Dodany: 31.07.2005 19:04|Autor: norge
Wyrwać się z kukułczego gniazda
„Lot nad kukułczym gniazdem” jest niezwykle popularny w BiblioNETce. Widzę wyczerpujące recenzje na jego temat, więc postanowiłam podzielić się tylko kilkoma moimi przemyśleniami, gdyż książka jest za dobra, aby przejść nad nią tak po prostu do porządku dziennego.
Ma wszystkie charakterystyczne cechy wielkiej literatury: świetnie się czyta, budzi emocje, skłania do stawiania ważnych pytań i pozostaje na długo w pamięci. No i zadziwia niejednoznacznością. Osobiscie odbieram przesłanie tej powieści jako optymistyczne, aczkolwiek główny bohater McMurphy ponosi klęskę, a potężny kombinat funkcjonuje dalej i tak naprawdę nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Tak jak nikt nie jest w stanie zatrzymać ludzkiej nienawiści i przemocy, podziału na bitych i zastraszanych oraz tych, którzy siłą zmuszają ich do posłuchu.
I to pytanie, które mi się natrętnie nasuwa. Co powoduje, że my, ludzie, niejednokrotnie jesteśmy tak ślepi, że sami sobie tworzymy nonsensowne ograniczenia, niekonieczne konieczności, że tak łatwo ogarnia nas poczucie niemocy i poddajemy się wewnętrznemu zniewoleniu? Nie mogłam długo zapomnieć przerażonego szeptu McMurphy'ego: „Czy to ma być żart?”, kiedy dociera do niego, że w całym szpitalu mało kto jest na przymusowym leczeniu. I pyta jednego z pacjentów: „W takim razie dlaczego? Dlaczego godzisz się na to wszystko?”
Zainteresowała mnie postać autora, Kena Keseya. Brał on udział w kontestatorskim ruchu młodzieży zbuntowanej przeciwko konsumpcyjnemu modelowi życia starszego pokolenia. Zadebiutował tą właśnie powieścią w 1962 roku jako młody, niespełna dwudziestosiedmioletni człowiek. I od razu taki niebotyczny sukces!
Szpital psychiatryczny poznał z autopsji, pracował tam jako sanitariusz na nocnej zmianie. Jak widać, życie w „kukułczym gnieździe” (ang. cuckoo znaczy również wariat) i kontakt z pacjentami zastraszanymi przez personel musiały wywrzeć na nim bardzo silne wrażenie. Zaszokowało mnie, o czym dowiedziałam się z ”Posłowia” Tomasza Mirkowicza, że autor - w tajemnicy przed władzami szpitala - poddał się elektrowstrząsom, żeby lepiej opisać przeżycia Wodza z wstrząsówki.
Każdy powinien przeczytać. Ta lektura nigdy się nie zestarzeje...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.