Dodany: 21.02.2024 22:19|Autor: Marioosh

Smutne i nijakie pożegnanie detektywa


Po „Długim pożegnaniu” na następną książkę Chandlera trzeba było czekać cztery i pół roku; w tym czasie w życiu autora wiele się wydarzyło i kto wie, czy miał on jeszcze ochotę coś pisać. Najpierw śmierć żony, potem nieudana próba samobójcza, która bardziej chyba miała być manifestacją niż odebraniem sobie życia, potem przeprowadzka do Anglii, coraz większa samotność i coraz większy alkoholizm, a w końcu powrót do USA – i wreszcie w 1956 roku postanowił przerobić niewykorzystany przez Universal Studios scenariusz z 1947 roku i zrobić z niego powieść.

Tym razem do Marlowe'a dzwoni mecenas Clyde Umney – firma adwokacka z Waszyngtonu chce, by ktoś zidentyfikował na dworcu w Los Angeles Eleanor King, śledził ją i poinformował, gdzie się zatrzyma. Marlowe szybko namierza dziewczynę, nawiązuje z nią znajomość, ale zauważa, że kręci się koło niej mężczyzna sprawiający wrażenie szantażysty. Dziewczyna udaje się do miejscowości Esmeralda w pobliżu San Diego i tam podaje się za Betty Mayfield; wkrótce informuje ona detektywa, że na balkonie jej mieszkania leży martwy Larry Mitchell, szantażysta z dworca. Marlowe na balkonie żadnego trupa nie znajduje, a od Clyde'a Umneya dowiaduje się, że dziewczyna była zaufaną sekretarką pewnej ważnej osoby i uciekła, zabierając istotne i niebezpieczne dokumenty, którymi sama mogłaby go szantażować. Detektyw w to nie wierzy ale i tak wciąż nie może zrozumieć, o co w tej sprawie chodzi; w pewnym momencie mówi: „Gdybym był rozsądny, wziąłbym walizkę i pojechał do domu, zapominając o niej”*.

W zgodnej opinii krytyków i czytelników „Playback” to najsłabsza książka Chandlera; Tom Hiney w biografii autora pisze, że recenzenci litościwie bardziej skupiali się na całości jego twórczości; sam uważam, że swoim poprzedniczkom nie dorasta ona do pięt. Philip Marlowe zawsze był postacią, która skupiała w sobie takie cechy, jakie autor chciał posiadać; tutaj widzimy detektywa już nie zblazowanego, ale wręcz zmęczonego i zniechęconego. Marlowe nie rzuca tutaj swoimi ripostami, nie rozmyśla nad sensem życia ani nawet nie gra ze sobą w szachy; nie ma tu tego gorzkiego nastroju ani smutnawego klimatu czarnego kryminału z pozostałych powieści; nie ma zmęczonego, brudnego i nieuczciwego Los Angeles; jest po prostu tak sobie i książka sprawia wrażenie napisanej na odczepnego. Nawet zakończenie jest jakieś dziwaczne – do detektywa siedzącego samotnie w swoim mieszkaniu ni stąd ni zowąd dzwoni z Paryża Linda Loring, która półtora roku temu odrzuciła go w „Długim pożegnaniu”, a teraz mówi, że za nim tęskni i chce za niego wyjść. To jest ostatnia książka Chandlera wydana w całości za jego życia; za trzydzieści lat spadkobiercy autora znajdą kontynuatora jego niedokończonej powieści „Poodle Springs” ale to już będzie siódma woda po kisielu. Krótko mówiąc, „Playback” (swoją drogą, do czego odnosi się ten tytuł?) jest dość smutnym zakończeniem kariery Raymonda Chandlera; jeśli ktoś ma ochotę poznać jego twórczość, to niech od tej książki nie zaczyna.

*Raymond Chandler, „Playback”, tłum. Leszek Stafiej, wyd. Czytelnik, 1986, str. 98.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 40
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: