołaja, ale jeszcze trochę wierzyłem. Wprawdzie nikt mi nie powiedział- to znaczy ani mama, ani tata, ale już nie biłem się z dzieciakami, by udowodnić, że jest. Tato, w końcu znalazł pracę; nocą froterował w banku podłogi i zarabiał osiemnaście dolarów tygodniowo, więc mieliśmy tego roku trochę pieniędzy.
W poprzednie Boże Narodzenie- ostatnie, kiedy jeszcze naprawdę wierzyłem w Świętego Mikołaja- wujek [B.] kupił trochę nowych bombek na drzewko i podarował mi kurtkę, barani półkożuch. Leżała pod choinką, niezapakowana; u nas gwiazdkowe prezenty zawsze tak czekały, bez karteczki, bez śladu imienia, kto daje- bo to były podarki od Mikołaja.


9.
Ogień na kominie wygasał. Dopiliśmy wódkę i położyliśmy się rzędem z pistoletami w garści. W szczelinach chaty wiatr jęczał, jakby całe Węgry płakały, a nas zmorzył sen. Śniło mi się, że jestem małym chłopcem i że jest Boże Narodzenie. Na stole płonie choinka, przybrana tak ubogo, jak my byliśmy ubodzy, a dokoła mój ojciec, ciotka, pan [R.] i pan [D.] śpiewają fałszywymi głosami kolędę:
- Bóg się rodzi - moc truchleje.
Obudziłem się, łkając z żalu za moim dzieciństwem. Ktoś szarpał mię za ramię.


10.
Nazajutrz po ukończeniu sukien, policzywszy dni na moim kalendarzu, zasmuciłem się bardzo. Dzień dzisiejszy był dniem wigilii Bożego Narodzenia.
Obraz domu rodzicielskiego stanął mi żywo przed oczami. W dniu tym zwykle od południa sklep się zamykało. Ojciec powracał, a później kazał się przenosić do jadalnego pokoju.
Tymczasem matka krzątała się około ogromnego plumpudingu i nadziewała własnoręcznie indyka. Bez tych dwóch potraw nie obeszło się nigdy. Zwyczaj to był dawny, sięgający niepamiętnych czasów. Nasz domek obchodził go uroczyście. Wieczorem zasiadaliśmy do wspólnego stołu, wraz z domownikami i służącymi, a po wieczerzy ojciec, wziąwszy Pismo Święte, czytał z Ewangelii św. Łukasza rozdział o Narodzeniu Pańskim, zaczynający się od słów: „I stało się w dni owe, że wyszedł dekret od cesarza Augusta, aby popisano wszystek świat”.
(...)
Kiedy mi się to wszystko przypomniało tak żywo, serce ścisnęło się gwałtownie i głośnym wybuchnąłem płaczem. Długo tak, bardzo długo płakałem, nie mogąc się uspokoić. Nareszcie łzy ukoiły tęsknotę, ale do żadnej pracy nie byłem zdolny. Przez cały dzień siedziałem na wzgórku przyległym do mojej jaskini, patrząc w stronę, gdzie podług mego przypuszczenia Anglia znajdować się powinna. Piękna kraina podzwrotnikowa, do której tak tęskniłem w domu, zdawała mi się obrzydłą ze swą zielenią w dniu wigilii. Z jakąż radością powitałbym biały całun ojczystego śniegu, rozkoszował się mrozem i skrzepłymi lodem rzekami.


11.
- Chrystus się w onej godzinie narodził, to niech każde stworzenie krzepi się tym chlebem świętym!- powiedział [R.]
A chociaż głodni byli, boć to dzień cały o suchym chlebie, a pojadali wolno i godnie.
Najpierw był buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi, a potem przyszły śledzie w mące obtaczane i smażone w oleju konopnym później zaś pszenne kluski z makiem, a potem szła kapusta z grzybami, olejem również omaszczona, a na ostatek podała [J.] przysmak prawdziwy, bo racuszki z gryczanej mąki i miodem zatarte i w makowym oleju uprużone, a przegryzali to wszystko prostym chlebem, bo placka ni strucli, że z mlekiem i masłem były, nie godziły się jeść dnia tego.


12.
- Wzgaaaaardzony, okryty chwałą!- śpiewał wraz z nimi Gwiazdorek, dając znaki [E.], by się przyłączyła. A kończąc na: „A słowo ciałem się stało i mieszkało między nami”, zadał pytanie:
- [W.] i [T.]. Czy wy w ogóle wiecie co się stało tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt lat temu?
- Urodził się Jezus Chrystus- odpowiedział potulnie [W.].
- Zgadza się, chłopcze, trafiłeś w dziesiątkę!- huknął tubalnie Gwiazdorek.- I zamieszkał między nami! I co roku zamieszkuje z nami na nowo. A my co rok obiecujemy sobie, że już będziemy dobrzy, tak jak nam nakazał. I co rok dajemy sobie prezenty, po to, żeby okazać sobie miłość. Tak! To dlatego daje się prezenty!- podkreślił Gwiazdor.- Żeby dać wyraz miłości.
W pokoju było cicho jak makiem zasiał.
- Wasi rodzice- ciągnął Gwiazdor- też postanowili ofiarować wam prezent. Kochają was. Cieszą się, że mogli u mnie zamówić prezent wspaniały i pouczający. Oto on. Komputer. (...)
Dzieci rzuciły się rozpakowywać kartony, które wydobył z worka.


13.
- Boże- mówiła tedy przed połowem ryb przed biciem wieprza albo pieczeniem ciasta- jak ja tego wszystkiego nie cierpię. Na co to wszystko? Na to, jedynie, aby brzuch naładować. Dajcie mi spokój- dodawała.- Nic już na te święta wcale urządzać nie będę. Niech ja wreszcie odpocznę, niech ja wezmę jaką książkę do ręki i wreszcie co przeczytam. To będzie daleko bardziej po bożemu podług mojego zdania.
Ale dzieci i pan [B.] uważali, że te rzeczy świetnie się ze sobą wiążą.
Dzieci prosiły strwożone:- Mamusiu, jeszcze tylko w tym roku niech będzie wszystko jak zawsze.
A pan [B.] je podtrzymywał i to panią [B.] prawie martwiło.- Rozumiem jejszcze dzieci- mówiła.- Ale żebyś ty, mężczyzna, dorosły człowiek, tak sobie lubił dogadzać.
Ale dla pana [B.] co było uroczystym dla ducha, było nim też dla ciała. Uważał przy tym, że zwyczaje dobre dla drugich, dobre są i dla niego. Nie rozróżniał pod wielu względami siebie od drugich. Swoją odrębność, wartość, a nawet niekiedy wyższość uczuwał jedynie śród pracy. Rumienił się więc i tłumaczył:
- Przecież tak w ogóle mam skromne wymagania. Ale na święta lubię istotnie, żeby wszystko było, jak trzeba. Taką mam naturę.


14.
W Wigilię Bożego Narodzenia [H.] i [M.] wydały przyjęcie. [H.] poprosiła mnie o pomoc przy ubieraniu choinki. Pojęcia nie mam, jak udało im się wcisnąć ją do mieszkania. Górne gałęzie gięły się pod sufitem, dolne wypełniały cały pokój, razem wziąwszy, drzewko przypominało gigantyczną choinkę na Rockerfeller Plaza. Przydałby się też sam Rockerfeller, żeby ubrać tego olbrzyma, który pochłaniał bańki anielskie włosy jak topniejący śnieg. [H.] zaproponowała, że pobiegnie do Wollwortha i ukradnie kilka baloników. Tak też zrobiła, dzięki czemu drzewko nabrało imponującego wyglądu. Wznieśliśmy toast za nasze dzieło, a [H.] powiedziała:
- Idź do sypialni. Jest tam dla Ciebie prezent.


15.
— Pogoda gwiazdkowa — zauważył pan [E.]. — Bardzo na czasie, wielkie to dla nas szczęście, że nie zaczęła się już wczoraj, gdyż byłaby prawdopodobnie pokrzyżowała nasze dzisiejsze plany, pan [W.] bowiem nie byłby zapewne odważył się na tę wyprawę, gdyby ziemię pokryła gruba warstwa śniegu, a teraz to już wszystko jedno. Wkraczamy w okres zebrań towarzyskich, to najlepsza na nie pora. Na Boże Narodzenie ludzie zapraszają do siebie przyjaciół, ci zaś kpią sobie nawet z najgorszej pogody. Kiedyś śnieg nas zasypał w domu znajomych na cały tydzień. Jakież to było przyjemne! Pojechałem tam na jeden wieczór, a wydostałem się dopiero na siódmy dzień.


16.
Gałązki ostrokrzewu, jemioła, czerwone jagody, bluszcz, indyki, gęsi, dziczyzna, drób, mięso, prosięta, kiełbasy, ostrygi, ciasta, puddingi, owoce i poncz — wszystko to znikło w mgnieniu oka. (...); ogień na kominku, czerwony blask ustąpił ciemności (...). Był ostry, mroźny poranek pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia. Wokół rozlegał się chrzęst i skrzypienie śniegu zmiatanego z chodników i dachów, co brzmiało niczym niewymyślna, lecz dźwięczna i miła dla ucha muzyka. Mali chłopcy patrzyli z zachwytem na śnieg zrzucany z dachów, który rozpylał się w powietrzu niby maleńkie sztuczne zawieje.
Fasady domów, zwłaszcza zaś ich okna, wydawały się niemal czarne w porównaniu z gładkim, białym całunem śniegu na dachach i znacznie brudniejszym śniegiem na ulicach, w którym to śniegu ciężkie koła platform i wozów wyorały głębokie bruzdy. Na rozgałęzieniach głównych ulic bruzdy te krzyżowały się i przecinały w najrozmaitszych kierunkach tworząc istny labirynt kanałów gubiących się w gęstej brunatnej mazi i lodowatej wodzie. Nad miastem wisiały posępne chmury i co krótsze ulice dosłownie znikały w brudnej, ściętej mrozem mgle, której cięższe cząsteczki spadały niczym drobniutki deszcz sadzy, tak że zdawać się mogło, iż jakby za wspólną umową zapaliły się sadze we wszystkich kominach (...) i teraz poczciwe kominiska dymią, ile dusza zapragnie! Klimat miasta nie usposabiał
bynajmniej wesoło, jednakże w powietrzu unosiło się coś tak radosnego, że najpiękniejszy dzień letni i najjaśniejsze letnie słońce na próżno starałyby się wytworzyć podobny nastrój.


17.
Aż do dnia, w którym ślubowała [E.] wiarę, starała się zawsze postępować właściwie i dobrze, lecz robiła tak z nakazu drugich. Teraz czuła, że z dziewczęcia stała się kobietą. (...) Brat Edwin nałożył na nią brzemię odpowiedzialności za własne życie i za życie [E.]. Była gotowa odważnie i dzielnie nosić to brzemię.
Dnie Bożego Narodzenia spędziła między zakonnicami; podczas pięknych nabożeństw czuła się wprawdzie niegodna ogólnej radości i pokoju, lecz pocieszała się, że wnet nadejdzie czas, kiedy znów będzie mogła odpowiadać za swe czyny.

W dzień po Nowym Roku zjawił się niespodziewanie w klasztorze [A.] z żoną i pięciorgiem dzieci. Chcieli ostatnie dni świąt spędzić z krewnymi i przyjaciółmi w mieście i przybyli, by zabrać z sobą [K.].
- Sądzę, moja córko- powiedziała pani [A.]- że nie będziesz miała nic przeciw temu, by ujrzeć koło siebie nowe twarze.


18.
Śnieg spadł dopiero na trzy dni przed Bożym Narodzeniem. Któregoś dnia po przebudzeniu zobaczyliśmy, że pada. Ogień huczał w piecu, a my leżeliśmy w łóżku i patrzyliśmy na sypiący śnieg. Pani Guttingen zabrała tacę śniadaniową i dołożyła drzewa do pieca. Na dworze była wielka zawieja. Pani Guttingen powiedziała, że zaczęła się około północy. Podszedłem do okna i wyjrzałem, ale nie było widać nawet drugiej strony drogi. Dęło i miotło śniegiem opętańczo. Wróciłem do łóżka i leżeliśmy dalej, rozmawiając.
– Szkoda, że nie mogę wybrać się na narty – powiedziała [C.]. – To okropne nie móc jeździć na nartach.
– Weźmiemy bobslej i zjedziemy drogą. To ci nie może bardziej zaszkodzić niż jazda bryczką.
– A nie będzie trzęsło?
– Można spróbować.
– Mam nadzieję, że nie będzie.
– Za chwilę pójdziemy przejść się po śniegu.
– Ale przed obiadem – powiedziała [C.]. – Żebyśmy mieli dobry apetyt.
– Ja ciągle jestem głodny.
– Ja także.
Wyszliśmy na śnieg, ale nawiało go tyle, że nie mogliśmy ujść daleko. Szedłem pierwszy, torując drogę do stacji, ale dobrnąwszy tam, mieliśmy już dość. Śnieg miótł tak, że prawie nie można było otworzyć oczu; weszliśmy do małej knajpy przy stacji, oczyściliśmy się miotełką, usiedliśmy na ławce i zamówili wermut.
(...)
Kiedy wyszliśmy na drogę, nasze ślady już zasypało. Zostały po nich tylko niewyraźne wgłębienia. Śnieg sypał nam w twarz, tak że trudno było patrzeć.
Otrzepaliśmy się i weszliśmy do naszego domku, aby zjeść obiad. Podała nam go pani Guttingen.
– Jutro będą narty – powiedziała. – Pan jeździ na nartach, panie [H.]?
– Nie, ale chcę się nauczyć.
– Nauczy się pan z łatwością. Mój chłopiec przyjedzie na Boże Narodzenie, to panu pokaże.
– Doskonale. A kiedy przyjeżdża?
– Jutro wieczorem.
Gdy po obiedzie zasiedliśmy przy piecu w małym pokoju, spoglądając przez okno na padający śnieg, [C.] zapytała:
– Nie chciałbyś gdzieś się wybrać beze mnie, kochanie, żeby trochę pobyć z mężczyznami i pojeździć na nartach?
– Nie. A dlaczego?
– Myślę, że może czasem chciałbyś widywać jakichś innych ludzi, nie tylko mnie.
– A ty chcesz widywać innych?
– Nie.
– Ja także nie.
– Wiem. Ale z tobą to co innego. Ja jestem w ciąży i dlatego chętnie nic nie robię. Wiem, że jestem teraz okropnie głupia i za dużo mówię, więc uważam, że
powinieneś gdzieś pojechać, abym ci się nie znudziła.
– Chcesz, żebym wyjechał?
– Nie. Chcę, żebyś został.
– I tak właśnie zrobię.
– Chodź do mnie – powiedziała. – Chcę dotknąć tego guza na twojej głowie. Duży jest. – Przesunęła po nim palcami. – Kochanie, nie zapuściłbyś sobie brody?
– A chcesz, żebym zapuścił?
– To mogłoby być zabawne. Chciałabym zobaczyć cię z brodą.


19.
- Dokąd się pani wybiera w taki zimny wieczór?
- Na ulicę (K.). Zamierzam poprosić [J.], aby spędziła Boże Narodzenie ze mną (...).
- Zepsuje sobie pani święta- oświadczyła uroczyście [R.].- Ta dziewczyna nawet wobec aniołów zadzierałaby nosa... to znaczy, gdyby kiedykolwiek raczyła pójść do nieba. I, co najgorsze, jest dumna ze swojego niemożliwego zachowania. Uważa, że w ten sposób dowodzi, iż jest osobą zdecydowaną!
- Mój rozum potakuje każdemu twemu słowu, [R.], ale serce po prostu nie może- odparła [A.].- Wydaje mi się ciągle, że [J.] jest nieśmiałą, nieszczęśliwą dziewczyną i nonszalancja to tylko jej pancerz obronny. Nie zdołałam zbliżyć się do niej w (S.), ale jestem pewna, że (...) uda mi się ją rozgryźć.
- Właśnie, że nie, bo ona nie przyjedzie- prowokowała [R.].- Prawdopodobnie uzna to zaproszenie za obelgę... pomyśli, że pani to robi z litości. Kiedyś w okresie Bożego Narodzenia zaprosiłyśmy ją na obiad świąteczny. Było to na rok przed pani przybyciem do (S.). Dostałyśmy wtedy dwa indyki od pani [M.] i bałyśmy się, że same nie zdołamy ich zjeść... Panna [J.] odpowiedziała nam: „Nie, dziękuję. Najbardziej ze wszystkiego na świecie nienawidzę słowa 'Boże Narodzenie'!”
- Ależ to okropne! Nienawidzić Bożego Narodzenia... Trzeba coś z tym zrobić. Zaproszę ją. Mam dziwne przeczucie, że się zgodzi.


20.
Oto w dniu, w którym zaczęły się zimowe wakacje [S.], a w wigilię wyjazdu, panią Olivier ukąsił podczas jej drzemki popołudniowej w ogrodzie skorpion.
Jadowite te stworzenia nie bywają zwykle w Egipcie zbyt niebezpieczne, tym razem jednak ukłucie mogło się stać wyjątkowo zgubnym. Skorpion pełznął po górnym oparciu płóciennego krzesła i ukłuł panią Olivier w szyję, w chwili gdy przycisnęła go głową; że zaś poprzednio cierpiała ona na różę w twarzy, więc zachodziła obawa, że choroba się powtórzy. Wezwano natychmiast lekarza, który przybył jednak dopiero po dwu godzinach, gdyż był zajęty gdzie indziej. Szyja, a nawet i twarz były już opuchnięte, po czym zjawiła się gorączka ze zwykłymi objawami zatrucia. Lekarz oświadczył, że nie może być mowy w tych warunkach o wyjeździe, i kazał chorej położyć się do łóżka - wobec tego dzieciom groziło spędzenie świąt Bożego Narodzenia w domu: Trzeba oddać sprawiedliwość [N.], że w pierwszych zwłaszcza chwilach więcej myślała o cierpieniach swej nauczycielki niż o utraconych przyjemnościach w Medinet. Popłakiwała tylko po kątach na myśl, że nie zobaczy ojca aż po kilku tygodniach. [S.] nie przyjął wypadku z taką samą rezygnacją i wyprawił naprzód depeszę, a potem list z zapytaniem, co mają robić.


21.
Ciocia Mila bowiem zarejestrowała wojnę wyłącznie jako potęgę, która od Bożego Narodzenia 1939 roku zagrażała jej choince. Co prawda choinka cioci Mili odznaczała się szczególną wrażliwością.

Główną jej atrakcją były szklane karzełki, trzymające w wysoko podniesionych rękach korkowe młoteczki. U stóp karzełka wisiało maleńkie kowadło w kształcie dzwonka, pod nogami zaś umocowana była świeczka. W chwili gdy temperatura osiągała pewną wysokość, włączał się ukryty mechanizm, wtedy hektyczny niepokój udzielał się karzełkom, które jak szalone zaczynały walić korkowymi młoteczkami w kowadełka, wydzwaniając na nich dwanaście melodyjnych elfich dźwięków. U szczytu choinki wisiał srebrzysty anioł o rumianych policzkach, który w równomiernych odstępach czasu rozchylał wargi szepcąc: „Pokój... Pokój...” Mechanizm anioła stanowił konsekwentnie chronioną tajemnicę, którą poznałem znacznie później, chociaż wtedy niemal co tydzień miałem go okazję podziwiać. Poza tym na choince cioci Mili wisiały oczywiście obarzanki z cukru, pierniki, anielskie włosy, marcepanowe figurki i - czego nie wolno pominąć - lameta. Pamiętam, że właściwe rozmieszczenie przeróżnych ozdób było sprawą trudną i wymagało udziału całej rodziny, która w wieczór wigilijny ze zdenerwowania traciła apetyt i wpadała w nastrój po prostu okropny, nie poddawał się mu tylko Franciszek, który, jak wiadomo, nie brał udziału w przygotowaniach, wobec czego tylko on ze smakiem pałaszował pieczeń, szparagi, krem i lody. Kiedy w drugi dzień świąt przychodziliśmy do wujostwa z wizytą i ośmielaliśmy się wyrazić przypuszczenie, że tajemnica mówiacego anioła polega na tym samym mechaniźmie, dzięki któremu lalki mówią „mama” czy „tata”, jedyną odpowiedzią był drwiący uśmiech.

=========================================
Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu

Wyświetleń: 25624
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 84
Użytkownik: bogna 15.12.2005 00:09 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Już 15-ty grudnia, czas zacząć nową zabawę. Ponieważ czasu będzie mniej, bo trzeba będzie Święta spędzić rodzinnie, termin nadsyłania odpowiedzi został wydłużony. Aby trochę zabawę ułatwić i żeby wiecej osób wzięło udział w konkursie, nie ma pytań dodatkowych. W imieniu Fruktozy zapraszam do zabawy!
Użytkownik: Czajka 15.12.2005 04:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Już 15-ty grudnia, czas z... | bogna
I nowy konkursik!!
Dziękuję Dobrym Duszkom Konkursowym za wysłuchanie moich próśb o łatwe pytania konkursowe. Ciekawe jak będzie z fragmentami, idę czytać. :-)))
Użytkownik: jurczak 15.12.2005 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Hmm... Mam już sześć fragmentów. Męczy mnie 3 i 9. Brzmi znajomo.
Użytkownik: Czajka 15.12.2005 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm... Mam już sześć frag... | jurczak
Witaj Jurczak! I już tak na dzień dobry Cię męczą? :-))
Użytkownik: jurczak 15.12.2005 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Jurczak! I już tak ... | Czajka
No może trochę przesadziłam, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu że gdzieś to czytałam. Przypomnę sobie :-))
Użytkownik: Czajka 15.12.2005 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: No może trochę przesadził... | jurczak
Tak, przypomnimy sobie wszyscy, albo nam Fruktoza na koniec przypomni. :-)))
Powodzenia.
Użytkownik: joanna.syrenka 15.12.2005 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: No może trochę przesadził... | jurczak
Trzeciego się domyslam, ale wolę sprawdzić. Narazie mam osiem pewnych i dwa mniej pewne:)
Użytkownik: carmaniola 15.12.2005 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Trzeciego się domyslam, a... | joanna.syrenka
O, proszę... to chyba się nazywa "fuks początkującego"? :))))) Pierwszy konkurs i tyle odpowiedzi za jednym zamchem, na pierwszy rzut! Nawet Dratewka tylko siedmiu miał... ;-)
Użytkownik: joanna.syrenka 15.12.2005 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: O, proszę... to chyba się... | carmaniola
Czepiasz się:))))))
Jaki fuks? To moja niezrównana inteligencja...;p
Narazie mam 12 - niczym Krakowiaczek...
Użytkownik: Czajka 15.12.2005 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Czepiasz się:)))))) Jaki... | joanna.syrenka
Przepraszam bardzo, chciałam uroczyście oświadczyć, że inteligencja tu nie ma nic do rzeczy.
Pamięć się liczy. A tę można troszkę gorszą mieć. Bez żadnego wstydu.
12 - niczym prawie dwóch Krakowiaczków. :-))
Użytkownik: joanna.syrenka 15.12.2005 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam bardzo, chcia... | Czajka
> Przepraszam bardzo, chciałam uroczyście oświadczyć, że inteligencja tu nie ma nic do rzeczy.

Dziękuję, że sprowadziłaś mnie na ziemię...;D
Użytkownik: Czajka 15.12.2005 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: > Przepraszam bardzo, ... | joanna.syrenka
Syrenko, ojejku!! Przeciaż ja w powyższym nie zaprzeczam w żadnym wypadku Twojej Niezrównanej Inteligencji. Ja tylko chciałam trochę siebie pocieszyć. ;-))
Użytkownik: joanna.syrenka 15.12.2005 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Syrenko, ojejku!! Przecia... | Czajka
Czajka, zlituj się:D:D:D
Żartuje przecież sobie:)))))
Użytkownik: carmaniola 15.12.2005 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Czepiasz się:)))))) Jaki... | joanna.syrenka
Zazdrość mnie zżera! Ja na razie pewien mam co do trzech ;-)
Użytkownik: joanna.syrenka 15.12.2005 15:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Zazdrość mnie zżera! Ja n... | carmaniola
Pewnych - jedenaście.
Niepewnyhc - trzy.
Ale do szału doprowadzi mnie zaraz 6, 8 i 13 - jestem pewna że to czytałam!
Użytkownik: carmaniola 15.12.2005 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnych - jedenaście. Ni... | joanna.syrenka
Nie szalej tak - masz czas :))))) 6 nie masz ocenione, 8 to nie wiem sama, a 13 wg moich podejrzeń (nie potwierdzonych) rzeczywiście czytałaś :p

Hihihiii, cierp ciało gdzyś się w konkurs biblionetkowy wdało :))))))
Użytkownik: nutinka 15.12.2005 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnych - jedenaście. Ni... | joanna.syrenka
No proszę, kilka godzin człowieka nie ma i mu tu nowa konkurencja pod bokiem wyrasta. A ładnie to tak? ;)
Witamy w gronie uzależnionych konkursowiczów!
Użytkownik: joanna.syrenka 15.12.2005 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: O, proszę... to chyba się... | carmaniola
Tfu, Krakowiaczek też miał siedem:))))))
Jaka wtopa - proponuje przekleić to do tematu o lapsusach;D
Użytkownik: Czajka 15.12.2005 14:46 napisał(a):
Odpowiedź na: O, proszę... to chyba się... | carmaniola
Carmaniola, coś z formy wyszłaś - jaki Dratewka, Królewna przecież miała siedmiu. Malutkich, ale zawsze. Dratewka miał wiecej.
Użytkownik: carmaniola 15.12.2005 15:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Carmaniola, coś z formy w... | Czajka
Hmm...może i z formy wyszłam, bo tak mi się jakosik zapamiętało,że Dratewka to dlatego wpakował się w kłopoty,że sam do siebie gadał o tym,że "siedmiu za jednym zamachem" załatwił ( o muchy mu chodziło). Ale może rzeczywiście... trzeba mi do jakiejś bajki zajrzeć i sprawdzić? ;-)
Użytkownik: Czajka 15.12.2005 17:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm...może i z formy wysz... | carmaniola
Przecież Dratewko to z żadnymi muchami nie walczył, tylko z Szewczykiem i z kaczkami. Jedna była z pięknym czubem. :-)
Użytkownik: nutinka 15.12.2005 18:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Przecież Dratewko to z ża... | Czajka
Z muchami to nie Dratewka walczył. Czytałam tę bajkę kiedyś po niemiecku, nie pamiętam tytułu, ale było o krawczyku chyba. To zdaje się jedna z bajek braci Grimm. A Dratewka to nie ze smokiem? bo jak z kaczkami to może być niebezpieczne... :)
Użytkownik: carmaniola 15.12.2005 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Z muchami to nie Dratewka... | nutinka
Nutinko, jesteś wielka! To faktycznie była bajka braci Grimm pt. "O dzielnym krawczyku" i to on taki transparent nosił "siedmiu za jednym zamachem". Cwana była z niego bestia i zaraz po wadze muszej przeszedł do ciężkiej - przerzucił się na olbrzymy. Wagę "kaczkową" sobie darował :))))))
Użytkownik: nutinka 15.12.2005 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Nutinko, jesteś wielka! T... | carmaniola
Ha, zawsze wiedziałam, że coś we mnie drzemie - to była ta wielkość ;). I w dodatku przypomniało mi się, jak brzmiał tytuł po niemiecku: Sieben auf einem Streich (nie ręczę za poprawność).
Wygląda na to, że krawczyk miał dalekosiężne wyczucie polityczne... :)
Użytkownik: Czajka 16.12.2005 07:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Z muchami to nie Dratewka... | nutinka
Nutinko, faktycznie jesteś wielka i to w różnych kategoriach od popularnej przez klasyczną i przyrodniczą do dziecięcej. :-))
Szewczyk Dratewka (nie pamiętacie naprawdę?), walczył tylko ze złą czarownicą, która w wysokiej wieży więziła piękną królewnę. Szewczyk Dratewka spakował się w podróżny węzełek i dalej piękną królewnę ratować, nie bez znaczenia był fakt, że nagrodą była nie tylko satysfakcja, ale i ręka pięknej królewny. (Jakoś bardzo niepolicznie i mało feministycznie). Idzie więc Szewczyk przez las, patrzy, a tu mrowisko. Ale w jakim stanie! Całe zrujnowane. Na ruinach mrowiska siedzi Królowa Mrówka i płacze żałośnie...
Naprawdę nie znacie tej bajki? Bardzo ładna jest. Polecam! :-)))
Użytkownik: carmaniola 16.12.2005 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nutinko, faktycznie jeste... | Czajka
Bo my inną wesrję! Ty piszesz o Dratewce Janiny Porazińskiej a my Marii Kownackiej! Ten nasz też innym pomagał ale ratował tę królewnę od smoka! I Baba Jaga tam była, i Siwek Złotogrzywek i Buty Siedmiomilowe... wiele w jenym tam było a mnie się wszystko pokręciło :)
Użytkownik: Czajka 16.12.2005 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo my inną wesrję! Ty pis... | carmaniola
Aaa, to Wy o Smoku Wawelskim! Też prawda! To mnie się z baranem pokręciło i z Krakiem. Ale Krak przecież nie brał udziału czynnego w walce. Podobnie jak baran, chociaż baran brał udział bierny, ale za to skuteczny.
Afera z Szewczykami jest kolejnym dowodem na istnienie Ogólnoświatowego Spisku Pisarzy zawiązanego w celu zmylenia konkursowiczów. :-))
Użytkownik: carmaniola 16.12.2005 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Aaa, to Wy o Smoku Wawels... | Czajka
Oj, z tym spiskiem pisarzy/opowiadaczy to niestety racja. I na dodatek, nawet nie wiadomo gdzie i kiedy on się zawiązał - toż to jakaś prehistoria! Od ogniskowych bajek i komiksów na ścianach jaskiń się zaczęło, a teraz już wszystko się tak splątało,że trudno dojść kto pierwszy jaką postać wymyślił, nie wspominając o odróżnieniu, kto w danym momencie o niej opowiada :)

PS.Ciekawe czy na 1 czerwca mamy zaplanowany konkurs z bajek? To by dopiero było!
Użytkownik: carmaniola 15.12.2005 19:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Przecież Dratewko to z ża... | Czajka
No tak... Dratewka z Szewczykiem, Krawczyk ze smokiem, muchy z kaczkami ale ten czub?! U kaczek? Naszych?! Rodzimych?! Niemożliwe! To musiała być mandarynka! ;-)
Użytkownik: Czajka 16.12.2005 07:33 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak... Dratewka z Szew... | carmaniola
Chyba mandaryn! :-)))
Kończę już "Córkę...", bardzo Ci za nią dziękuję, jestem pewna, że do niej bym nie dotarła bez rekomendacji. Nic się nie bałam, ani nie napinałam (to królewskie przeszkolenie chyba). Piękne te opisy tuszu i kamieni do rozcierania. Byłby z tej książki niezły film, nie sądzisz?
Chiny mnie fascynują swoja egzotyką i chińczycy również, moja ulubiona postać z "Na wschód od Edenu" to właśnie służący Lee. Tutaj nie są przedstawione zbyt różowo.
Użytkownik: carmaniola 16.12.2005 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba mandaryn! :-))) Ko... | Czajka
Nie,nie, nie! kaczka mandarynka :)) Ona ma taki fajny czubeczek tzn. samiec ma: zobacz np. tutaj: http://www.zoo.torun.pl/index.php?pid=75&fnid=5
Śliczna!

Cieszę się,że "Córka nastawiacza kości" Ci się podobała. Dla mnie bardzo mroczny, budujący napięcie i niepokój był 'wątek chiński' - samobójstwa jako sposób rozwiązywania problemów ( popełniane w sposób straszny!), wiara w fatum i niemal namacalna obecność klątwy, która istniejąc czy nie, zdeterminowała los kolejnego pokolenia. Nie bardzo potrafię ująć to w słowa, bo to tylko 'klimat', który ja akurat odnajduję - nie tylko w tej powieści pisarza ze "Wschodu" ( Wschód umownie, bo pisarze, o których myślę to podobnie jak Amy Tan pokolenie wychowane już poza granicami swoich krajów ojczystych.

A "Na wschód od Edenu" jakoś mnie ominęło, ale mam w planach :)))

PS. Ale sposób sporządzana tuszu - rewelacja (!) - mnie nawet do głowy wcześniej nie przyszło,że te tusze to w postaci stałej sprzedawano. Jakoś tak zawsze widziałam oczyma duszy buteleczkę... ;-)
Użytkownik: carmaniola 16.12.2005 11:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie,nie, nie! kaczka mand... | carmaniola
Tak mi przyszło do głowy jeszcze... strasznymi mi się wydały pewne rzeczy nie poprzez ich realistyczne odmalowanie ale wręcz przeciwnie poprzez ogromne niedopowiedzenie. Tam jest tylko ślad pędzelka, lekka smuga-sugestia, która w czytelniku wywołuje burzę domysłów, skojarzeń, odczuć, poprzez brak potwierdzenia - niepokój. Na mnie takie pozostawienie w zawieszeniu oddziałuje mocniej niż najbardziej barwny opis :)
Użytkownik: Czajka 16.12.2005 11:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak mi przyszło do głowy ... | carmaniola
Właśnie mówisz o tym czwartym poziomie - Bez wysiłku. Tylko ślad i cień - można przecież tak przedstawiać rzeczy piękne, ale straszne też. To są te nieróżowe Chiny, jak dosyć eufemistycznie je określiłam.
Ona bardzo obrazowo pisze i jest to jedna z tych książek, która otwiera przed Toba drzwi kiedy czytasz i pozwala wejść do środka, w ten książkowy świat. Bardzo takie lubię - nagle nad Krańcem Świata możesz się znaleźć, albo w składziku z Apostołami. :-)))
Użytkownik: jamaria 19.12.2005 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak mi przyszło do głowy ... | carmaniola
Carmaniola, a więc Ty też tak masz? Aż mnie wyprostowało jak przeczytałam Twój post. Kocham tę cieniutką kreskę, gdy wyobraźnia zaczyna szaleć :)
Użytkownik: Czajka 16.12.2005 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie,nie, nie! kaczka mand... | carmaniola
W taki subtelny i inteligentny sposób chciałam, droga Carmaniolo, przejść od kaczki mandarynki do mandaryna i będąc już tym sposobem w Chinach, zgrabnie nawiązać do "Córki nastawiacza kości". ;-)))
Ale mandarynkę obejrzałam z przyjemnością.
Klątwę sprytnie wyparłam ze świadomości i skupiłam się na innych strasznych rzeczach doczesnych chińskich (Hongkong, dług, sierociniec) i one budziły we mnie współczucie i smutek. Tak samo zresztą jak relacje między matką a córką.

"Na wschód od Edenu" - koniecznie. Wszystko tam jest - dobro, zło, miłość, nienawiść, przebaczanie, humor i przewożenie zielonej sałaty pociągiem przez całą Amerykę. Ta sałata to jeszcze jeden dowód na to, jak istotne rzeczy zapamiętujemy z naszych lektur. :-))
I postacie wielowymiarowe. Wszystko napisane takim zdrowym, jędrnym amerykańskim, jaki lubię.
(Czy tu jest Dział Reklamy - może się zgłoszę)

Ps. I widzisz, a okazuje się, że w buteleczkach jest najgorszy. Najbardziej u Chińczyków podoba mi się to celebrowanie wszystkich czynności - czy to jest gotowanie, czy pisanie, czy czytanie książki. Takie traktowanie rzeczy z pietyzmem i uwagą. Oni podobno tak z ryżu mają, ten charakter. A my z pszenicy. :-)))
Użytkownik: joanna.syrenka 15.12.2005 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Z reguły nie próbuję rozwiązać konkursu, ale tym razem chyba się skuszę:)
Do dzieła!:)
Użytkownik: Czajka 15.12.2005 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Z reguły nie próbuję rozw... | joanna.syrenka
Brawo Syrenko!! Skuś się, fajnie jest, naprawdę!
Ps. Gdzie to ja miałam, aaa, do reklamy. :-))
Ps. Ja na razie jeden honorowy wiem.
Użytkownik: joanna.syrenka 15.12.2005 12:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Brawo Syrenko!! Skuś się,... | Czajka
:))))))))
Reklama Twój żywioł;)

Kilka wiem, ostatni, nie chwaląc się, też:]

Zobaczmyy co dalej, bo jak znam życie to najprostszych nie zgadnę:D

Użytkownik: carmaniola 15.12.2005 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
O, jak miło i świątecznie się zrobiło :)) Ciekawe tylko czy to przypadkiem nie jest jakiś chwyt i ten brak pytań bokiem nam nie wyjdzie :)))))

Użytkownik: Czajka 15.12.2005 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: O, jak miło i świątecznie... | carmaniola
Carmaniola, przecież zawsze nam na koniec fragmenciki bokiem wychodzą, a jak nie bokiem to poduszką. Ja mam na razie taki zgryz w sumieniu - nie wiem jak je maltretować, kiedy one takie wigilijne i świąteczne. Póki co czytam z szacunkiem. (Ale długo to nie potrwa - szykować się na męki dusiołki gwiazdkowe!).
Ps. Czy czasami nagrodą w konkursach nie jest teraz satysfakcja z wycieczki zagranicznej? Bo coś długo balujecie ostatnio po ogłoszeniu wyników. Martwię się. ;-)))
Użytkownik: carmaniola 15.12.2005 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Carmaniola, przecież zaws... | Czajka
Mnie to się wydaje,że nagrodą, poza satysfakcją oczywiście, jest... chwila spokoju na czytanie :) Dusiołki nad głową z poduszką nie wiszą, spokój, cisza... czytać, nie umierać :)))))))))
Użytkownik: nutinka 15.12.2005 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie to się wydaje,że nag... | carmaniola
Masz rację, Carmaniola. Człek wtedy dopiero oddycha pełną piersią i cieszy się z dobrowolnie wybranych lektur, jak po dobrze spełnionym obowiązku. ;)
Użytkownik: Jean89 15.12.2005 16:29 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Na pierwszy rzut oka jestem pewna trzech fragmentów, nad jednym muszę się zastanowić (mam autora, jeszcze tytuł) i 8 wydaje mi się dziwnie znajoma.
Użytkownik: Jean89 15.12.2005 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pierwszy rzut oka jest... | Jean89
8 i 13 brzmią bardzo znajomo, ale może sie mylę.
Użytkownik: veverica 15.12.2005 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Na razie mam sześć pewnych i jednego bardzo podejrzanego... Chwilowo chyba inwencja mi się skończyła, ale na pewno niedługo jakaś siła znowu mnie tu przyciągnie;)
Użytkownik: shelly 15.12.2005 22:08 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Witajcie! :) Tak się cieszyłam na ten konkurs... i 6 fragmentów nawet wydało mi się łatwych. No i na tym się póki co zatrzymałam. Choć możliwe, że na koniec wszystko okaże się znajome... Ale tak jest zawsze. A gdzie Smeagol? Czyżby po cichu szykowała już pełną listę odpowiedzi? :) Smeagolu, gdzie jesteś?
Użytkownik: Anitra 16.12.2005 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
A ja tym razem rozpoznaję tylko 6 (słownie: sześć) i to wliczając te niepewne. :(
Jakby ktoś się pomylił i z rozpędu wysłał swoje odpowiedzi do mnie, to się nie pogniewam i nawet prześlę, gdzie trzeba prawie do nich nie zaglądając... ;)
Użytkownik: Czajka 16.12.2005 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja tym razem rozpoznaję... | Anitra
Anitro, zapewniam Cię, nikt by się nie oparł, gdyby dostał taki liścik z poopisywanymi dusiołkami. Każdy by złamał tajemnicę korespondencji.
Ja na razie wiem dwa. Przy czym jeden tytuł. Ale tylko rzucałam okiem. Te wsie skandynawskie mnie zbiły z tropu i musiałam trochę odpocząć.
:-)))
Użytkownik: Anitra 16.12.2005 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Anitro, zapewniam Cię, ni... | Czajka
Masz na myśli te "chaty skandynawskie" z pierwszego fragmentu? A mnie się one wydają akurat pocieszające. :-))
Użytkownik: Jean89 16.12.2005 19:15 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Tak przy okazji coś Wam zdradzę. Miałam zamiar przygotować zagadkę świąteczną, ale nic z tego, bo o tym jest konkurs Fruktozy. Aż trzy fragmenty pochodzą z książek, które chciałam wykorzystać do mojej zagadki :P Co za zbieg okoliczności! To ma swoje dobre strony, bo tych fragmentów właśnie jestem pewna :)
Użytkownik: Anitra 16.12.2005 21:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak przy okazji coś Wam z... | Jean89
Ja również chciałam włączyć do mojego konkursu pewnien fragment, który wykorzystał właśnie Fruktoza w swoim poprzednim konkursie. Wówczas też pocieszył mnie fakt, że rozpoznałam dodatkowy utwór. To się dopiero nazywa zbieg okoliczności! :)
Użytkownik: Czajka 17.12.2005 04:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja również chciałam włącz... | Anitra
Ja też wykorzystałam fragment o jedzeniu w swoim konkursie, i Oblivion musiała go skreślać ze swojego. Zdarzył się też fragment obok mojego. Nie mówią o tym, że był fragment - chyba u Ciebie, Anitro - zawierający motto mojego czytatnika. Tak sobie myślę, że będzie coraz trudniej wybierać fragmenty.
Ps. Mnie też bardzo pocieszyłaby skandynawska chata (z małą łazieneczką), ale na żywo, w konkursie mniej, chociaż, nie ukrywam coś mi świta. Jeszcze nie tytuł, ale już pomysł. :-))
Użytkownik: Anitra 17.12.2005 16:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też wykorzystałam frag... | Czajka
Nie, to nie u mnie był ten fragment, tylko u Agis. Specjalnie sprawdziłam. To było w konkursie numer 7, czyli dawno, dawno temu... :-)
Użytkownik: mika_p 16.12.2005 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Mam sześć :) I coś dzwoni.

Tym razem udało mi się wysłać, ale pół godziny temu już miałam wszystko gotowe, już ostatnią literkę postawiłam, już uniosłam rękę żeby wcisnąć F2, gdy moje dzieciątko ukochane - które chwilę wcześniej zostawiło na moją prośbe kabel od klawiatury - złapało za kabel łączący komputer z prądem i szarpnęło. A mnie się wydawało, że schowany jest porządnie za biurkiem... teraz jest jeszcze porządniej!
Użytkownik: Czajka 17.12.2005 04:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam sześć :) I coś dzwoni... | mika_p
Mam nadzieję, że to nie telefon?
Miko, zwróć uwagę, czy z Twoim dzieckiem ktoś się nie kontaktuje, bo może to jest Nieuczciwa Konkurencja.
Czajka, Zwolenniczka Różnych Spisków w tym Spiskowej Teorii Dziejów. ;-)
Użytkownik: annmarie 18.12.2005 18:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że to nie t... | Czajka
Strasznie mnie dręczy fragment nr 19. Wydaje mie się, że na pewno czytałam tą książkę, ale to pewnie tylko złudzenie...
Użytkownik: Raptusiewicz 19.12.2005 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Strasznie mnie dręczy fra... | annmarie
Czytałaś:)
Użytkownik: annmarie 19.12.2005 16:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałaś:) | Raptusiewicz
To teraz już w ogóle nie zasnę przez to pytanie;)
Użytkownik: Pax 19.12.2005 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: To teraz już w ogóle nie ... | annmarie
Wiecie co... nawet ja zaczynam wierzyć, że gdzieś to czytałam...

Swoją drogą, to przez te wasze konkursy zaczęłam cierpieć na jakąś manię prześladowczą! Doszukuję się fragmentów w różnych dziwnych miejscach... Co ja bym bez Was zrobiła :-)
Użytkownik: carmaniola 20.12.2005 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiecie co... nawet ja zac... | Pax
Nasze, nasze, nasze - nie, wasze ;-) Te konkursy! A dusiołki jak to dusiołki, siedzieć mogą wszędzie - często w miejscach gdzie najmniej ich się spodziewamy. ;-)
Użytkownik: Czajka 20.12.2005 10:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nasze, nasze, nasze - nie... | carmaniola
Carmaniola, ustrzeliłaś takiego wigilijno-świątecznego dusiołka! Czuję to przez skórę. Nie szkoda Ci go?
A ja w lesie, upolowałam jedynie mięso na bigos. Niekonkursowy. Ale jeszcze się do nich dobiorę. Do tych dusiołków właściwych. :-)
Użytkownik: carmaniola 20.12.2005 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Carmaniola, ustrzeliłaś t... | Czajka
Ekhm... moje dusiołki nadal po krzaczkach kicają a ja stoję nad przeręblą i usiłuję namówić karpia by się na haczyk złapał. Na głowę mi się leje, ślizg na lodzie niezgorszy - ciekawe kto kogo wciągnie/wyciągnie - mnie karp pod lód czy ja karpia na wigilijny stół? :))))

PS. Mięso na bigos już się na całe szczęście nie ruszało (albo jeszcze nie) jak je zdobywałam... hihihihi

PS. Humor mam akurat pod pogodę - wisielczy nieco - moknę i dyndam ;-)
Użytkownik: Czajka 20.12.2005 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ekhm... moje dusiołki nad... | carmaniola
Łolaboga, jakie Wy tam sklepy macie, zamiast Wam karpia przykładnie w gazetę zawinąć, to Was nad przerębel wysyłają z wędką?!!! No przecież nie dyndaj nad tym przeręblem, bo się jeszcze przeziębisz!
Nad karpiem masz dużą przewagę (w przeciwieństwie do dusiołków, które to nad nami górują, nad niektórymi co prawda MNIEJ), więc skup się i go na patelnię, czy na co tam się karpia wrzuca (nigdy w życiu nie robiłam karpia, bo nie lubię). Ja łososia chciałam złowić, ale pan w sklepie powiedział, że sztorm jest i łososi nie ma, ani w ogóle żadnych ryb. Sztorm trwa już ponad rok, aż muszę się chyba Agis zapytać, czy to prawda jest.
Ps. Tym dyndaniem bardzo mnie zaciekawiłaś. :-)
Ps. Ulżyło mi trochę, że Twoje dusiołki na wolności, czyli Mam Szansę. :-))
Użytkownik: carmaniola 20.12.2005 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Łolaboga, jakie Wy tam sk... | Czajka
Nad tą wanną z karpiami jak nad przeręblem. Dobrze,że samemu nie każą tą siatką machać, bo pewnie nurkowałabym do dna! Ale widzę,że Czajki mają gorzej, bo wśród sztormów i porywistych burz wypatrują bystrym okiem łososi, które równie mało łase na przynęty jak karpie :))))))))

PS. Te wyłapane dusiołki, można przeze mnie... Mogę je nawet zamarynować albo obsmażyć przed przekazaniem... Fruktoza ma na pewno świątecznie przepełnioną skrzyneczkę pocztową ;p
Użytkownik: Moni 20.12.2005 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nad tą wanną z karpiami j... | carmaniola
A ja tak zbocze z tematu i Wam powiem, ze karpi nie lubie i w wigilie jem dorsza!
Użytkownik: carmaniola 20.12.2005 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja tak zbocze z tematu ... | Moni
Zbaczaj, zbaczaj Kwiecie Złoty :)) My tutaj tak cały czas zbaczamy... troszkę świątecznie, troszkę zwodzimy Konkurencję na manowce - niech też się zajmie świątecznymi przygotowaniami a nie dusiołki zza krzaczków wyciąga :)

A z tymi karpiem to jak widzisz nie jedynaś: Czajka poluje na łososie :)) Ja z ryb to najbardziej lubię... filety :) Jako dziecię zapalonego wędkarza mam ogromny uraz do rybek słodkowodnych więc normalnie jadam morskie i to już filetowane. Ale raz w roku,taki karp to jak wspomnienie dzieciństwa - nawet mi smakuje :))

PS. Fruktozo miej litość i odpuść te rybne off topiki - święta! ;-)
Użytkownik: annmarie 20.12.2005 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Zbaczaj, zbaczaj Kwiecie ... | carmaniola
A ja wreszcie uwolniłam się od nurtującego mnie fragmentu 19...uff...co za ulga.
A co do ryb, to ja nie przepadam za żadną, no może na wigilię zjem pstrąga...
Użytkownik: Czajka 21.12.2005 07:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Nad tą wanną z karpiami j... | carmaniola
Carmaniola, tylko się z nimi nie zaprzyjaźniaj, a już w żadnym wypadku nie nadawaj imion!! Znam z literatury taki przypadek, że pewna pani nadała karpiowi imię i potem spędzała z nim w spokoju i radości kolejne święta, bo jak Franusia zabić? Nie można.
Łososia upolowałam w sąsiednim mieście przy wydatnej pomocy rodziny. Trochę ich tylko musiałam przymusić do trzygodzinnego stania w kolejce i przedzierania się autem przez dwa miasta i jedną śnieżną zadymkę. Teraz łosoś mrozi się już pokojowo, a dusiołki dalej kicają na swobodzie.
Ps. Na pewno się zmieści mój chudy mejlik w udekorowanej bombkami i jemiołą skrzyneczce Fruktozy.
:-)))
Użytkownik: carmaniola 21.12.2005 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Carmaniola, tylko się z n... | Czajka
Czajko! Całe szczęście,że ja nie mam wanny i karpia biorę w stanie hmm... lekko nieruchawym,że tak powiem ;-). Przyjaźń z Bezgłowym Jackiem może jest możliwa w Hogwarcie ale z Bezgłowym Karpiem w mojej klitce absolutnie nie wchodzi w rachubę :).

Udanego polowania na łososie gratuluję! Widać,że z rodziną nie tylko na zdjęciu dobrze się wychodzi :)).

PS. Za dusiołki biorę się dziś i liczę na to,że jakiegoś zza tego krzaczka uda mi się wyciągnąć.

PS. Fruktozo! Tarczę w dłoń - będę strzelać! :))))))))))

Użytkownik: mika_p 21.12.2005 22:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Carmaniola, tylko się z n... | Czajka
Rrrrrany, Czajka! Nie dość, że człowieka swędzą konkursowe fragmenty, to jeszcze pani z Franusiem - ja to skądś znam, co to jest?
Bo na razie tylko mi się A'tomek na pewno przypomnial, jak wyprowadzał rybcia w szeleczkach na spacer, ale to na pewno nie był Franuś. No i A'tomek nie był panią.
Użytkownik: Czajka 22.12.2005 14:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Rrrrrany, Czajka! Nie doś... | mika_p
Hihihihi, żeby było jeszcze trudniej, to pomieszałam dwie książki. Jedną pomiętam i tam był Franuś w postaci koguta w książce Musierowicz "Małomówny i rodzina". A w historii z karpiem majaczy mi się Agnieszka Osiecka z koleżanką i karpiem z nadanym imieniem. Ale gdzie to było - nie pamiętam. Wyobraź sobie taki konkurs - do odgadnięcia fragmenty, których nawet organizator nie pamięta. Mamy tu co trochę takie alarmy - stary dąb, Pireneje, albo Wogezy i co to za tytuł. ;-))
Ps. Ja zupełnie nie chciałam wywoływać dodatkowego swędzenia. :-))
Ps. Rybcio w szeleczkach - świetne!
Użytkownik: veverica 20.12.2005 19:11 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Wróciłam do domu, więc i dusiołki zaczęły mnie znowu męczyć...
A co do ryb, to wszystko jedno jakie, byle wędzone:) Inne formy jakoś mi nie leżą...
Użytkownik: Czajka 28.12.2005 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: „ŚWIĘTA, ŚWIĘTA… a po św... | bogna
Witam Wszystkich po świętach!! Ależ tu cisza zapadła, czyżby (co nie daj Boże), dusiołki Was zmogły? Jak Wam idzie Mili moi?
Bo ja trochę strzelałam w dusiołki, trochę strzelałam obok. Ale Fruktoza ma się dobrze.
Dzisiaj ostatni dzień!!
Ps. Ciocia Mila z drwiącym usmiechem Was nie męczy? :-))
Użytkownik: carmaniola 28.12.2005 10:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam Wszystkich po święt... | Czajka
Hmmm... ja tam wcale nie jestem pewna,że Fruktoza ma się całkiem dobrze - wczoraj słałam taki drobiażdżek dodatkowy a on milczy. I od razu dodam,że to nie ja! Uczciwie zasygnalizowałam śląc dusiołki,że strzelam i proszę o założenie kamizelki kuloodpornej! A ten wczorajszy dusiołek to był pewniak! Nie mógł Fruktozie krzywdy zrobić!
Użytkownik: bogna 28.12.2005 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm... ja tam wcale nie ... | carmaniola
Fruktoza przed Świętami miał awarię komputera i słał do Was wieści z kafejki. Potem już było wszystko dobrze, więc może to teraz nie awaria, tylko kolejka do komputera :-))) Pozdrawiam konkursowiczów i Fruktozę!!!
Użytkownik: carmaniola 28.12.2005 11:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Fruktoza przed Świętami m... | bogna
Dziękujemy za wieści Dobry Duszku i też pozdrawiamy - bardzo poświątecznie i bardzo ciepło mimo mroziku za oknem :))
Użytkownik: bogna 28.12.2005 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękujemy za wieści Dobr... | carmaniola
Dziękuję pięknie, cieszę się, że te konkursy sprawiają nam tyle radości :-)))
Użytkownik: Czajka 28.12.2005 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm... ja tam wcale nie ... | carmaniola
Hihihi, ja czasem kiedy strzelam, to boję się, że Ci co mają Wiedzę nie od kuli mogą się uszkodzić, ale śmiechem nagłym zakrztusić. Ja nie powiem, też pomyliłam dwie osoby, zdziwiłyby się pewnie obie. :-))
Ps. Carmaniola, Ty jesteś wprost specjalistką od małych srebrnych drobiażdżków dosyłanych nocą.
Użytkownik: carmaniola 28.12.2005 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihihi, ja czasem kiedy s... | Czajka
Zrobiłam przegląd pamięci i znalazłam jedynie ukryte w podszewce walizki 10 par srebrnych pałeczek "Żony kuchennego boga" - żadnych srebrnych dusiołków ani kul... Do Fruktozy słałam szarfę z jedwabiu! Delikatniusia, mięciusia była i krzywdy mu na pewno nie zrobiła! ;-)
Użytkownik: Czajka 28.12.2005 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Zrobiłam przegląd pamięci... | carmaniola
To widać w drugiej walizce masz zaszyte srebrne medale, Droga Carmaniolo! :-))
Ps. Jakie pałeczki??? Ale nie z tego konkursu??
Szarfę szalik słałaś? Też zgadłam od razu, chociaż nie wiem jakim cudem pamięci, naprawdę. Nieraz dusiołki litościwe są.
Użytkownik: carmaniola 28.12.2005 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: To widać w drugiej walizc... | Czajka
Hihihi, czasami udaje się coś, na coś przetopić ;-) A posłałam szarfę z "ciężką frędzlą", tę co do nowej kurtki pasuje. I wcale jej nie odgadłam - ukazała mi się przed oczyma zupełnie niechcący i poza konkursem.

PS. Pałeczki niekonkursowe plus reszta wyprawy ślubnej Chinki (fantastyczny opis!) - znowu Amy Tan - może się skusisz? ;-))
Użytkownik: Czajka 28.12.2005 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihihi, czasami udaje się... | carmaniola
Carmaniola, zlituj się, jeszcze jestem przed wypłatą!! Nawet z moim świętym Mikołajem jesteś w zmowie. ;-))
Mnie się też ukazała kątem oka, ale już grubo po szarfie. To musiałaś mieć miłą niespodziankę, taki dodatkowy bonusik.
:-))
Użytkownik: nutinka 28.12.2005 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam Wszystkich po święt... | Czajka
Tak się zastanawiałam, gdzie się, Czajko, podziałaś :).

Moje strzały przeważnie były celne, więc nie ja jestem winna, jeżeli coś się Fruktozie stało. Zresztą wczoraj wieczorem jeszcze dawał oznaki życia.

PS. Oj, męczy mnie bardzo, bo mi się jakoś kojarzy, a wiem, że nie czytałam.
Użytkownik: Czajka 28.12.2005 11:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak się zastanawiałam, gd... | nutinka
Zrobiłam sobie małe ferie internetowe, a siedziałam głównie w fotelu z książką w ręku i czymś do jedzenia pod ręką. Jak już wyszłam z spomiędzy garnków i rynek, oczywiście. :-))
Ps. Nabieram nadziei, bo strzelałam dzisiaj akurat w coś, czego nie oceniałaś. Ciekawe...
:-))
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: