Dodany: 03.03.2024 17:34|Autor: zielkowiak

Książka: Trudna sztuka latania
Jakubowicz Martyna

1 osoba poleca ten tekst.

W domach z betonu nie ma łatwej miłości…


Martyna Jakubowicz była moją sąsiadką z osiedla, z jej córką Patrycją znałyśmy się osobiście, byłyśmy instruktorkami harcerskimi w Hufcu Mokotów. Piosenki Martyny Jakubowicz uwielbiam jeszcze z kaset magnetofonowych odtwarzanych w walkmanie. Nigdy, przenigdy nie przyszłoby mi do głowy, że jej ojcem był Tadeusz Żychiewicz, przez wiele lat redaktor Tygodnika Powszechnego prowadzący w nim rubrykę „Poczta ojca Malachiasza”. Twórczość Martyny na pierwszy rzut oka nijak nie kojarzy się z rzymskim katolicyzmem… ale wiadomo, dzieci często dokonują wyborów innych niż rodzice.

W autobiografii "Trudna sztuka latania" jest wiele wątków o trudnych wyborach. Czasami przodkowie Martyny Jakubowicz naprawdę znajdowali się miedzy Scyllą a Charybdą. Piosenkarka kreśli najpierw obraz swoich dziadków, ta część podobała mi się najmniej. Za dużo tam uproszczonych odniesień do wydarzeń historycznych. Opis dalszych stosunków rodzinnych jest dużo ciekawszy. Nieprosta miłość bardzo odmiennych z charakterów rodziców, którzy mimo różnic wytrwali w małżeństwie ze sobą prawie pół wieku. Oboje głęboko wierzący katolicy. Mama -wybitna historyczka sztuki, która w krakowskim mieszkanku zrobiła wielotomowy skład książek, a po urodzeniu dziecka oddała je na kilka lat na wychowanie babci w Katowicach, z rzadka odwiedzając. Tata szukający Prawdy i Miłości w teologii, ale wierzący też w moc wychowawczą bambusowej trzcinki (jak wielu dorosłych wtedy). W tym wszystkim dwoje dzieci. Córka i syn. Mała Martynka przeżywająca niejednokrotnie momenty porzucenia. Nie tylko wtedy, gdy zostaje zostawiona na Śląsku i gdy po kilku latach rodzice ją jednak bez słowa zabierają do siebie do Krakowa.

Mimo, że Martyna była wychowywana w zimnym domu, to opisuje go z jakąś czułością, ciepłem, próbą zrozumienia wyborów dorosłych i wybaczenia im. Zresztą podobnie jest z opowieścią o innych trudnych wydarzeniach w jej życiu, a było ich wiele: gdy nie zdaje w liceum, gdy jej pierwszy chłopak (później mąż), a potem następni partnerzy przestają ją kochać, gdy nie udaje jej się utrzymać we Wrocławiu klubu „Gumowa Róża”, który założyła, gdy nie zawsze jej twórczość jest doceniana. Wszystko opisane jest z jakąś miękkością. Taką, jaką charakteryzuje się jej twórczość.

O twórczości, trasach koncertowych, płytach i przebojach jest zresztą w książce stosunkowo niewiele wiadomości. To jest raczej opis życia Martyny Jakubowicz, niż zapis jej estradowej działalności. Chociaż oczywiście są rozdziały dotyczące debiutu w warszawskim klubie Remont, udziału w I Jesieni z Bluesem w Białymstoku, powstania takich utworów jak "Domy z betonu", czy płyt "I Ching", "Patchwork", "Kołysz mnie" oraz koncertów z piosenkami Boba Dylana i Joni Mitchell. Opowieści są krótkie, rozdziały kilkustronicowe. Dla mnie to ogromna zaleta, bo można było łatwiej zakończyć w sensownym momencie czytanie w autobusach.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 64
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: