Dodany: 13.08.2023 10:43|Autor: Meszuge

Koszmarne narodziny Ameryki


Irlandia, początek XIX wieku. Z głodu zmarły dziesiątki tysięcy ludzi. Może i więcej. Jakimś cudem przetrwał dzieciak, Thomas McNulty, choć poumierali od głodu i chorób wszyscy członkowie jego rodziny. Kolejny cud polegał na tym, że dostał się na statek do Ameryki i przetrwał koszmarną podroż w naprawdę okropnych warunkach.
W Missouri Thomas McNulty spotkał rówieśnika, ślicznego Johna Cole'a, z którym się zaprzyjaźnił, a z czasem nawet więcej. Od tego pierwszego spotkania pod jakimś krzakiem, w ulewnym deszczu, chłopcy trzymali się już zawsze razem.

Pewnego razu w jakiejś górniczej osadzie Thomas i John spostrzegli ogłoszenie, że w barze z występami i tańcami potrzebni są czyści chłopcy. Zbyt czyści nie byli, ale ich wyszorowano. Dostali kobiece stroje i odtąd pracowali w knajpie jako fordanserki nieokrzesanych i brutalnych górników.
Lata spokojnego i dostatniego życia mijały, chłopcy mieli coraz mniej gładkie buzie, więc w końcu z żalem musieli rozstać się z tym zawodem. Umiejętność noszenia kobiecych strojów i udawania kobiet, przydały im się jeszcze niejeden raz. Zaciągnęli się do wojska, brali udział w krwawych wojnach z Indianami oraz w wojnie secesyjnej (po stronie północy).
Łączyło ich coraz silniejsze uczucie.

Podczas jakiejś rzezi, bo na tym zwykle polegały wojny białych z Indianami, przygarnęli indiańską dziewczynkę, której dali na imię Winona; udawali też, że jest ona córką Johna Cole'a – oczywiście dla jej bezpieczeństwa. Nieco później Thomas ożenił się z Johnem (albo odwrotnie).

Ślub Thomasa McNulty i Johna Cole'a to nie koniec tej historii. Nie żyli odtąd długo i szczęśliwie, a szkoda. Krwawa historia Ameryki toczyła się nadal, a John i Thomas brali czynny udział w narodzinach państwa i narodu, czyli w wojnach i masowych mordach, często ledwie uchodząc z życiem.

Gdybym miał określić jednym zdaniem warsztat autora, przynajmniej w „Dniach bez końca”, byłoby to: książka niezwykle oszczędna w środkach.
Narratorem jest Thomas McNulty, który opowiada swoje i swoich bliskich dzieje w taki sposób, w jaki zapewne zrobiłby to półanalfabeta, a przynajmniej ktoś realnie bardzo, bardzo prosty, niepotrafiący posługiwać się wyrafinowanymi środkami stylistycznymi. Co fascynujące, powieść nie jest z tego powodu beznamiętna. Być może wynikało to z faktu, że to niesamowicie brutalne, okrutne życie, dla Thomasa McNulty, było czymś najzupełniej normalnym i naturalnym. Nie oczekiwał niczego, cieszył się z rzadkich momentów spokoju i tego, że po prostu przeżył.


Recenzja była wcześniej publikowana na innym portalu czytelniczym.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 177
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: