Cóż tam, panie, w polityce?
Tematyka Chin nie należy do najbardziej eksploatowanych. Rzecz ulega zmianie.
Zakończony właśnie
Xi Jinping: Najpotężniejszy człowiek świata i jego imperium (
Geiges Adrian,
Aust Stefan)
dobrze oddaje stan wiedzy Polaków o Chinach - jest on żaden. By ktokolwiek wpadł u nas na pomysł już nawet nie taki, żeby napisać, ale przetłumaczyć książkę o Chinach, która miałaby traktować o danym aktualnym pierwszym sekretarzu, to zadziałać musiał sam Xi Jinping, w dość samozwańczy sposób dając się wybrać na drugą kadencję sekretarza KPCH, co nie zdarzało się od czasów Mao. Gdyby kadencję zabezpieczył tylko jedną, pewnie nawet nikt w Polsce nie zdążyłby o nim wspomnieć, tak jak nie wspominano u nas ani o Hu Jintajo, czy o Jiangu Zeminie, bo że o Zhao Ziyangu, Hu Yaobang czy Hua Guofengu (sekretarzach KPCh zaraz po Mao) nie wiedział nikt, to już nawet nie ma co się dziwić.
Nie wspominają o nich nawet sami autorzy, uznając dość apodyktycznie, że po Mao rządził nie pierwszy sekretarz, ale zajmujący niższe stanowiska Deng Xiaoping, który, jak znany nam nasz polityk, zadowolił się rządami z tylnego siedzenia. W sumie tak było, i niezależnie od tego jakie Deng Xiaoping stanowisko zajmował, jego rola w transformacji gospodarki chińskiej z komunistycznej w korporacyjno-parakapitalistyczną był nieoceniony. Autorzy jako Niemcy zajmują wobec Chin stanowisko nieneutralne, piszą o wpływie Chin na globalną gospodarkę, często porównując rzędy wielkości chińskie z niemieckimi, podają przykłady z Niemiec, takie jak duża rola węzła kolejowego w Duisburgu, czy niemrawie kontrolowana polityka Niemiec wobec pandemii - zderzona z całkowitą kontrolą absolutną w Chinach nieznających RODO.
Lektura "Xi Jinpinga" jest fascynująca, zwłaszcza, gdy mowa o egzotyce takiej jak ta, że I sekretarz KPCh za młodu mieszkał w ... jaskini, czy jak relacja z zarządzania krajem przez IT, która czyta się jak scenariusz "Black mirror".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.