Dodany: 28.08.2023 21:51|Autor: Asienkas

Bajki napisane z miłości


Dziś opowiem wam o bajkach o zwierzętach. Słyszę już wasze komentarze, że na rynku jest takich książek mnóstwo. Nie zaprzeczę. Ale musi być tego jakiś powód, a – po drugie – publikacja, którą chciałam wam pokazać jest wyjątkowa. Léopold Chauveau wymyślił owe bajki dla swojego chorego synka. Relacja autora z odbiorcą jest wyraźnie wyczuwalna – nie tylko dzięki wstawkom z ich rozmowami. Mamy wrażenie, że te opowieści powstały spontanicznie. Czuć w nich szaleństwo i swobodę twórczą.

Książka jest zatytułowana „Cudowne kuracje doktora Popotama” i właśnie ta grupa historyjek zajmuje najwięcej miejsca. Doktor Popotam to hipopotam lekarz, wybitny specjalista, który nawet zmarłego potrafi wskrzesić. Może jego metody są niekonwencjonalne, ale jakże skuteczne. Odgryziony ogon, pęknięty krokodyl, krótka szyja – z takimi przypadłościami Popotam radzi sobie od ręki.

Poza tym znajdziemy tu bajkę o foczce, która uciekała przed rybakiem. Dowiemy się, dlaczego nie warto jeść tapirów. A na koniec Léopold Chauveau zaserwuje nam historię o olbrzymie, który stał się wegetarianinem. Tak, uważny czytelniku, ostatnia bajka nie jest o zwierzątkach. Zostałam przyłapana na kręceniu.

Tym, co łączy te wszystkie opowieści, jest porządna dawka absurdu. Chauveau nie zawsze przestrzega zasad, dlatego jego foczka może kilkakrotnie okrążyć ziemię, a szyja żyrafy zmienić długość dzięki odpowiedniej kuracji. Autor jest bezpośredni. Jeżeli uwięziony hipopotam chce się uwolnić z zamknięcia, po prostu zjada strażnika; kiedy rekin jest głodny, odgryza kawałek słonia; małpy bywają psotne i rzucają kokosami itp. Jest to może trochę inny kierunek niż ten, jaki obrali współcześni autorzy literatury dla dzieci, gdzie wszystko jest delikatne i musi przekazywać wartościowe treści. U Léopolda Chauveau jest po prostu zabawa w bezpiecznej bajkowej przestrzeni.

W dzieciństwie miałam z dziadkiem wieczorny rytuał. Kiedy go odwiedzałam, zawsze opowiadał mi w łóżku bajki. Mój dziadek potrafił wymyślić bajkę dosłownie o wszystkim. Wysilałam wyobraźnię, żeby zadać mu coś trudnego, a on i tak po kilku chwilach zaczynał opowiadać. Te historie miały podobny klimat jak u Léopolda Chauveau. Tam ktoś mógł dostać rózgą, złamać nogę, wpaść do rowu. I pamiętam, że się przecudnie przy tych opowieściach bawiłam. Czytając „Cudowne kuracje doktora Popotama” przypomniałam sobie, po co właściwie czytamy dzieciom. Rozbudzamy ich wyobraźnię, ale też nawiązujemy przepiękną relację. Relację owianą mgiełką baśniowości i dobrej zabawy.

[Recenzja była publikowana na blogu oraz innych portalach czytelniczych]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 69
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: