Dodany: 26.12.2023 18:40|Autor: Marioosh

Obojętny tekst, irytujący przekład


Richard Linville, emerytowany komisarz policji, zostaje brutalnie zamordowany we własnym domu. Śledztwo prowadzi nadkomisarz Caleb Hale, który niedawno wrócił do służby po kuracji antyalkoholowej. Na miejsce zbrodni przybywa z Londynu Kate Linville, córka denata i sierżant śledcza ze Scotland Yardu. Kobieta jest załamana śmiercią ojca i w efekcie przez swoją niesubordynację komplikuje śledztwo. Wkrótce w podobny sposób zostaje zamordowana Melissa Cooper, szkolna sekretarka, która przed śmiercią skarżyła się synowi, że czuje się obserwowana. Ten syn informuje Kate Linville, że przed szesnastoma laty jego matka miała z jej ojcem romans, po którym już nigdy nie doszła do siebie. Policja podejrzewa o morderstwa Denisa Shove'a, przestępcę przedterminowo zwolnionego z więzienia w którym odgrażał się na Linville'u.

W tym samym czasie scenarzysta Jonas Crane dowiaduje się, że ma objawy wypalenia zawodowego. Lekarz zaleca mu wyjazd z rodziną na jakieś odludzie, więc Crane postanawia spędzić dwa tygodnie na farmie jego kolegi na torfowiskach w Yorkshire. Na farmę trafia Denis Shove, który ukrywa się, gdyż przyjął tożsamość zmarłego krewnego. Kiedy dowiaduje się, że jest poszukiwany przez policję, zamyka rodzinę Crane'a w szopie, a sam z ich dokumentami ucieka do Irlandii. Policjanci dochodzą jednak do przekonania, że pościg za Shovem może być mylnym tropem.

Zapowiadało się to wszystko dość ciekawie i intrygująco, a wyszło... tak sobie. Przede wszystkim, książka jest za bardzo rozwleczona – 550 stron, a już w okolicach dwusetnej staje się przewidywalna. Autorka wprowadza czytelnika na mylny trop, ale robi to dość wcześnie i tego, że jest on niewłaściwy, szybko można się domyśleć. Dużo jest tu moralizatorstwa i psychologii, ale jest to dosyć płytkie i niebudzące większego napięcia – ot, dowiadujemy się, że Kate Linville jest przerażająco samotna, ale jakoś nie robi to większego wrażenia. Gdyby autorka zrobiła to tak, jak bracia Wajner w „Beczce śmierci”, gdzie śledczy Tichonow rozmawia z manekinami, to byłoby to o wiele bardziej konkretne.

Ale najbardziej irytuje mnie przekład tej książki: niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego w tekście pozostawiono zwroty mummy, daddy, mum i dad? Zrozumiałbym, gdyby tymi słowami posługiwała się jedna osoba, na przykład pięcioletni syn Jonasa Crane'a, który zresztą używa ich najczęściej – ale tak mówią niemal wszyscy! Żona Crane'a mówi: „Muszę szybko zadzwonić do daddy'ego” [1], syn Melissy Cooper mówi do słuchawki: „Hi, mum, tu Michael” [2], żeby było śmieszniej - dwie strony dalej pyta: „Tak, mamo?” [3], a pod koniec książki mamy prawdziwą perełkę: „Ten człowiek zniszczył nasze życie, ale także mum i dad” [4]. Ta irytacja dodatkowo pogłębiła wrażenie mojej krytyczności i obojętności wobec tej książki – a może miałem zbyt wysokie oczekiwania?

[1] Charlotte Link, "Oszukana", tłum. Anna Makowiecka-Siudut, wyd. Sonia Draga, 2017, s. 38.
[2] Tamże, s. 84.
[3] Tamże, s. 86.
[4] Tamże, s. 506.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 89
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: