Dodany: 16.05.2005 22:16|Autor: krzysio

Dobra, ale...


Asimova czytam od dawna i czytam wszystko. "Nastanie nocy" przeczytałem dopiero teraz i nieco się rozczarowałem. Czyta się dobrze i z zaciekawieniem typu "co dalej?". Niestety, od Asimova wymagam więcej. Zawsze podziwiałem logiczną konstrukcję jego książek, tutaj jest kilka błędów, a może raczej niedociągnięć, które obniżają ocenę ogólną. Daje się też zauważyć pewna niespójność, ale to może wina współautorstwa.

Kilka słów o fabule; sam pomysł ciekawy - mamy planetę, która ma sześć "słońc", z których zwykle na niebie widoczne są dwa, trzy lub cztery, rzadziej jedno lub pięć. W związku z tym mieszkańcy tej planety (zwanej Kalgasz) nie znają nocy, a ciemność budzi u nich paniczny lęk. Zdarza się jednak raz na 2049 lat, że nastaje ciemność... powoduje to praktycznie kres cywilizacji i jej odbudowę prawie od podstaw. I tu jeden ze słabych punktów: jeśli nastaje ciemność, to najwyżej na połowie planety (na drugiej widoczne są "słońca", których na zaciemnionej nie ma), a o tym książka w zasadzie nie wspomina, chociaż jest wzmianka, że na drugiej połowie też są państwa o porównywalnym stopniu rozwoju. Opis skutków ciemności i prób opanowania chaosu niezły, ale wspomniana nielogiczność (a raczej przemilczenie) razi.

Mimo wszystko, polecam!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6131
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: first-pepe 14.06.2009 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Asimova czytam od dawna i... | krzysio
Zgadzam się z przedmówcą. Dodam nawet że owa nielogiczność jest do tego stopnia "kosmiczna" że kładzie wiarygodność całej książki. Doprawdy od około strony 150 kiedy okazuje się na czym tak naprawdę polega owa Ciemność i następuje koniec znakomitej pierwszej części książki następuje ostry spadek jakościowy, który trwa już do samego końca. Dotrwałem do końca tylko dlatego że cały czas miałem nadzieję na to, że wszystkie bzdury uda się jakoś wyjaśnić. Ale czego można spodziewać się po Silverbergu, wyrobniku fantastyki podobnym do Higginsa czy Mastertona w swoich gatunkach.
Szkoda czasu na tę książkę poza wspomnianym początkiem. To, co sprawdziło się pod piórem Asimova w krótkiej formie, jako powieść stanowi kompletne nieporozumienie. Nie pozostaje nic innego jak odszukać stare opowiadanie Asimova.
Użytkownik: Riven 21.08.2009 11:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Asimova czytam od dawna i... | krzysio
"Nastanie nocy", mimo pewnych niedociągnięć natury logicznej jest jednak wspaniałą książką. Daje barwny obraz upadku cywilizacji i szerzącej się anarchii i chaosu, który następuje w jego wyniku. Czuć w niej rękę Asimova. Książkę czytałem już dawno i nie pamiętam jak to dokładnie było z tym zaćmieniem, ale wówczas przyjąłem, że na całej planecie ciemność panowała przeciętnie około kilku godzin (czyli dostatecznie długo). Zakładając, że Kalgasz 2 przemknął dostatecznie blisko planety, jego tarcza była tak duża, że mogła blokować dostęp promieni słonecznych podczas jej pełnego obrotu. Może jednak coś mi się myli. Niezależnie od tego ewentualnego "zgrzytu" i paru innych (ciężko np. wytłumaczyć dlaczego w czasie rozwoju cywilizacji nie drążyło się kopalń, czy też nie wchodzono do ciemnej piwnicy w swoim domu itp.), mocne strony zdecydowanie przeważają - przede wszystkim fabuła i pomysł jako taki. Wiarygodność całego przebiegu zdarzeń, jakkolwiek istotna, ma tu jednak nieco mniejsze znaczenie.
Polacam "Nastanie nocy", to prawdziwa uczta, nie tylko dla miłośników s-f.
Użytkownik: Falcon64 12.01.2017 23:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Asimova czytam od dawna i... | krzysio
W ramach nadrabiania zaległości sięgnąłem w końcu po książkę, która czekała na przeczytanie od lat. Zgadzam się zasadniczo z wyrażonymi wyżej opiniami: czyta się ją nieźle, ale obniżam ocenę o cały punkt za dwie nielogiczności, których Asimov (rasowy naukowiec, nie jakiś tam fantasta-amator) nie miał prawa popełnić!
Po pierwsze, zaćmienie jedynego widocznego słońca na jednej półkuli wiąże się z widocznością pięciu pozostałych na drugiej i nie ma tu tłumaczenia, że Kalgasz 2 (obiekt zasłaniający tarczę słońca) jest pozornie tak duży, że może blokować dostęp promieni słonecznych podczas pełnego obrotu planety. Taka sytuacja jest chyba możliwa, ale pozostałe pięć słońc nie porusza się synchronicznie (względem siebie i względem Kalgasza 2), w ten sposób, że przez cały okres zaćmienia żadne z nich nie będzie widoczne po zaciemnionej stronie! A zatem, przesłonięta będzie tylko część powierzchni planety i to raczej nie na długo, bo w raczej krótkim czasie któreś z pięciu słońc powinno wyjrzeć zza horyzontu.
Drugie uchybienie jest tak naiwne, że nawet przedszkolak by je wyśmiał! Sam Autor również się połapał i próbował je wyjaśnić, zrobił to jednak równie nieudanie. Pozwolę sobie zacytować fragment (s.195-196, wyd. z 1993 r.):
"Gdybyś znalazł się w Ciemności, czego byś nade wszystko pragnął? (...)
- Myślę, że światła.
- Tak! (...) Właśnie tak! Światła!
- I co z tego?
- A jak zdobędziesz światło?
- Przekręcając kontakt. - Teremon wskazał przycisk na ścianie.
- Tak jest! - Szirin zachichotał szyderczo. - I bogowie w swojej nieskończonej dobroci dostarczą ci tyle prądu, ile tylko zechcesz, ponieważ elektrownia, oczywiście, nie pracuje - generatory nagle się zatrzymują, ich obsługa potyka się i nawołuje do siebie w ciemnościach, to samo zresztą dzieje się z kontrolerami linii przesyłowych. (...)
- Skąd wziąć światło, kiedy staną elektrownie? - pytał dalej Szirin. - Może z bożych światełek? Wszystkie zasilane są z baterii. Ale załóżmy, że nie masz pod ręką bożego światełka. Znajdujesz się na ulicy w Ciemności, a boże światełko czeka w domu, tuż obok twego łóżka."
W chwili największego zagrożenia w dziejach całej cywilizacji generatory w elektrowniach stają, bo... no właśnie, dlaczego? Zapada ciemność w elektrowni, obsługa potyka się o własne nogi (może niech usiądą, wtedy przestana się potykać). Stare powiedzenia mówią, że najciemniej jest pod latarnią, a szewc chodzi boso, ale bez przesady, czy w elektrowni nie mogą zainstalować elektrycznego oświetlenia?
A te słynne boże światełka, które przecież nigdy nie gasną (albo inne lampy na baterie) - czy w obliczu armagedonu, nawet jeśli wielu w niego nie wierzy, czy nie lepiej mieć taką lampkę przy sobie, na wszelki wypadek, albo nawet zostać w domu? to tylko kilka godzin...
Gdyby nie te dwie kwestie, które nie są drobiazgami, bo mają zasadnicze znaczenie dla fabuły, moja ocena byłaby zdecydowanie wyższa...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: