Dodany: 19.08.2005 11:46|Autor: Lykos

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Król musi umrzeć
Renault Mary (właśc. Challans Mary)

Barwny świat epoki mitycznej


Nasza znajomość kultury egejskiej jest pełna luk. Wykopaliska ujawniły resztki świetnych niegdyś pałaców na Krecie i potężnych fortec na lądzie greckim, ruiny miast na wyspach, w tym ciekawy i mało uszkodzony fragment miasta na Therze (1). Znamy piękne malowidła ścienne, z których wiele udało się zrekonstruować. Z grobów, z pieczar służących do celów kultowych, a także z ruin pałaców i zamków mamy mnóstwo przedmiotów codziennego użytku: broń, ozdoby, narzędzia, czasem figurki - niektóre z nich pozwalają odtworzyć ubiór, zwłaszcza kobiecy - a przede wszystkim ceramikę, najpiękniejszą w świecie starożytnym przed klasyczną ceramiką grecką, późniejszą o 700 – 1400 lat. Odkryto tabliczki gliniane pokryte kilkoma rodzajami pisma. Jedno z nich, zwane przez naukowców pismem linearnym B, udało się odczytać w roku 1953 Ventrisowi i Chadwickowi. Okazało się, że służyło ono do zapisu wczesnej formy języka greckiego, w sposób niedoskonały, ale na tyle precyzyjny, że tabliczki z Knossos, datowane na wiek XIV, i z Pylos (ok. r. 1200), a także mniej liczne z Teb, Myken i Tirynsu, możemy odczytać prawie jednoznacznie. Jednakże treść tych tabliczek raczej rozczarowuje: są to wyłącznie różnego rodzaju inwentarze. Można jednak wyłuskać z nich imiona niektórych bogów, ludzi, a nawet zwierząt, a także wiele wywnioskować o strukturze społecznej i typach własności. To już coś. Ale kształt liter wskazuje na to, że mogły służyć do zapisu na papirusie lub na ostrakach. Nie zachowały się żadne zapisy na papirusie, a na ceramice – niewiele przykładów, ograniczonych zwykle do kilku znaków. Możemy tylko spekulować, czy istniały utwory literackie podobne do znanych nam z terenu Bliskiego Wschodu. Taka supozycja wydaje się bardzo kusząca, ale wobec tego, że nic takiego się nie zachowało, stosunkowo liczne zabytki kultury materialnej pozostają prawie nieme.

Mamy jeszcze mitologię, pracowicie odtwarzaną przez naszych uczonych z utworów Homera i Hezjoda, tragików i komediopisarzy, historyków i filozofów, poetów różnej maści, i z przewodnika Pauzaniasza. O jej wartość poznawczą toczą się dawne spory. Obecnie przeważa, zdaje się, postawa pełna ostrożności [mity nie odnotowały np. najbardziej dramatycznego wydarzenia w drugim tysiącleciu, jakim był katastrofalny wybuch wulkanu na Therze (Kalliste = Najpiękniejsza w książce Mary Renault); przy bardzo dużej dobrej woli można w legendzie o potopie dopatrywać się ech olbrzymiego tsunami, można na siłę szukać innych nikłych śladów, ale są one mało przekonujące], chociaż Starożytni traktowali przekazy mityczne z dużą powagą, a Schliemann na podstawie opisów z „Iliady” odkrył Troję, zaś korzystając z innych źródeł, głównie Pauzaniasza – Mykeny, Tiryns i Orchomenos.

Zamieszczam ten wstęp po to, żeby uzmysłowić Czytelnikowi ogrom trudu, jaki musiała zadać sobie Mary Renault, pisząc swoją wspaniałą powieść „Król musi umrzeć” („The King Must Die”) (2). Wydała ją w roku 1958, zaledwie 5 lat po odcyfrowaniu pisma linearnego B, opierając się w dużym stopniu na świeżo opublikowanych dokumentach odczytanych przez Ventrisa, Chadwicka i Palmera, a także na szeregu innych książek wymienionych na końcu powieści. Z nich najważniejsze były zapewne „Mity greckie” Gravesa. Oczywiście, nie mogła nie wykorzystać poematów Homerowych. Rekonstruując życie w epoce egejskiej, w wypadku braku danych z tej epoki, posłużyła się danymi z epoki późniejszej, jeżeli istniało logiczne domniemanie, że np. odpowiedni zwyczaj może mieć bardzo stare korzenie. Niektóre sceny mogłyby rozegrać się nawet dzisiaj, choćby picie wina z naczynia trzymanego nad głową, bez dotykania naczynia ustami. Wreszcie niesamowita sugestywność książki była możliwa dzięki pięknemu opisowi scenerii lądu greckiego, Krety i wysp – autorka znała je z podróży do Grecji – ich krajobrazu, przyrody, kolorów i zapachów.

Omawiana powieść jest bardzo ciekawą wersją mitu o Tezeuszu. Bohater ten był szczególnie czczony w Atenach. W roku 469, na rozkaz ateńskiego stratega Kimona, realizującego polecenie wyroczni delfickiej, wysłano wyprawę po jego szczątki na wyspę Skyros, na której według legendy Tezeusz został zamordowany. Odnaleziono stary grób z brązową bronią, tożsamość herosa określono na podstawie jego nadludzkich rozmiarów. Dla Starożytnych było oczywiste, że heros musi być olbrzymem. Mary Renault proponuje zupełnie inny obraz bohatera: niskiego, za to stosunkowo silnego, muskularnego i niezwykle sprawnego gimnastycznie. Ofiarę, jaką Ateny musiały składać Kreteńczykom z siedmiu młodzieńców i siedmiu dziewic przeznaczonych na pożarcie przez Minotaura, interpretuje jako przymus dostarczania tancerzy-akrobatów, wykonujących skoki ponad bykami. Jest to zgodne z licznymi przedstawieniami na freskach, gemmach i figurkach kreteńskich. Otóż taki akrobata musiał być niskiego wzrostu, raczej lekki (przypomnijmy sobie słynne gimnastyczki, np. Nadię Comaneci czy Olgę Korbut). Jeżeli miał przekonanie, że jest synem boga, musiał działać pod wpływem kompleksu – musiał udowadniać ciągle sobie i innym, że jest niezwykły i najlepszy. Autorka konstruuje swego bohatera bardzo konsekwentnie i spójnie. Zdolności przywódcze i autorytet wydają się logiczną konsekwencją przezwyciężania tego kompleksu. Dodatkowo wyposaża go w zdolność do odczuwania zbliżającego się trzęsienia ziemi, cechę bardzo przydatną na obszarze sejsmicznym i przez obserwatorów kojarzoną z pokrewieństwem z Posejdonem. My znamy Posejdona głównie jako boga morza, ale był on także bogiem odpowiedzialnym za trzęsienia ziemi, a także bogiem koni i arystokracji. Wydaje się, że dla Hellenów doby mykeńskiej był bogiem najważniejszym, kariera Zeusa jest nieco późniejsza. Także przypisywanie Tezeuszowi wynalezienia sztuki zapaśniczej bardziej pasuje do osoby, która musiała sprytem i sposobem rekompensować niski wzrost i mniejszą siłę. Reszta – to cechy nabyte w trakcie wychowania na wojownika i księcia: sprawność we władaniu bronią, dworskie obycie, umiejętność śpiewu czy melorecytacji do wtóru instrumentu muzycznego.

Takiego bohatera umieszcza Mary Renault w niezwykle ciekawym świecie (3). Współistnieją ze sobą właściwie dwa światy: starych mieszkańców, zwanych Minyami (czy, jak niezbyt zręcznie przetłumaczono w książce: Minyanami), czasem Ziemianami, czczących Boginię i zachowujących matriarchat lub przynajmniej jego relikty, oraz Hellenów (autorka zastrzega się, że zdaje sobie sprawę z kontrowersyjności tego terminu w II tysiącleciu), patriarchalnych i mających jeszcze świadomość swojego niedawnego przybycia na teren Grecji. Część dawnych ziem minyańskich (czy może raczej, zgodnie z tradycją w dotychczasowej literaturze, minyjskich), Hellenowie podbili, wcielając ich mieszkańców do swoich minikrólestw, gdzieniegdzie jednak uchowały się minyjskie państewka. Rządzą nimi królowe lub ich bracia, a król – małżonek królowej zostaje po jakimś czasie (po roku, w innych miejscach po 7 lub 9 latach) złożony w ofierze, by zapewnić urodzaj i płodność i zastępowany jest przez kolejnego męża (powiedzielibyśmy dzisiaj: nowszy model). Obydwie kultury oddziałują wzajemnie na siebie, język grecki przenika do języka tubylców bardziej niż minyjski do greckiego, Grecy oddają cześć Bogini, ale bogowie u nich dominują. Hellenowie dysponują potężniejszymi końmi, które umożliwiły im podbój kraju (nie jeździ się konno – w miarę stabilne siodła zostaną wynalezione kilkaset lat później, a strzemiona - prawie 2000 lat po czasach Tezeusza, do walki służą lekkie rydwany z zaprzęgiem typu jarzmowego jak u wołów, co ogranicza sprawność koni). Także Hellenowie znają zwyczaj składania króla w ofierze, następuje to jednak w sytuacjach wyjątkowo trudnych i musi być zaakceptowane przez samego króla, a nawet wyjść z jego inicjatywy. Jeszcze na początku epoki historycznej ofiarę z siebie złożył ateński król Kodros, ażeby zgodnie z wyrocznią wyjednać u bogów zwycięstwo nad Spartą. W każdym razie, obojętni,e czy chodzi o państewko minyjskie, czy helleńskie, kiedy czas nadejdzie, KRÓL MUSI UMRZEĆ. Taka też jest reguła walki o tron w Eleusis – innych nie ma, jest tylko ta jedna: król musi umrzeć.

Na lądzie greckim istnieją liczne małe królestwa o charakterze podobnym jak we wczesnofeudalnej Europie. Primus inter pares wśród rządzących nimi królików jest władca Myken. Nad wszystkim unosi się cień państwa kreteńskiego, rządzonego jednak przez dynastię helleńską spowinowaconą z dawną dynastią tubylczą. Językiem dworu jest grecki, a kultu – dawny kreteński. Arystokracja jest mieszana, a warstwy niższe – to dawni mieszkańcy Krety. Religia jest matriarchalna, ale ustrój patriarchalny z silnymi elementami matriarchatu.

Przedstawiając na tym tle swoją wersję żywota Tezeusza, Mary Renault prowadzi z czytelnikiem swoistą grę. Racjonalizując mit, odwołuje się ciągle do jego „oficjalnych” elementów. Oczywiście, wielką przyjemność ma się z samego czytania, ale gdybyśmy chcieli tę grę podjąć, dobrze byłoby przed lekturą „Króla...” zajrzeć do mitu o Tezeuszu. Na końcu książki zamieściła autorka jego skrót, ale jeszcze lepiej zajrzeć do jakiejś dobrej mitologii, np. do Gravesa. Porównanie obu wersji daje dodatkową satysfakcję. Jakże ciekawie przedstawione są kwestia ojca Tezeusza, oczyszczenie Istmu ze złoczyńców, rozpoznanie Tezeusza przez Ajgeusa, podróż na Kretę, tzw. „tauromachia” kreteńska i Minotaur, Pazyfae, pochodzenie Minotaura–Asteriona i byk Dedala, labirynt i nić Ariadny, maleńka Fedra, Ariadna na Naxos, los Orfeusza (nienazwanego z imienia). Słabym punktem jest, według mnie, kwestia czarnego żagla – byłaby ona zrozumiała, gdyby Tezeusz wybrał się na Kretę na własnym okręcie – powrót innym statkiem utrudnia zrozumienie śmierci Ajgeusa – skąd mógł on wiedzieć, którym statkiem Tezeusz wróci, a także trudno zrozumieć, dlaczego Tezeusz używał czarnego żagla.

Nie tylko portret Tezeusza jest nakreślony wspaniale pod względem psychologicznym. Doskonale skonstruowany jest świat tancerzy-akrobatów żyjących w cieniu śmierci, z dnia na dzień, ich różne postawy wobec sytuacji, w jakiej się znaleźli. Jednocześnie atrakcyjnych towarzysko „sportowców”, starających się wykorzystać każdą chwilę. Podobnie musieli się czuć gladiatorzy w starożytnym Rzymie. Także ciekawie przedstawia autorka postawę królów minyjskich. Aż dreszcz przechodzi człowieka, gdy stara się o tym pomyśleć (a zwłaszcza postawić się w roli takich skazańców).

Mitologia nie określa oczywiście chronologii wydarzeń. Mary Renault jednakże daje nam pewne wskazówki, kiedy mogła się odbywać akcja książki. Jedną z nich jest wybuch wulkanu na Therze (Santorynie, Santorini w biurach podróży). Ale autorytety spierają się na ten temat. W czasach, gdy Renault pisała swoją książkę, fakt wybuchu i jego wpływu na upadek kultury kreteńskiej dopiero przedostawał się do podręczników i nie był powszechnie przyjęty. Tym większa pochwała należy się autorce. Ci, którzy akceptowali ten fakt, umieszczali go zwykle ok. roku 1500 lub w wieku XV (rok ok. 1450) na podstawie datowania zabytków archeologicznych pochodzących z Egiptu, znajdowanych na obszarze kultury egejskiej. Obecnie część specjalistów cofa wybuch do XVII wieku na podstawie datowania warstwy popiołu wulkanicznego w lądolodzie grenlandzkim, ale trudno to uzgodnić z danymi archeologicznymi na samej Krecie. Drugą wskazówką jest rozmowa rzemieślników (str. 301), jaką Tezusz podsłuchał, gdy naprawiali byka Dedala. Rozmawiali oni o budowie wieży obserwacyjnej na południowym wybrzeżu „...nie ma nic przeciw Faraonowi. Podobno czcił tylko Boga-Słońce i lekceważył inne bóstwa, ale był dobry dla rzemieślników” (2). Odnosić się to może do Echnatona, którego panowanie przypadło na mniej więcej połowę wieku XIV, ale być może Mary Renault natrafiła na jakąś wcześniejszą pracę datującą to panowanie na wiek XV. Może taka była intencja pisarki, jeśli chodzi o umiejscowienie fabuły w czasie?

Nie będę tutaj streszczał książki, i tak zbytnio się rozpisałem. Fabuła jest tak bajecznie piękna i wciągająca, całość napisana tak sugestywnie i barwnie, że czytelnik nie ma szans: MUSI uwierzyć w to, że wersja mitu podana przez Renault jest jedyną prawdziwą, że wszystkie inne wersje, począwszy od Plutarcha, a skończywszy na współczesnych mitografach, to tylko nędzne i mocno zniekształcone streszczenia, za które w szkole autor dostałby co najwyżej trójkę, przy dobrej woli pani nauczycielki.

Dziękując Wydawnictwu Esprit za wydanie „Króla...”, muszę jednak wytknąć wiele błędów tłumaczenia i redakcji: liczne nieporadności stylistyczne, błędy składniowe i gramatyczne. Często tworzy się przymiotniki lub określenie mieszkańców od miast inne niż tradycyjnie spotykane w literaturze, wśród licznych literówek są takie, które zmniejszają komfort czytania, niekiedy nawet złoszczą, np. Dzik Kaledoński – str. 429 (zamiast Kalidoński – to pewnie „poprawił” program, ale trzeba było sprawdzić). Redaktor nie mógł się zdecydować, czy podać imię ojca Tezeusza w formie Ajgeus czy Ajgeusz, niekiedy spotyka się obie formy na tej samej stronie. Nie mam przy sobie oryginału, ale jestem przekonany, że wszędzie tam, gdzie w tłumaczeniu pojawia się amerykańska przecież PUMA, chodzi o najzwyklejszego europejskiego LWA (założyłbym się, że w oryginale jest LION). Lwy żyły na południowych Bałkanach mniej więcej do czasów chrystusowych, a w czasach mykeńskich spotykano je w Grecji – vide lew nemejski, Lwia Brama w Mykenach, liczne przedstawienia na broni, a także częste wzmianki w porównaniach w „Iliadzie”. Trochę mnie to denerwowało, bo cała twórczość Mary Renault świadczy o jej drobiazgowym i pedantycznym researchu, a tu taka wpadka.

Inną irytującą usterką są fragmenty z „półfabrykatami tłumaczenia” – na str. 278, 283, 298, gdzie pozostawiono wyrazy angielskie, prawdopodobnie w celu uzgodnienia ich tłumaczenia, i później o nich zapomniano. Czasami zdanie lub jego fragment zdaje się przeczyć poprzedniemu. Np. na str. 310/311 mamy: „ Potem dotarłem do (...) drzwi, otwartych na oścież. Koniec nici przywiązany został do ich klamki. Pchnąłem drzwi, które otwarły się bezgłośnie” (2). Czasami mam wrażenie, jakby redaktor zgubił jakiś fragment.

Akcja wciąga tak bardzo, że tych błędów się wcale nie zauważa. W klimacie porównałbym utwór Mary Renault do „Egipcjanina Sinuhe” – bardzo podobny półbaśniowy i kolorowy, a jednak bardzo prawdziwy i żywy, namacalny wręcz świat, w którym można się bez reszty zatracić. Strasznie trudno jest się oderwać od książki i czuje się prawdziwy żal, gdy się ona kończy. Pociechą może być zapowiedź wydania jej kontynuacji, „Byka z Morza”.
______________________

(1) Miasto to nie było jeszcze znane Mary Renault w okresie, gdy pisała książkę.

(2) Mary Renault (Mary Challans) „Król musi umrzeć”, tłum. Katarzyna Kochmańska i Kazimierz Bocian, Wyd. Esprit, Kraków 2005

(3) Rekonstrukcję tego świata można uważać za kontrowersyjną, przekazuję tutaj punkt widzenia autorki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10743
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: Iza Majuś 20.08.2005 15:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nasza znajomość kultury e... | Lykos
Ceikawe ... W sumie czemu nie, mozna po nią sięgnąć.
Użytkownik: bogna 21.08.2005 07:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nasza znajomość kultury e... | Lykos
Każdą książkę, którą poleca Lykos, warto przeczytać... Wydanie z 2005 roku, w bibliotece może jej jeszcze nie być :-(
Użytkownik: bogna 21.08.2005 08:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nasza znajomość kultury e... | Lykos
Lykos, mam jeszcze pytanie:
Jako gatunek wprowadzona jest - historyczna, księgarnia 'wysyłkowa' podaje, że jest to literatura fantastyczna. Co według Ciebie powinno być w gatunku?
Użytkownik: Lykos 23.08.2005 13:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Lykos, mam jeszcze pytani... | bogna
Moim zdaniem jest to powieść historyczna.

Ale zaklasyfikowanie jej do fantastyki może mieć swoje uzasadnienie: wydarzenia opisane w książce nie są historyczne w tym sensie, że nie przekazały ich dokumenty, które zwykle zalicza się do źródeł historycznych. Poza tym osoba, która klasyfikowała książkę, mogła się zasugerować tym, że Mary Renault była studentką Tolkiena i ktoś w recenzji redakcyjnej to podkreślił, widząc pokrewieństwo kreacji fabuły.

Na upartego jednak przekaz mitologiczny można również uważać za przekaz historyczny. Świat "Króla..." jest raczej odtworzony w oparciu o dane archeologiczne, późniejsze źródła literackie, w mniejszym stopniu historyczne, a także topograficzne, i to bardzo starannie i szczegółowo, a to, co jest wymyślone, jest doskonale spójne z duchem dostępnych źródeł. Takie wydarzenia MOGŁY MIEĆ MIEJSCE, a niektóre z nich na pewno się zdarzyły. A świat egejski w XV lub XIV wieku przed Chrystusem był w dużym stopniu taki, jak opisany w książce, te zaś elementy, które są sporne, mają swoje uzasadnienie w literaturze fachowej. Można powiedzieć, że świat Tezeusza jest wymyślony, ale równocześnie jeszcze bardziej historyczny.

Czy "Starą baśń" zaliczamy do książek historycznych, czy do fantastyki? A Kraszewski odtworzył tło historyczne o wiele gorzej od Mary Renault (np. każe się naszym przodkom w IX wieku posługiwać młotami kamiennymi - a chyba musiał być świadomy takiego anachronizmu).
Użytkownik: Chilly 04.09.2005 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Lykos, mam jeszcze pytani... | bogna
Wprawdzie nie do mnie było pytanie, ale jako że to ja wprowadziłam książkę, pozwolę sobie odpowiedzieć. ;)
Wprowadzając ją jako powieść historyczną, kierowałam się przede wszystkim niezwykle starannie oddanymi realiami ówczesnego świata. Przez to i przez "obdarcie" z mitologiczności, historia Tezeusza staje się bardzo prawdopodobna.
Moim zdaniem za mało w książce elementów fantastycznych żeby ją zaliczyć do fantastyki. ;)

Swoją drogą, byłabym ostrożna w sugerowaniu się Wysyłkową przy klasyfikowaniu książek. Zdarza się im sporo błędów.
Użytkownik: Chilly 04.09.2005 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Nasza znajomość kultury e... | Lykos
Książka rewelacyjna. Bardzo mi się podoba taka wersja mitu o Tezeuszu, nie mogę się już doczekać drugiego tomu. Mam tylko nadzieję, że tym razem redakcja zostanie zrobiona porządnie...
Użytkownik: Lykos 05.09.2005 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka rewelacyjna. Bard... | Chilly
Po zamieszczeniu mojej recenzji w Bilionetce odezwało się do mnie Wydawnictwo Esprit. Mam nadzieję, że nie popełnię faux pas, gdy podam, że Wydawnictwo obiecuje, że niebawem w sieci księgarń Matras odbędzie się promocja książki Mary Renault "Król musi umrzeć" i z tej okazji ukaże się partia książek, w której dokonano licznych korekt. Trudno zadeklarować usunięcie wszystkich błędów, ale ma to być książka o wiele lepiej zredagowana od egzemplarzy, które trafiły do Chilly i do mnie.
Użytkownik: Stary_Zgred 20.12.2007 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Po zamieszczeniu mojej re... | Lykos
Doskonała, wciągająca ksiązka, która pozwala czytelnikowi choć na chwilę przenieść się do nieistniejącego już świata, gdzie słowa "honor", "umiłowanie ojczyzny", "tradycja" i "sprawiedliwy władca" nie były li tylko pustymi pojęciami. "Król musi umrzeć" jest wyśmienitą pozycją dla osób rozmiłowanych w historii i mitologii Grecji, jak również żądnych wartkich zwrotów akcji i bohaterów, którzy miast siedzieć na zadzie i snuć rozmyślania filozoficzne - wolą działać.

Mam nadzieje, że wśród zasobów mojej biblioteki uda mi się odszukać kolejna częśc dylogii o Tezeuszu, ponieważ pierwszy tom rozbudził mój głód tego typu lektury.
Użytkownik: Lykos 28.12.2007 08:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Doskonała, wciągająca ksi... | Stary_Zgred
Bardzo się cieszę, że wreszcie odezwał się ktoś, kto podziela mój zachwyt nad tą powieścią. I bardzo się dziwię, że znalazła ona tak niewielu czytelników w Polsce. W krajach anglosaskich jest ona bardzo ceniona. Wystarczy wpisać w google "The king must die" Mary Renault, by otrzymać 10 100 linków (koniec roku 2007), książka ma nawet rozbudowane hasło w angielskiej Wikipedii.

Myślę, że stosunkowo małe wydawnictwo Esprit, które nie miało środków na odpowiednią promocję, liczyło na to, że książka wypromuje się sama. W końcu powieść trafiła na półki z tanią książką. Fiasko finansowe książki w Polsce osłabiło chyba chęć wydania drugiej części - jakoś ostatnio nie słychać nic o "Byku morskim" (zapowiadano jego wydanie 2 lata temu).
Użytkownik: Stary_Zgred 04.01.2008 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę, że wre... | Lykos
I tu jest pies pogrzebany - zero promocji = zero zainteresowania. A potrzeba tak niewiele - wystarczyłoby zakleić kilka miast plakatami i kilka reklam w telewizji puścic. Ponieważ jednak sprawa promocji rozbija się o brak pieniędzy - perspektywy zdobycia przez tę ksiązkę popularności są niewielkie. Chyba ze zdarzy się cud, i jakiś zachodni reżyser (czytaj hollywoodzki), nakręci na jej podstawie jakiś ckliwy film kostiumowy.
I wtedy zacznie się boom i obleżenie księgarń, a nazwisko Mary Renault stanie się w Polsce popularne :-D

Szczerze mówiąc, nie przypuszczam żeby ktoś z filmowego światka się tą pozycją zainteresował - wszak na sfilmowanie czeka jeszcze cała sterta komiksów o superbohaterach :-D
Użytkownik: Lykos 07.01.2008 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: I tu jest pies pogrzebany... | Stary_Zgred
Też myślałem, że warto by nakręcić film według książki Renault. Ksiązka jest bardzo "malarska", jest doskonałym półfabrykatem scenariusza. Ale niektóre ważne sceny byłoby trudno sfilmować. Mam na myśli sceny z bykami. Trzeba by zaangażować raczej gimnastyka niż aktora i to tak sprawnego jak Blanik, ale młodszego. I wymyślić jakieś trikowe podejście, bo zbiorowe sceny z bykiem byłyby bardziej niebezpieczne niż gonitwy w Pampelunie.

Film, nawet superprodukcja, niekoniecznie gwarantuje zainteresowanie książką. W roku 2004 Olivier Stone nakręcił "Aleksandra" w dużym stopniu według trylogii Mary Renault. Mimo to ksiązki nie zyskały na zainteresowaniu. Pomijając kwestię, czy to był film dobry (zdania krytyków i widzów są podzielone, ja go nie widziałem), był zrobiony z wielkim rozmachem i poprzedzony dużą reklamą. Samo to powinno jakoś odbić się na poczytności pierwowzoru literackiego. Tak się nie stało, być może dlatego, że za mało podkreślano związek fabuły z książkami Mary Renault, a temat jest znany z bardzo licznej literatury, zarówno powieściowej, jak i popularno-naukowej. Może w przypadku "Króla" musiałoby być inaczej.

I jeszcze jedno. Krytycy filmu Stone'a uważają, że film jest z jednej strony przydługi, a z drugiej - i tak przycięty, niestety w taki sposób, że czasem traci na tym zrozumiałość fabuły. Pewnie lepiej byłoby z tego zrobić serial. To samo może się zdarzyć z ewentualną próbą sfilmowania "Króla". Fabuła może się nie zmieścić w filmie. Tak jak było z filmem o Egipcjaninie Sinuhe sprzed ponad 50 lat. Tam wybrano wątki nienajważniejsze dla oddania klimatu książki, za to stosunkowo tanie i łatwe do sfilmowania i wyszło coś raczej nudnego, co broni się troszeczkę tylko egzotyką czasów i miejsca. Do sfilmowania "Króla" trzeba by naprawdę dobrego scenarzysty i reżysera i to takich, którzy czują dobrze epokę (nie wiem, czy tacy istnieją, musiałaby to być ekipa porównywalna z twórcami serialu o Klaudiuszu według Gravesa, ale to był serial raczej kameralny, bez większych scen zbiorowych, a zwłaszcza batalistycznych).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: