Dodany: 07.06.2004 22:23|Autor: deyna

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Zielnik miłosny i inne liryki
Baran Józef

Pachnie kwiatami


Autor tego tomiku wierszy ma naprawdę ładny charakter pisma. A przynajmniej miał kilka lat temu, kiedy wpisał mi na pierwszej stronie dedykację. Na pewno ma też ładne myśli, bo w bardzo subtelny i ciepły sposób dokumentuje i grę między kobietą a mężczyzną i zbiera w słowa ludzkie i nie ludzkie historie, dylematy i dramaty.

Liczyłam kiedyś wiersze w "Zielniku...". Czterdzieści? Może trochę mniej. Przeczytałam wszystkie. Mam takie, które cytuję znajomym na pocieszenie i mam takie, które z pamięci powtarzam w głowie, gdy potrzebuję trafnego komentarza do sytuacji. Ale są i takie, które nie mówią do mnie zupełnie, jak to wiersze. Pisząc recenzję zbioru wierszy można chyba jedynie skupić się na tych, które są dla czytelnika ważne.

Przemawia do mnie "Ballada zimowa", którą - gdybym jej nie znała - mogłabym przypisać Tuwimowi. Uwielbiam "Bezszelestnie" za jedną myśl łączącą lepiej niż każdy telefon. Uśmiecham się przy "Wierszyku do wiosennego sztambucha" za pomysł zawierzenia "światu na oczy". "Na Łące" zawsze pachnie tym słodkim zapachem koniczyny i tego chwastu, którego nazwy nigdy nie mogłam zapamiętać. "On i ona" w środku rozmarzenia uczynnie sprowadza mnie na ziemię. Jesień czuję podobnie jak w wierszu, który Józef Baran dedykuje Bożenie Korskiej. Nie lubię i nie mogę zrozumieć "Ślubu".

To "Piosenkę dla tych co się rozstają" umiem na pamięć i powtarzam, gdy trzeba, a "Wojnę i pokój" recytuję z zamienionymi osobami. I zawsze boli mnie "Kobieta...", mój ulubiony, jeśli tak można to ująć, z wierszy. Najbardziej do mnie przemawiający, najbardziej osobisty. Gdybym miała kiedyś okazję, spytałabym autora o tę kobietę. Bo jej się nie da wymyśleć, nie wierzę w takie rzeczy. Wierzę, że poeci widzą więcej i niewątpliwie ma ten dar Józef Baran. Ale nie wierzę, że kogoś takiego potrafił wykreować w wyobraźni.

Wyszczególnienie tych wierszy, które przemawiają do mnie czyni recenzję tak bardzo subiektywną, że wręcz bezużyteczną. Ale jedyne, na czym jeszcze mogłabym się skupić to spójność całego zbioru. Zawsze miałam wrażenie, że czytając wiersze po kolei idzie się przez cały rok. A nawet trochę dłużej, od jarzębin jednego roku, tuż po pierwszym przymrozku, aż do wigilii następnego. Ze wszystkich form, bez względu na porę roku, tchnie miłością czy to cielesną, ułożoną na skraju łóżka, czy rozłączoną, tęskniącą zza morza, czy też taką zwykłą codzienną lub jej najokrutniejszym brakiem. Miłość, zawsze czuła, zawsze warta tego, by po nią się schylić.

Jak po najmniejszy kwiat.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2388
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: