Dodany: 04.12.2023 23:16|Autor: Alos

Trzeba uważać, gdzie się kopie


Genialny Alfred Hitchock mówił, że dobra historia powinna zaczynać się trzęsieniem ziemi. Stwierdzenie to wziął sobie do serca pan Knight przy pisaniu "Macek". Akcja dzieje się gdzieś w Anglii. Firma NIREX dokonuje próbnych odwiertów na terenie, gdzie w przyszłości ma stanąć składowisko odpadów radioaktywnych. Na miejsce przyjeżdża lokalna grupa ekologów, chcąca oprotestować budowę. W trakcie prac wiertniczych odnaleziono niezidentyfikowaną substancję, przypominającą włókna czy sierść. Kontynuowanie wierceń doprowadziło do uwolnienia nieznanego płynu przypominającego ropę naftową, ale kontakt z ciałem człowieka powoduje jego stopienie i bolesną śmierć. Wielu ludzi ginie na miejscu. Kilka dni później mieszkańcy zaczynają odkrywać skrystalizowane, puste w środku ciała ludzi i zwierząt.

"Macki" to w gruncie rzeczy dość klasyczna opowieść. Jest więc uśpione coś znalezione pod ziemią przez przypadek, tajemnicze śmierci, zły przełożony, który myśli, że jest najmądrzejszy i ignoruje istotne fakty. Nie mogło też zabraknąć oczywiście kogoś pokroju wścibskiej dziennikarki/ prywatnego detektywa, bo to stały element takich historii. No i na koniec on. Główny bohater, który jako jedyny wie, co się naprawdę dzieje i jest przy okazji naukowcem pracującym dla rządu. Klasyka gatunku i mocna sztampa. Autor niewiele dorzucił od siebie do tego schematu.

Z czterech książek Harry'ego Knighta, które czytałem, ta wydaje się najbardziej składna i sensowna, chociaż moim ulubieńcem wciąż jest "Gen", który był pozycją bardziej "b"-klasową, ale miał kilka fajnych motywów. Tutaj zabrakło trochę ciekawych pomysłów w sferze horrorowej, które autor tak lubi. Jest to również jedna z dłuższych jego książek. Ustępuje tylko o kilka stron "Carnosaurowi".

Są dwie zasadnicze wady. Pierwszą jest wątek miłosny, który musi pojawić się w każdej opowieści Knighta, ale przeważnie są one lepiej fabularnie umieszczone i mają chociaż odrobinę sensu. W "Mackach" on kompletnie nie pasuje. Drugą wadą jest niepokojąca fascynacja autora przemocą seksualną. W większości jego książek jest to po prostu niepotrzebne, ale w tym przypadku wciśnięte zostało na siłę i zwyczajnie psuje odbiór historii. Tym bardziej, że nie wiąże się to z niczym fabularnie i nie wynika z jakiś konkretnych wydarzeń. Jest dla samego bycia.

"Macki" to powieść poprawna, oczywiście w ramach drugiej kategorii. Brakuje tu trochę większej ekstrawagancji w wymyślaniu przeciwnika, ale jeśli ktoś lubi twórczość pana Knighta, powinien być zadowolony. Wydaniem z 1991 roku zajmował się oczywiście nieoceniony Phantom Press i znowu stanął na wysokości zadania. Kolejny raz niemalże amatorska korekta pełna literówek, braków przerw między wyrazami czy dziwnego połamania tekstu tylko podkręca uroczy klimat taniego straszenia.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 222
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: