Dodany: 08.10.2023 16:37|Autor: ktrya

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Pudło: Opowieści z polskich więzień
Olszewska Nina

1 osoba poleca ten tekst.

Jak czyta się w więzieniu?


Recenzja oficjalna PWN

Recenzent: Katarzyna Kurowska (ktrya)

Jestem szalenie ciekawa, czy reportaż Niny Olszewskiej trafi(ł) do więziennych bibliotek? Nie jest to książka adresowana do więźniów, tylko przedstawiająca ich świat osobom z zewnątrz. A jednak jestem przekonana, że osadzeni chętnie porównają swoje doświadczenia i poczytają, jak ich rzeczywistość została opisana przez kobietę z zewnątrz. Osobę, której niełatwo było dostać się za więzienne mury, ponieważ zakłady karne niechętnie wpuszczają dziennikarzy i reporterów. Na salę widzeń Olszewskiej w ogóle nie udało się wejść.

Wspominam o więziennych bibliotekach, ponieważ ze wszystkich zajęć, jakie mogą zostać przydzielone więźniom, stanowisko bibliotekarza wydaje się najlepsze. I nie jest to tylko moja opinia podbudowana pasją do literatury – podobnie wypowiadają się bohaterowie reportażu. Na takie stanowisko trzeba sobie zasłużyć. Pamiętam, jak w jednej powieści Marii Nurowskiej, pisarka, która zabiła męża, zaraz po wylądowaniu w więzieniu, dostaje pracę w bibliotece – przez wzgląd na jej zawodowe doświadczenie. Tylko, że w rzeczywistości nie byłoby tak kolorowo.

Więźniowie czytają – bo też to jedna z niewielu dostępnych form spędzania wolnego czasu, ale jest kluczowa dla resocjalizacji - podnoszą krajowe czytelnicze statystyki, ponieważ średnio czytają 10 książek rocznie. Mimo że wyposażenie więziennych bibliotek jest dalekie od ideału i dominują starsze książki, lista więziennych bestsellerów pokrywa się mniej więcej z topką empiku: Blanka Lipińska, Remigiusz Mróz i Katarzyna Bonda są na czele. Takich książek pożądają, ale nie zawsze życzenia osadzonych mogą być spełnione. Wypożyczanie książek odbywa się za pomocą przekazywania karteczek z listą tytułów – im więcej, tym większe prawdopodobieństwo, że trafi ci się książka z tej listy. Niestety, jak wnioskuję, więźniowie nie mogą wybierać książek bezpośrednio z półek – w bibliotece mogą przebywać tylko bibliotekarze. Stąd tak naprawdę nie wiadomo, jaki tytuł ci wypożyczą. To trochę przypomina kupowanie książek zapakowanych w szary papier. Działają też kluby dyskusyjne. O tym wiem z relacji Grzegorza Jankowicza, który w podcastach opowiadał, jak jego rozmowy z więźniami o literaturze wyglądają.

Więzienne biblioteki to jeden z wielu tematów, wokół których Olszewska prowadzi rozmowy z osadzonymi. Więcej z nich opisu warunków, w jakich przyszło im żyć, niż wyznań dotyczących przestępstw, z powodu których tu się znaleźli. Dzięki temu Pudło: Opowieści z polskich więzień (Olszewska Nina) jest bardziej reportażem o pewnym specyficznym rodzaju miejsc, zaliczanych przez Michela Foucaulta do heterotopii, niż o ludzkich dramatach (oprawców i ofiar). I to cenię, bo w literaturze tego drugiego nie brakuje.

W przeciwieństwie do wcześniejszej recenzentki nie zarzucam Olszewskiej subiektywności i doboru rozmówców, na który autorka nie miała specjalnie wpływu – a moim zdaniem nie ma on wpływu na charakter publikacji, która, jak wspomniałam, jest bardziej o przestrzeni niż o ludziach. Tym, co wytrącało mnie z płynności lektury, były liczne powtórzenia tych samych informacji, w dodatku w tak samo skonstruowanych zdaniach. Dwa razy czytamy, jak więźniowie mogą wypożyczać książki oraz mogą zadzwonić do rodziny, kupując kartę telefoniczną, jeśli mają pieniądze. Dwukrotnie poznajemy historię Marcina, który przez wiele tygodni nie chciał wyjść na widzenia z rodziną. Zabrakło tu redaktorskiego oka.

Niniejszy tekst mogę zakończyć tak samo jak autorka swoją książkę – przedstawieniem osobistych motywacji zainteresowania się tematem tego reportażu. Ona jest córką, a ja wnuczką klawisza więziennego. Obie mieszkałyśmy w pobliżu więzienia i z okna mieszkania widziałyśmy wewnętrzny dziedziniec – mogłyśmy zaobserwować pewien rytm. Moi niegdysiejsi sąsiedzi codziennie o godzinie dwudziestej podnoszą krzyk – nie wiem, czy z powodu zmiany warty? Krzyczą także, gdy ma miejsce ważny mecz. Krzyczeli, gdy siedział Rutkowski. O dwudziestej drugiej gasną światła. Kiedyś w każdą sobotę przed południem była długa kolejka przed bramą. Choć wiedzieliśmy, że chodzi o widzenia, to śmialiśmy się, że tyle osób chce iść siedzieć. W jeszcze dawniejszych czasach często przed naszymi drzwiami lub przed sąsiednią bramą stali bliscy więźniów i komunikowali się językiem migowym. A, i jeszcze jedno… Mogliśmy liczyć na doping podczas mycia okien.

To była moja codzienność i dopiero jako dorosła osoba uświadomiłam sobie, że gdybym mieszkała w innym miejscu, to pewnie czułabym strach przed zamieszkaniem w pobliżu aresztu, mając za sąsiadów przestępców różnej maści. Ta przestrzeń była jednak przeze mnie oswojona i nie czułam takiego lęku, podobnie jak nie czuły go osoby współpracujące z więźniami, podejmującymi aktywność zawodową podczas odsiadki. Jak to nie raz padało z ust strażnika czy wychowawcy w reportażu – może lepiej, że się nie wie, za co ten człowiek siedzi.

Ocena: 4/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2096
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: