Dodany: 08.10.2023 16:29|Autor: Marioosh

Trochę nijaka pańszczyzna


Inżynier Lech Stawiński z Instytutu Radioelektroniki wyjeżdża na sympozjum do Niemiec i tam przeżywa szok – na jednym z bawarskich lotnisk działa ERA-13, radiolokator bliskiego zasięgu identyczny z tym, nad którym on pracował ze swoją ekipą w instytucie. Stawiński zgłasza sprawę majorowi Bieżanowi z kontrwywiadu; major analizuje harmonogramy prac nad radiolokatorem i odkrywa, że urządzenie zainstalowane na niemieckim lotnisku wyprodukowała hamburska firma Harram, która nie dysponuje zapleczem przemysłowym do jego produkcji. Tymczasem okazuje się, że niektórzy inżynierowie pracujący nad ERĄ-13 leczą się u znanego psychiatry, doktora Antona Halperna, specjalisty leczącego schorzenia psychiczne za pomocą psychoanalizy i hipnozy. Wkrótce Halpern jadąc swoim BMW wpada na betonowy słup; oględziny samochodu wykazują, że uszkodzono układ kierowniczy i była to próba zamachu. Niedługo potem SB dokonuje prowokacji: na miejscu Halperna umieszcza w szpitalu swojego człowieka i tam dochodzi do kolejnego zamachu – nieznany sprawca próbuje wstrzyknąć choremu powietrze, co spowodowałoby zator w krążeniu. Wkrótce doktor umiera na wskutek obrażeń; major Bieżan przeszukuje jego bibliotekę i tam trafia na ślad prowadzący go do pewnej wiedeńskiej księgarni; jednak dopiero przeszukanie gabinetu doktora i znalezienie w nim ukrytego sejfu znacząco posuwa śledztwo do przodu.

Tym razem autorzy ukrywający się pod pseudonimem Krystyn Ziemski napisali książkę po prostu nijaką, przelatującą przez głowę niczym woda przez sitko i niczego na tym sitku nie zostawiającą. Owszem, pomysł na tę powieść autorzy mieli niebanalny, można było z niego zmontować historię w stylu najlepszych książek Deana Koontza; niestety, wszystko jest tu jakieś rozmemłane i nie budzące większego napięcia. Największym zaś grzechem tej książki jest, moim zdaniem, fakt, że wzmianka o czarnym charakterze pojawia się trzydzieści stron przed jej końcem; sam on pojawia się czternaście stron później i nie wypowiada choćby jednego słowa – zawsze uważałem, że autor powinien dać czytelnikowi jakieś pole do własnych podejrzeń, powinien podsunąć jakiś mylny trop albo nawet tego czytelnika trochę zmanipulować; tutaj czegoś takiego nie ma, akcja idzie jak po sznurku i toczy się dla samego toczenia. Irytuje mnie też sama forma prowadzenia śledztwa przez Bieżana: przez niemal połowę książki major bardziej przypomina reportera z mikrofonem przeprowadzającego wywiad z przodownikiem pracy lub zwycięzcą Wyścigu Pokoju. Generalnie jest więc tak sobie, „Krystyn Ziemski” pisał już książki lepsze, ale trzeba też przyznać, że i o wiele gorsze; ta zalicza się do tych średnich.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 69
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: