Dodany: 19.01.2024 11:57|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Bardziej artystka czy bardziej detektyw?


Świadomość, że książka, którą mam czytać, to „kryminał retro z nutą humoru” (lub coś podobnego), zwykle przyprawia mnie o niepewność, bo trafiło mi się już parę nieudanych doświadczeń czytelniczych z ty gatunku, będących zupełnie. Jednak czasem potrzebuję czegoś lżejszego. I tu pierwsze spotkanie z Franciszką Eleonorą Tańską – młodą kobietą ze środowiska ziemiańskiego, niemogącą się pozbierać po śmierci narzeczonego i szukającą oparcia w świecie sztuki – okazało się całkiem udane.

Jej przyszłość, jak tylu innych panien z dworku, miała być prosta i przewidywalna: „ślub i przeprowadzka, potem dzieci, zarządzanie służbą i gospodarstwem, lektura i malowanie dla przyjemności, cotygodniowy obiad z księdzem proboszczem, regularne wyjazdy do wód, może mecenat i wspieraniem dobrym słowem oraz solidnym datkiem jakiejś ochronki”[1] – tymczasem wojna zniweczyła te plany, zabierając na zawsze ukochanego Sewera. W rodzinnym domu wspomnienia sprawiały zbyt wiele bólu, więc Frania wyjechała do stolicy, gdzie może liczyć na wsparcie ustosunkowanej ciotki (z którego zresztą stara się zbytnio nie korzystać) oraz zatopić się w pracy i bogatym życiu towarzyskim i kulturalnym (w towarzystwie dziennikarki Loli Nowickiej i handlarza win, Sándora Bercsényiego, z którymi od pierwszych chwil znajomości połączyła ją serdeczna przyjaźń), zakładając, że powoli odzyska spokój i skupienie, potrzebne do tworzenia (tymczasem jednak każda próba malowania kończy się fiaskiem). Praca znalazła się w Muzeum Narodowym i sprawia jej sporo satysfakcji… aż do chwili, gdy galeria współczesnego malarstwa polskiego wzbogaca się o trzy nowe płótna, podarowane lub wypożyczone przez właścicieli prywatnych, w tym nieznany do tej pory obraz Józefa Chełmońskiego. To właśnie dzieło przepada bez śladu w dniu odsłonięcia wystawy. Podejrzenie pada na pracowników muzeum, bo przecież nikt inny prócz nich i właściciela nie wiedział, że „Kukułka” tam się znajduje. Frania przy wydatnym wsparciu Loli i Sándora stara się na własną rękę dociec, w jaki sposób obraz wywędrował ze strzeżonego budynku. Dzięki własnym doświadczeniom malarskim uda jej się to szybciej, niż policji, ale mało będzie brakowało do tego, by ani obraz, ani ona sama nie ujrzeli już światła dziennego…

A po drodze zobaczymy kawałek przedwojennej Warszawy, z lokalnymi klimacikami i autentykami historycznymi (Lola używa „pudru Miraculum doktora Lustra”[2], który właśnie w roku 1924, gdy rozgrywa się akcja, wszedł na rynek i zapoczątkował dobrą passę znanej do dziś firmy kosmetycznej; w lokalu „Gastronomia” siedzi przy stoliku doktor Sadowska, „pierwsza kobieta, która obroniła doktorat z medycyny w Petersburgu”[3], itd.) i sporą liczbą typów charakterystycznych na czele z samą główną bohaterką i jej przyjaciółmi (Lola to kobieta wyzwolona, w dodatku o odmiennej orientacji seksualnej, Sándor – bon vivant i kobieciarz, skrycie marzący o prawdziwej miłości; dalej idą: Marynia Myszak, pomoc domowa Frani, przygarnięta przez nią wbrew opinii ciotki Eleonory (bo ta wytworna dama na pewno nie zatrudniłaby matki nieślubnego dziecka, zwolnionej z poprzedniej posady bez referencji), Teofila Szum, zarabiająca na życie jako medium na fali jeszcze przedwojennej, a wciąż trwającej mody na spirytyzm, Irma Firlej, aktualna flama Sándora, czy hrabia Kozieliński, właściciel „Kukułki”, a i to nie wszystkie postacie zwracające uwagę).

Humor jest głównie sytuacyjny i raczej dyskretny, intryga spójna i nieprzerysowana (jedyne, do czego nie jestem w pełni przekonana, to detal techniczny dotyczący zniknięcia obrazu: Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu), bohaterowie sympatyczni, a i do strony stylistyczno-językowej nie ma się co przyczepić (jeżeli już, to do korekty, ale i tu kiksy są niewielkie: pomylone imię postaci epizodycznej – dozorca Cieplik na str. 212-213 pięć razy jest Czesławem, raz Antonim – i dwa razy ta sama literówka w nazwie koloru: „grantową suknię”, „grantową szarfą”[4]).

Jeśli autorka zechce kontynuować planowaną serię przygód Frani, z przyjemnością przeczytam kolejne części; tylko… czy zechce, skoro nie zrobiono powieści żadnego marketingu, a w konsekwencji nawet na portalu czytelniczym, na którym książki kiepskie literacko, lecz intensywnie reklamowane mają tysiące ocen, ta ma ledwie kilkadziesiąt?

[1] Maja van Straaten, „Frania Tańska i tajemnica zaginionego obrazu”, wyd. Lira, 2023, s. 100-101.
[2] Tamże, s. 136.
[3] Tamże, s. 245.
[4] Tamże, s. 107 i 112.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 224
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: