Dodany: 20.06.2005 01:11|Autor: kocio

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Jeden z nas
Marshall Michael (Marshall Smith Michael)

Requiem dla snu


Pokrewieństwo książek Smitha z Chandlerem z jednej a cyberpunkiem z drugiej strony widać natychmiast. Ba! W ogromnym stopniu to te dwie poetyki tworzą ich klimat. Po lekturze "Zmieniaków" mogę powiedzieć, że przynajmniej w tych dwóch powieściach schemat stylu jest dosyć jasny.

Co łączy, a co różni te trzy światy? Zacznijmy od Chandlera - tu znajdziemy przede wszystkim motyw zdegradowanego świata, w którym nie ma pozytywnych bohaterów. Świat spsiał, przestępstwo, a nawet zbrodnia, to chleb codzienny dla wszystkich, i to niezależnie od roli w społeczeństwie: mniejsi robią mniejsze przekręty, więksi - proporcjonalnie większe, "ale zasadniczo to jest jedna formacja nad wyraz pasożytnicza", jak śpiewa Kazik Staszewski. "Taka jest prawda, nieprawda, i innej prawdy nie ma" - wtóruje mu Barańczak w "Określonej epoce". Czy rzeczywiście? Niekoniecznie. Główny bohater jest tym jedynym, który zachował jeszcze resztki przyzwoitości w morzu degeneracji, więc ta inna prawda, prawdziwa i moralna, istnieje, ale walka o nią jest rzadkim dowodem heroizmu. Tym trudniejszego, że w sytuacji braku ładu społecznego to sam Marlowe musi sobie ustalać własny kodeks moralny. Jest jedynym sędzią, który, sam ułomny i bez wielkich nadziei na zmianę, wymierza sprawiedliwość na swoją miarę.

Bohater Smitha, Hap Thompson, żyje w nieco podobnych warunkach, ale po drugiej stronie cienkiej linii dzielącej prawo od bezprawia. To już nie prywatny detektyw, ale raczej drobna płotka świata przestępczego. Mimo tego i on nosi w sobie własną refleksję na temat świata. Żyje w ciemnej strefie, ale stara się szkodzić jak najmniej, i to zwykle tym, którzy sami na to zasłużyli. W pewnym miejscu Hap nawet przyznaje, że mógłby pewnie pracować w policji. Ma zresztą byłego kumpla, który akurat został gliną. Tyle podobieństwa do Chandlera. Różnica to znacznie weselszy klimat. Te same długie i pełne wyobraźni porównania u Smitha często śmieszą, zamiast budować ponury klimat, a krótkie wymiany zdań rodem z filmów sensacyjnych śmieszą tym bardziej. Hap bowiem jest osobą podchodzącą do życia i samego siebie z dystansem.

Z kolei od strony cyberpunka mamy nowy, wspaniały, stechnicyzowany świat, który jednak dzięki technice nie stał się nagle rajem. Tak, zdecydowanie wszystkie trzy wizje łączy przekonanie, że ludzie kiepsko zarządzają Ziemią, zaś jednostka musi sobie z tym bałaganem jakoś radzić, żeby wyjść na swoje. Szczególną cechą "Jednego z nas" jest inteligentny sprzęt AGD - taki, który potrafi gadać, chodzić, a nawet nawiązywać romanse... Poza tym internet dawno stał się tu normą i tylko zmienił postać: zamiast klepać wirtualne adresy, wchodzi się w wirtualną rzeczywistość i mamy tam właściwie drugi, równoległy świat, podobny z grubsza do swojego pierwowzoru. Ale i tu Smith ogłasza swoją niezależność. Mniej więcej w połowie książki, podobnie jak w "Zmieniakach", nieco zabawna, pokręcona historyjka kryminalna o pewnym błękitnym ptaku z półświatka zmienia trochę swój sens.

Wtedy na scenę wchodzą sny. Są właściwie obecne od początku, bo Hap żyje z nielegalnego odbierania cudzych koszmarów i ciężkich wspomnień, aby je pozbawić części mocy. W pewnej chwili jednak chandlerowskie i cyberpunkowe nawiązania odchodzą na drugi plan, a Smith zaczyna mówić swoim głosem. Introspekcje Hapa są zupełnie na serio. Nie ma w nich ani grama wesołkowatości. Jest za to poszukiwanie czegoś ważnego, metafizycznej prawdy. Jakimś cudem autorowi udaje się ten nowy wątek gładko włączyć w akcję, więc nie sprawia to wrażenia deus ex machina. Po prostu pod tkanką rzeczywistości istnieje cały czas inny wymiar, z którym można się porozumieć poprzez sny, a który tylko nagle staje się ważny dla wyjaśnienia zagadek spiętrzających się w powieści. Tak ważny, że nie sposób go pominąć - ale nie zamierzam tu psuć Smithowi zakończenia.

Michael Marshall Smith jest dziwnym autorem. Pisze zgrabne opowieści, które innym mogłyby wystarczyć na wiele tomów łatwej prozy sensacyjnej, której czytelnicy nawet nie zorientowaliby się w jej wtórności. Tymczasem, gdy już akcja dobrze się nakręci, Smith wyciąga z szuflady swój ulubiony temat, sny, i nadaje im wielką wagę dla świata. Najważniejsze, że robi to szczerze. Spod przebrania rzemieślnika wychodzi oto prawdziwy artysta, który chce podzielić się z czytelnikami czymś niezwykłym, i każe inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Nie wystarcza mu sprawna zabawa słowem. To rozumiem, i to lubię.

W "Jednym z nas" idzie chyba jednak trochę za daleko, i dlatego większym sentymentem darzę nadal debiutanckie "Zmieniaki". Ale to nie znaczy, że nie warto zabrać się za tę lekturę, a już z całą pewnością zapoluję na "Niewidzialnych", jego kolejną powieść. Ciekawe, co tam będzie o snach...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2386
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: