Dodany: 02.05.2005 19:23|Autor: Shadowmage

Inaczej, ale równie dobrze


Lether to królestwo, którym rządzi jedna siła – pieniądz. Wszelkie relacje społeczne sprowadzają się do prostej rachuby ekonomicznej: kto, u kogo i na ile jest zadłużony. Bogacze są powszechnie poważani, a biedacy pogardzani, traktowani jak niewolnicy. Mieszkańcy są pazerni na coraz to nowe bogactwa. Podbijają kolejnych sąsiadów za pomocą mieszaniny sposobów ekonomicznych i militarnych. Zniewolone ludy zostają obdarte ze swojego dziedzictwa, ich kultura zostaje zastąpiona letheryjską wizją pogoni za pieniędzmi.

W swym zapędzie Lether skierował wzrok na żyjących daleko na północy Tiste Edur. Wydają się łatwym przeciwnikiem. Żyją głównie z łowiectwa, nie widać przejawów wysoko rozwiniętej cywilizacji. Wydają się pogrążeni we wspomnieniach o swoich starożytnych przodkach. Niemniej coś się zaczęło wśród nich dziać, po raz pierwszy plemiona są zjednoczone pod przywództwem króla-czarnoksiężnika, za którym stoi jakaś jeszcze większa moc. Napięcie pomiędzy oboma państwami błyskawicznie wzrasta, wszystko zmierza do nieuniknionego konfliktu.

„Przypływy nocy” to piąty tom cyklu „Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych”. Tradycyjnie już wydawca podzielił go na dwie części, o podtytułach „Misterny plan” i „Siódme Zamknięcie”. Tym razem Erikson przenosi nas na zupełnie nowy kontynent, na pozór odcięty od krain znanych do tej pory. Miało to miejsce tysiące lat temu, dzięki czemu zarówno kultura, jak i system magii (zamiast Domów mamy starożytne Twierdze) wyewoluował w zupełnie inny sposób. Pełno jest w nich śladów sięgających czasów Pierwszego Imperium. Właśnie Siódme Zamknięcie ma być momentem jego odrodzenia.

W „Przypływach nocy” czekają nas zupełnie nowe przygody i zupełnie nowi bohaterowie... No, może nie do końca. Gdzieś w tle czai się Przykuty, snując swój złowieszczy plan, a jedną z głównych postaci jest Trull Sengar. Powieść opowiada o jego wcześniejszych losach, które doprowadziły go do sytuacji, w jakiej poznaliśmy go w „Domu Łańcuchów”. Wnikliwy czytelnik już się pewnie domyśla, że „Przypływy nocy” rzucają nowe światło na szereg tajemniczych wydarzeń z Tiste Edur w roli głównej, które miały miejsce w poprzednich tomach. Jednakże koniec powieści nie nadrabia czasowych zaległości i możemy się spodziewać w przyszłości jeszcze jednej powieści traktującej o rodzącym się imperium Tiste Edur – bo właśnie o tym jest ta książka.

Jak zwykle u Eriksona, nie zabrakło wartkiej akcji, wielostopniowej intrygi i opisu walk, choć tego ostatniego jest jakby mniej. Jest to bez wątpienia ciekawe i znacznie uprzyjemniające lekturę, ale pod przykrywką epickiej sagi autor porusza jakiś istotny problem. Tym razem Erikson wziął na warsztat honor, przywiązanie i zależności międzyludzkie. Skonstruował skomplikowaną sieć powiązań między bohaterami. Cesarz nie może obejść się bez niewolnika, który jest pogardzany nawet wśród innych niewolników z powodu długu przodków. Letheryjczycy pozostają zadłużeni nawet w niewoli u Tiste Edur. Podobnych przykładów jest wiele, a ich wymowa skłania do zastanowienia się nad ludzką naturą. Czy faktycznie cierpimy za błędy przodków? Czy jesteśmy małostkowi, sądzimy innych po pozorach? Czy zaślepieni małymi rzeczami nie dostrzegamy rzeczy większych i ważniejszych? I wreszcie, czy naprawdę jesteśmy tak żałośnie śmieszni? Erikson nie daje na to wyraźnej odpowiedzi, ale z wrodzonym cynizmem pokazuje najgorsze strony ludzkiej natury.

Jednym z ważniejszych elementów w prozie Eriksona są bohaterowie. Tym razem nie ma tak wyraźnych postaci jak Sójeczka, Skrzypek czy Anomander Rake, niemniej jest kilka wartych uwagi. Po stronie Letheryjczyków śledzimy losy trójki braci Beddictów. Każdy z nich osiągnął szczyt swoich możliwości, i wszyscy oprócz najmłodszego spadli z niego z wielkim hukiem – lub taka panuje powszechna opinia. Hull, zdradzony przez swego władcę, pełen goryczy, chce się zemścić na ojczystym kraju. Tehol, genialny kupiec, jednego dnia stracił wszystko, by oddać się życiu w ubóstwie, gdyż nienawidzi chciwości swych rodaków. Brys jest królewskim obrońcą, najlepszym szermierzem kraju. Już wkrótce będzie musiał wykorzystać swoje umiejętności... Wśród Edur mamy rodzeństwo z rodu Sengarów. Najstarszy, Fear, jest uosobieniem honoru i wierności; genialny przywódca, świetny wojownik. To, co wydaje się jego największą cnotą, okaże się jego największym przekleństwem. Trull, również świetny wojownik, w głębi duszy nie lubi walczyć. Jako jeden z nielicznych uważnie obserwuje przebieg wydarzeń i nie daje się mu porwać, stoi jakby z boku. Zadaje wiele niewygodnych pytań. Brak zaangażowania i nadmierna dociekliwość także mogą być przekleństwem. Trzeci z nich, Bindas, musi wybrać, gdzie ulokować wierność. Najmłodszy, Rhulad, jest pełen niezaspokojonych żądz, gorąca krew skłania go do nieprzemyślanych i gwałtownych czynów. Będzie to miało tragiczne konsekwencje dla całego świata... Oczywiście jest też szereg drugoplanowych postaci, co nie znaczy, że mniej interesujących czy mniej znaczących. Często jest wręcz przeciwnie.

Tragizm i dylematy towarzyszą postaciom na każdym kroku. W wielu przypadkach nie ma dobrych wyborów, są tylko złe i jeszcze gorsze. Niespełnione ambicje, zawiedzione nadzieje, brak wiary w innych to stałe problemy bohaterów Eriksona. Związani okolicznościami, tkwiąc w matni sprzecznych uczuć, stoją sparaliżowani, niezdolni do podjęcia działań. Miejscami jest to bardzo przygnębiający obraz...

W swej prozie Erikson zdążył już nas przyzwyczaić do głębokiego cynizmu i fatalizmu. Ważnym elementem był także humor. Właśnie ten aspekt nabrał nowego wymiaru w „Przypływach nocy”. Stało się to głównie za sprawą Tehola i jego lokaja Bugga. Obaj nie są tymi, kim wydają się na pierwszy rzut oka. Na pozór żyją w totalnej biedzie i nieróbstwie. Prześcigają się w tworzeniu obrazu ludzkiej degeneracji i upadku. Ich dialogi i działania miejscami przekraczają granice absurdu, co chwilę powodują wybuchy śmiechu. Ciężko porównać ten humor do czegoś innego. Chyba najbliższe by mu było określenie „pratchettowski”. Czyżby Erikson, mieszkając od pewnego czasu w Anglii, zdążył już przesiąknąć słynnym brytyjskim humorem? Mnie to bardzo odpowiada, ale wiem, że nie każdemu taka zmiana będzie pasować.

„Przypływy nocy” są powieścią nieco inną niż pozostałe książki cyklu. Oprócz wspomnianego humoru zmianą jest także nieco inne rozłożenie nacisku na poszczególne elementy. Mniej jest akcji, opisów działań wojennych. Zamiast tego autor skupił się na zagadnieniach związanych z psychologią, filozofią i socjologią wykreowanego świata (choć silne analogie do naszego nie są zbyt mocno ukryte). Czy to dobry kierunek? Nie jestem do końca przekonany. Na razie nie mam żadnych obiekcji, ale dążenie tym tropem dalej może się okazać błędem Eriksona. Myślę jednak, że gdy akcja powróci na ziemie znane z pierwszych czterech tomów, znów będziemy świadkami epickich bitew i pojedynków między ascendentami w stopniu zaspokajającym wymagania wszystkich malkontentów.

Ocena: 9/10

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5927
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Amhotep 11.05.2005 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Lether to królestwo, któr... | Shadowmage
"Malazjańska..." to długi cykl i dobrze że Erikson nie robi wszystkiego na jedno kopyto, że stara sie sięgnąć po nieco inny styl.
Tak samo doceniam "Krwary Trop", miła odskocznia od głównych wątków.
Użytkownik: 0lukasz0 13.05.2005 19:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Lether to królestwo, któr... | Shadowmage
Inaczej, ale równie dobrze - to zdanie doskonale obrazuje moje odczucia.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: