Dodany: 08.10.2023 00:28|Autor: Marioosh

Przyzwoicie i mało propagandowo


„Jest mięczak. Zaczął dawać. Trzeba mu zamknąć mordę. Na amen” [1] – i dlatego Marcin Gryczak, kierownik działu reklamy w firmie „Visprodexport” zostaje zastrzelony we własnym domu precyzyjnym strzałem między oczy z rewolweru; sęk tylko w tym, że milicjanci na miejscu zbrodni znajdują ślady po dwóch strzałach. Tymczasem Służba Bezpieczeństwa otrzymuje sygnał, że po ostatniej wystawie wyrobów maszynowych w Hamburgu zwrócono szczególną uwagę na model ciężkiego silnika trakcyjnego o napędzie spalinowym; pułkownik Rochosz twierdzi, że zamordowanie Gryczaka może mieć z tym coś wspólnego, gdyż jego firma współpracowała z zakładem „Beta” produkującym taki silnik. Dochodzenie prowadzą kapitanowie Stanisław Przedborski z sekcji zabójstw Komendy Stołecznej i Andrzej Łaszt z SB; wkrótce przechwytują oni przesyłkę zaadresowaną do Gryczaka – w środku znajduje się „Poradnik fotoamatora” z wydrążonym w kartkach otworem, w którym jest mikrofilm z dokumentacją techniczną silnika. Tymczasem Karolina Gryczak, żona denata, pielęgniarka w okolicznym ośrodku zdrowia, romansuje z doktorem Zygmuntem Libieńskim, kierownikiem tegoż ośrodka i bez ogródek informuje oficerów, że mąż od dwóch lat nie chciał się zgodzić na rozwód i jego śmierć jest jej wręcz na rękę. Wkrótce w lesie w okolicach Otwocka zostają znalezione zwłoki inżyniera Jarosława Zyglewicza, również zajmującego się pracami nad silnikiem; okazuje się, że został zastrzelony z tej samej broni co Gryczak, a, co gorsza, przed czterema laty zamordowano z niej rolnika Szymona Jantoła.

Wiele się dzieje w tej książce, bardzo wiele, w pewnym momencie okazuje się, że chyba trochę za wiele, bo wyjaśnienie tej sprawy jest w efekcie dość mało klarowne. Sama intryga, mimo tego, że ze strony na stronę robi się coraz bardziej pogmatwana, jest ciekawa i wciągająca; historia wydaje się dość wiarygodna i nawet mało propagandowa, a akcja toczy się wartko i potoczyście. Postacie opisane są intrygująco i malowniczo – moją faworytką jest „tęga blondyna z niezaprzeczalnymi śladami urody na twarzy” [2]; jest też dość zagadkowy opis autobusu berliet jako warczące żółto-czerwone pudło – sztandarowy zakup towarzysza Edwarda został skrytykowany jeszcze za jego kadencji? Są też jednak rozwiązania, które mi osobiście się nie podobają: pułkownik Rochosz widząc zastój w śledztwie bez żenady korzysta z pomocy pana Tola, o którym mówi: „jeden z moich poufnych kontaktów na mieście” [3], a kiedy okazuje się, że pan Tolo znacząco posunął dochodzenie do przodu, dowiadujemy się, ze pan pułkownik „od lat ma kontakt poufny penetrujący środowisko przestępcze” [4] – no cóż, wiedza o tym, że Służba Bezpieczeństwa często korzystała z usług życzliwych informatorów zawsze była tajemnicą poliszynela, ale chyba nie wypadało pisać o tym w sposób tak bezczelnie jawny. Ogólnie jednak nie jest źle; po dwóch przeczytanych przeze mnie wcześniej książkach Romana Jaworowskiego, po tej spodziewałem się wszystkiego najgorszego – „Ostatnia wersja śledcza” była ordynarnie antyamerykańska i antyniemiecka, a „16 cech wspólnych” była tak nijaka, że dziś pamiętam z niej tylko tytuł – tutaj, gdyby finał był bardziej przejrzysty, byłoby naprawdę dobrze.

[1] Roman Jaworowski, „Pocisk znaleziony w parasolu”, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1979, s. 8;
[2] Tamże, s. 121;
[3] Tamże, s. 187;
[4] Tamże, s. 225.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 138
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: