Dodany: 27.11.2005 19:35|Autor: Darke
Pilipiuk? Cóżeś zrobił najlepszego?!
Cykl "Kuzynki" ceniłam za: oryginalny pomysł, lekką, wciągającą akcję, poziom wyższy niż w "Wędrowyczu" oraz zabawne dialogi. Mimo wad, jakie miały poprzednie części, oceniałam je dość wysoko - natomiast "Dziedziczki"... tę tróję dostały chyba z sentymentu (tu uprzedzam: będą spoilery).
Poprzednie części miały kilka wad: schematyczne przedstawianie postaci (piękne, wybitnie inteligentne, co najmniej z IQ 200, wysportowane i Bóg wie jak wszechstronne), w pierwszej części nie widziałam wielkich różnic między Katarzyną a Stanisławą, chociaż Stasia była z 400 lat starsza, dalej długie erudycyjne opisy, dotyczące np. robienia konfitur czy wytapiania broni białej (mnie osobiście to drugie bardzo interesowało, jednak uważam, że nie każdy interesować się bronią musi i czytanie kilku rozdziałów na ten temat może być nużące) oraz największa wada: tworzenie niezwykłych postaci, które najwyraźniej nie mają co robić, mimo swej wybitności, lub "zapominanie" o ich obecności w książce (milenijna Monika chodzi do szkoły, uczennica Alchemika robi karierę kucharki, a Katarzyna w drugim tomie wyjechała chyba na wakacje).
Jednak poprzednie tomy rekompensowały mi te wady: zabawnymi dialogami, bardzo ciekawym i zaskakującym przebiegiem akcji (zakończenie "Księżniczek") oraz tym, że nie była to kolejna opowieść o tym, jak drużyna poszukiwaczy przygód zabiła smoka, aby zdobyć skarb. Pilipiukowi chyba znudził się ten cykl i pragnął go zakończyć jak najszybciej, dlatego w "Dziedziczkach": zabił najlepszą postać, ograniczył zabawne dialogi do jednego i to na końcu, zbanalizował całą fabułę, Stasię, jak Katarzynę w drugim tomie, posłał na wakacje, informatyczki pozbawił całej wyrazistości, zaś wątek Moniki rozciągnął na całą książkę i nie dość, że przedstawił go w nieciekawy sposób, to jeszcze zakończył tak schematycznie, że miałam ochotę płakać. Gdzie się podziało to, co ceniłam w tym cyklu?
Autor zapomniał o innych bohaterkach, skupiając się wyłącznie na Monice, trwonił strony na opisy tworzenia dworu. Jedyny w miarę ciekawy wątek w "Dziedziczkach" to pogoń Laszlo i Val Helsinga w Skandynawii, jednak trudno uwierzyć, że odczytali oni cały tekst napisany po norwesku, nie znając języka, a mając jedynie słownik. Być może nie mam poziomu inteligencji przeciętnej bohaterki tego cyklu, jednak w taką bzdurę nie uwierzę. Niestety, ta część to całkowite rozczarowanie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.