Dodany: 09.07.2023 22:06|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Nocny portret
Morelli Laura

3 osoby polecają ten tekst.

Mają swoją historię ludzie, mają i obrazy


Recenzja oficjalna PWN
Recenzent: dot59

Historia powstania i/lub późniejsze losy dzieł sztuki to wdzięczny motyw, niejeden raz już w literaturze wykorzystany z powodzeniem, by wspomnieć tylko „Dziewczynę z perłą” Tracy Chevalier, „Dziewczynę w hiacyntowym błękicie” Susan Vreeland czy „Szachownicę flamandzką” Artura Pereza-Revertego. Amerykańska historyczka sztuki Laura Morelli napisała kilka tego rodzaju powieści, z których jedną, „Nocny portret”, właśnie udostępniono polskim czytelnikom.
Obraz, o którym mowa, ma dla nich szczególne znaczenie: to „Dama z gronostajem”, jeszcze w drugiej połowie XX wieku zwana „Damą z łasiczką”, jako jedyna reprezentująca malarstwo Leonarda da Vinci w polskich zbiorach sztuki. Oglądają ją w Krakowie wycieczki szkolne i indywidualni turyści, a Juliusz Machulski nakręcił nawet film o jej (na szczęście fikcyjnej) kradzieży. Ale wcześniej naprawdę ją skradziono, a raczej zrabowano, w majestacie prawa ustanowionego doraźnie przez rabusiów…

I o tym właśnie opowiada jeden z wątków fabuły „Nocnego portretu”. Edith Becker, konserwatorka dzieł sztuki pracująca w Alte Pinakothek w Monachium, natychmiast po wybuchu wojny zostaje zmuszona do sporządzenia spisu cennych okazów znajdujących się w polskich muzeach i prywatnych posiadłościach, a następnie oddelegowana do Polski, aby wziąć udział w „zabezpieczaniu” wybranych dzieł przed rzekomą zaborczością Amerykanów, którzy jakoby chcą „umieścić je w żydowskich muzeach w Ameryce. Od razu uświadamia sobie, że przyłoży rękę do przestępstwa na wielką skalę, ale dyrekcja muzeum jasno daje jej do zrozumienia, że „odmowa nie wchodzi w grę”[1] – choćby odmówiła współpracy, zadanie wykonają inni, a jej nie wyjdzie to na dobre. Nikt nie przygotowuje jej na to, co zobaczy w okupowanej Polsce i jak będzie przebiegało owo „ratowanie” bezcennych przedmiotów. Nie chcąc być wspólniczką zbrodni, obmyśla własny plan, którego realizacja może ją kosztować życie…

W drugim wątku, późniejszym o kilka lat, gdy alianci rozpoczynają wyzwalanie zachodnich krańców Europy, Dominic Bonelli trafia do grupy żołnierzy, której dano stosunkowo dziwne zadanie: zamiast nacierać na wycofującego się wroga, mają ochraniać formację Obrońców Zabytków. Dominic – choć sam uzdolniony artystycznie – z początku nie bardzo pojmuje, „jakie znaczenie mają jakieś obrazy i stare budowle”[2], skoro wokół wciąż giną setki, ba, tysiące ludzi; dopiero stary duchowny z akwizgrańskiej katedry, tłumaczy mu sens tej misji: „już tak dużo straciliśmy. Nie możemy w dodatku stracić tego, co kochamy. (…) Wyobraź sobie świat bez sztuki, bez muzyki, tańca, bez rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy. To byłby świat, na którym nie warto żyć”[3]. Dzięki jednemu spotkaniu Dominic przeżyje inne, z kobietą z portretu namalowanego przed kilkuset laty…

Dwa pozostałe wątki, mocno ze sobą splecione, przenoszą czytelnika w czasie o tych kilka wieków wstecz. Wtedy przybywa do Mediolanu szesnastoletnia Cecilia Gallerani, której plany małżeńskie legły w gruzach za sprawą braci-utracjuszy; najstarszy brat, związany z tamtejszym dworem, ma ulokować inteligentną i wykształconą, ale pozbawioną posagu siostrę w klasztorze. Cecilii jednak nie uśmiecha się taka przyszłość, a kiedy w pałacowym korytarzu pada na nią wzrok księcia Ludovica Sforzy, zwanego il Moro, już wie, do czego powinna dążyć. I marzenie się spełnia, dziewczyna zostaje faworytą władcy, obsypywaną najcenniejszymi prezentami. Wkrótce urodzi mu dziecko, jednak i to nie sprawi, by Ludovico ją poślubił: to nie bajka o Kopciuszku, obowiązki dynastyczne nie przewidują ożenku z kobietą stojącą niżej w hierarchii społecznej. Ale da jej jeszcze jeden prezent, który upamiętni ją na wieki…

Kilka lat wcześniej trafia do Mediolanu artysta, który – choć jeszcze o tym nie wie – weźmie w tym upamiętnieniu udział. Jemu samemu co prawda marzy się raczej projektowanie umocnień obronnych i machin wojennych, a gdyby nie było do tego okazji, to czegokolwiek „w dziedzinie architektury i budowy zarówno publicznych jak i prywatnych budowli, jak i przeprowadzania wody z jednego miejsca do drugiego”[4]. Albo różnych innych przydatnych urządzeń. Ponieważ jednak sam się zarekomendował nowemu patronowi, że pędzlem potrafi „wykonać wszystko, co możliwe równie dobrze jak kto inny, kimkolwiek mógłby on być”[5], władca postanawia tę deklarację wykorzystać, by, kiedy przyszła małżonka zażyczy sobie oddalenia jego ulubionej kochanki, pozostał mu chociaż portret…

Zdarzenia z perspektywy pierwszych trojga bohaterów relacjonuje narrator zewnętrzny, czwarty – mistrz Leonardo – przemawia sam w swoim imieniu. Autorka zrezygnowała z wszelkich innych eksperymentów kompozycyjnych czy stylistycznych, zakładając (moim zdaniem słusznie), że w powieści historycznej ma do czytelnika przemawiać treść, a nie forma. Postacie fikcyjne wplecione są w starannie odtworzone tło z równą wiarygodnością, jak te prawdziwe, a ich losy śledzi się z zainteresowaniem i z pewną dozą emocji. Najciekawszy jest, jak mi się zdaje, wątek Edith, przypominający o znanym od wieków i wciąż powracającym w kolejnych pokoleniach ludzkości dylemacie etycznym: czy człowiek winien wykonywać kontrowersyjne moralnie lub jednoznacznie naganne polecenia szeroko pojętych władz, żeby ocalić własne życie lub zachować wolność (w sensie fizycznym)? A jeśli wykona, czy przez to staje się wspólnikiem zbrodni?

Stosunkowo prosty, kształtny język sprawia, że czyta się lekko i szybko, choć korekcie wymknęło się trochę literówek (niekiedy dość dokuczliwie zniekształcających słowa, jak „o dziesięć lat straszy”[6]) i innych drobnych usterek („podróżować po terenach [jakich?], aby gromadzić dzieła”[7], „w Polskich muzeach”[8]). A jako lektura łatwa w odbiorze, „Nocny portret” może zainteresować historią sztuki także i czytelnika, który jeszcze nie sięgał po poważniejsze dzieła o tej tematyce.

[1] Laura Morelli, „Nocny portret”, przeł. Anna Cichowicz, wyd. LeTra/Arkady, 2023, s. 20.
[2] Tamże, s. 93.
[3] Tamże, s. 143.
[4] Tamże, s. 84-85.
[5] Tamże, s. 85.
[6] Tamże, s. 34.
[7] Tamże, s. 17.
[8] Tamże, s. 217.

Ocena recenzenta: 4/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 254
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: