Spojrzenie z boku...
Potrzebowałam trochę czasu od przeczytania tej książki, by ją spokojnie przetrawić...
Tak jak już pisałam, zirytowała mnie postać głównej bohaterki-narratorki, co bardzo szybko przeniosłam na całą książkę. Teraz jednak, w kilka miesięcy po lekturze, patrzę na problem o wiele spokojniej. Pomyślałam sobie - a jak byś oceniła tę książkę, gdyby nie był to pamiętnik, a fikcja pisana w pierwszej osobie? I muszę przyznać, że książka jest świetna!
Autorka niczego nie ukrywa, pisze otwarcie o swoim zadurzeniu, o uporze, a potem o rozczarowaniu. O różnicach kulturowych, różnych oczekiwaniach i wymaganiach. Nie przeczy, że chciała bardzo wiele - zachować swobodę białej kobiety w związku z ciemnoskórym, wychowanym w tradycji plemiennej mężczyzną. Przyznaje otwarcie, że na początku kompromisy przychodziły jej łatwo, była szaleńczo zakochana, ale z czasem było jej z tym coraz trudniej... Nie ukrywa swojego egoizmu...
Jak prawdziwa jest ta opowieść... Fakt, że denerwuje czytelnika, dowodzi tylko, że jest to dobra książka. Nawet język, prosty i irytujący, jest idealnym dopełnieniem całej opowieści. Co więcej, brak analizy własnego postępowania przez narratorkę, który początkowo tak mi przeszkadzał, teraz uznaję za wielką zaletę tej książki - od wysnuwania wniosków są czytelnicy!
Tak, łatwo jest oceniać czyjeś postępowanie, siedząc sobie wygodnie w fotelu. Łatwo jest irytować się czyjąś głupotą, gdy patrzy się na jego postępowanie z boku. A ile kobiet co roku poślubia swoich ukochanych ze ślepym optymizmem, że jakoś się ułoży, że po ślubie się zmieni?
Z serca polecam "Białą Masajkę" - jest nad czym myśleć po tej lekturze...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.