Dodany: 24.06.2005 19:36|Autor: verdiana

Aż się chce wyjść z kina... i wychodzę!


Moją pierwszą książką Sieniewicza była przecudnej urody opowieść "Żydówek nie obsługujemy". Na fali jej niezwykłości postanowiłam przeczytać inne książki tego autora, a w bibliotece wpadłam właśnie na "Czwarte niebo".

Z przyjemnością stwierdzam, że mi się nie podobało. Z przyjemnością, bo fakt, że "Czwarte niebo" nie dorasta do "Żydówek", oznacza, że autor się rozwija i że jest szansa, że jego kolejna książka będzie lepsza niż "Żydówki", albo przynajmniej tak samo dobra.

Otóż "Czwarte niebo" jest w zasadzie o niczym. Niby o "lewakach i narodowcach, artystach-nieudacznikach i niespełnionych anarchistach grzęznących w sennym życiu prowincjonalnego miasta", a tak naprawdę o niczym. Można, rzecz jasna, powiedzieć, że właśnie tym jest ich życie – niczym. Ale przecież nawet to nic można by opisać "jakimś" językiem, a nie nijakim, znowu przywodzącym na myśl prozę Magdaleny Tulli, co w tej powieści jest wadą, nie zaletą. Nawet nic można opisać tak, że dech czytelnikowi zaprze, albo przynajmniej zatrzyma wzrok i uwagę na książce.

Aluzje i odniesienia do Gombrowicza i Bułhakowa, jak informuje notka na okładce, są, oczywiście, ale miałam wrażenie, że dopatruję się ich na siłę i że gdybym o nich nie wiedziała, gdybym się ich nie spodziewała, to nie byłyby zauważalne. A może wcale ich tam nie ma? Może tak naprawdę, jeśli się człowiek (czytelnik) postara, to znajdzie je wszędzie? W końcu wszystko do wszystkiego można odnieść, wszystko do wszystkiego porównać i wszystkiego się dopatrzyć...

Bohaterowie nijacy. Mieli być nijacy, to prawda. Ale nawet ta nijakość jest nijaka i nijako się o niej czyta. Nudy, panie dziejku. Książka jest tak nudna, jak życie jej bohaterów na rzeczonej prowincji.

Michał Witkowski (notka na okładce) ma nadzieję, że książka stanie się "kijem w mrowisko", a ja myślę, że jest na to zbyt nudna, zbyt nijaka, a więc zbyt odpychająca, żeby wzbudzić jakiekolwiek emocje, nawet negatywne, a co tu mówić o kiju w mrowisku. Czas już zweryfikował moje przekonanie – książka wydana w 2003 przeszła raczej bez echa. Myślę, że można ją sobie darować. W przeciwieństwie do "Żydówek nie obsługujemy" – tę trzeba przeczytać!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2628
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: