Dodany: 30.03.2023 08:51|Autor: Meszuge

Jak zarobić na martyrologii?


Moje pierwsze lub drugie, ale na pewno ostatnie spotkanie z książkami tej autorki.

Najciekawszy wydaje się tytuł, który magicznym „Auschwitz” przyciąga pewnego typu czytelników, jak muchy do… lepu.

Lekturę można podzielić na 3,5 części.
Pierwsza to opowieść o miłości, szczęśliwym małżeństwie i rodzinie esesmana Hansa i Ann, młodej kobiety, żony i wkrótce matki. Ann bardzo kocha swojego męża, co nie przeszkadza jej zdradzać go – nie jest nawet pewna, czyje jest trzecie dziecko, którego się spodziewa. Ann mieszka z mężem i dziećmi w Oświęcimiu, bo on ciężko pracuje w obozie koncentracyjnym.
Ann, która z trudem przyzwyczaja się do smrodu palnych w obozie ciał, bo mieszka kilkaset metrów od zasieków, która wchodzi wiele razy na teren obozu, by wybrać sobie ubrania i biżuterię po zamordowanych Żydówkach (im już nie będą potrzebne), nie wie, co dzieje się w obozie i co robi jej mąż, oficer SS.
Do pomocy w domu i przy dzieciach Hans ściągnął z obozu Polkę, należącą do Świadków Jehowy (to wyznanie wtedy nazywało się jeszcze: Badacze Pisma Świętego) młodą dziewczynę, a wkrótce kolejną. W książce jest trochę jej obserwacji, ale nic w nich ciekawego.

Część druga, historyczna, to podstawowe i niezwykle uproszczone informacje o Niemcach, wojnie, obozach koncentracyjnych. Poziom – trochę niższy niż Wikipedia, z której często cytuje autorka, uznając ją za ważne źródło. Tyle tylko, że w Wikipedii jest zwykle więcej. Do tego garść zdjęć, z których zdecydowaną większość już widziałem, bo są bez problemu dostępne w Internecie. Niektóre związane z fabułą luźniej albo i wcale (papierosy, samochód, znaczki pocztowe, któreś w wydań „Mein Kampf”, paczka cygaretek itp.), inne ciekawe, bo przedstawiają esesmanów w ośrodku wypoczynkowym.

Część trzecie – krótkie wspomnienia kobiet, mieszkających w Oświęcimiu i okolicach, zatrudnionych jako pomoc do dzieci, do sprzątania, prania, gotowania, właściwie do wszystkiego, w prywatnych domach esesmanów. To nie były więźniarki, ale i tak swoich pracodawców się bały.

I wreszcie na koniec (część 0,5) spory fragment tekstu z innej książki Niny Majewskiej-Brown, stanowiący reklamę i zachętę.

Do minusów zaliczam powtarzanie się całych akapitów tekstu oraz nijakie zakończenie części pierwszej, a właściwie to kompletny jego brak.

Zdecydowanie nie polecam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 251
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: