Dodany: 13.03.2024 19:44|Autor: Marioosh

Książka: 95-16
Rudzki Jan

Wciągająco, ale prosto i schematycznie


Jan Szel, redaktor działu zagranicznego „Trybuny Wrocławskiej”, wyjeżdża do Frankfurtu – oficjalnie po to, by napisać reportaż o rozwoju ekonomicznym NRF, a bardziej, żeby w miejscowości Grosswiesen odwiedzić Leona Traube, który przed dwoma miesiącami przysłał mu niepokojący list. Szel razem z Traubem oraz Amerykaninem Paulem Johnsonem przed piętnastu laty przebywał w obozie koncentracyjnym Wolfsbruck, w którym doktor Bruno Schuricke dokonywał eksperymentów na więźniach. U schyłku wojny Traube, Szel i Johnson uczestniczyli w wywozie dokumentacji medycznej z obozu do Grosswiesen; nalot aliantów zburzył jednak miasto, a trzej więźniowie zostali na dwa tygodnie uwięzieni w piwnicy zrujnowanego domu doktora. Teraz zaniepokojony Szel przyjeżdża do miasta i odkrywa, że Traube przed kilkoma dniami się powiesił; podejrzane okoliczności wskazują jednak na to, że to mogło nie być samobójstwo. Prokuratorem w Grosswiesen jest Paul Johnson; kilka lat po wojnie Amerykanie zaproponowali mu zostanie oficerem łącznikowym. Szel wraz z Johnsonem i miejscowym komisarzem policji zaczyna dochodzenie; w pierwszej kolejności trafia na lokalnego pijaka, który twierdzi, że Traubego zabili „oni”, bo dowiedzieli się o zawartości pewnej walizki.

Książka od początku jest bardzo wciągająca, akcja jest potoczysta, a treść jest wiarygodna i łatwa w odbiorze – co z tego jednak, skoro średnio oczytany czytelnik kryminałów błyskawicznie domyśli się jej rozwinięcia i zakończenia? Autor bardzo szybko odsłania wszystkie karty i już niespełna w połowie książki zgadujemy, gdzie może się ukrywać doktor Schuricke, kim naprawdę jest Paul Johnson, co znajduje się w walizce z brązowej fibry i kto jest użytkownikiem telefonu o numerze 95-16. Nie oszukujmy się jednak – książka powstała w 1962 roku, kiedy stosunki polsko-niemieckie ulegały systematycznemu pogorszeniu, co zresztą było widać w serii „Labirynt”: kryminałów stylizowanych na angielską klasykę zaczynało być coraz mniej, a powstawało coraz więcej książek o odradzaniu się nastrojów faszystowskich. Ale czy tak było naprawdę? Czy nie chodziło głównie o podsycenie wrogości wobec wiecznego wroga? Wszak zastraszonym społeczeństwem łatwiej manipulować. Mamy więc książkę łatwą, dobrze się czytającą i schematyczną: mądry Polak, głupi Niemcy i Amerykanie; czyta się to wszystko lekko, ale jeszcze lżej zapomina.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 45
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: