Dodany: 01.03.2023 18:17|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Czytatka-remanentka II 23


Coś mi się dużo nazbierało tych książek, o których nie zdążyłam porządniej napisać...

Acqua alta (Leon Donna) (4)
Obejrzawszy krótki film dokumentalny o Wenecji, przypomniałam sobie, że już dość dawno nie miałam do czynienia z komisarzem Brunettim. Na szczęście należny tom cyklu był do dostania od ręki w bibliotece. Intryga nieskomplikowana i przewidywalna, przynajmniej od połowy wiadomo, kto za co odpowiada, tak że właściwie rzecz sprowadza się nie do poszukiwania sprawcy/-ów, tylko do obmyślania sposobu przyhaczenia najbardziej winnej osoby i do próby sił między ustosunkowanym mafiosem i jego gorylami a działającym cokolwiek chaotycznie tercetem Brunetti – śpiewaczka Flavia Petrelli – historyczka sztuki Brett Lynch. Końcówka jak u Cooka czy innego amerykańskiego sensacjonisty: bezbronna kobieta pokonuje brutalnego zabójcę, mafioso daje się ująć nad ciałem syna, skradzione dzieła sztuki wracają do muzeów w dziesiątkach krajów. I gdybym miała oceniać sam wątek kryminalny, to na więcej niż trójkę by nie starczyło. Ale obok tego jest jeszcze Wenecja, sama w sobie wiele warta, z całym swoim unikalnym klimatem, kilka świetnych postaci – sam Brunetti, signorina Elettra, a przede wszystkim rewelacyjny dureń i zadufek Patta – i niemało smaczków obyczajowych oraz trafnych refleksji na temat ludzkiej natury w ogóle. Ostatecznie starczyło na czwórkę.

Pracownia literacka (Zawada Andrzej (ur. 1948)) (4)
Nie mam pojęcia, skąd mi się wziął w podręcznym księgozbiorze ten zbiór esejów o literaturze Andrzeja Zawady (oczywiście nie himalaisty, tylko krytyka literackiego o takim samym nazwisku); nie pożyczałam od nikogo, bo by leżał na innej półce, nie kupiłam, bo bym pamiętała, nie dostałam od nikogo z krewnych, bo by na to nie wpadli – więc może przyniosłam z któregoś spotkania mikołajkowego (z pewnością nie tegorocznego, bo wykopałam go ze stosika na początku grudnia)? Czytany na raty przez dwa miesiące, okazał się całkiem ciekawą lekturą, poświęconą w większości literaturze polskiej (choć nie tylko, bo i mój od dawna ulubiony Márai się tam pojawia) i napisaną językiem dostatecznie przystępnym, by się dało czytać, nie mając w małym palcu wymyślnej terminologii literaturoznawczej. Oczywiście, w sposób naturalny bardziej mnie zainteresowały teksty poświęcone twórcom dobrze znanym i lubianym/cenionym (Szymborska, Lipska, Różewicz, Tokarczuk, Iwaszkiewicz, wspomniany Márai), niż takim, których znam tylko z nazwiska (Kornhauser) lub wcale (Kronhold) albo znam nieco lepiej, ale jakoś nie są w moim guście (Białoszewski), a także te, w których mowa nie tyle o twórczości konkretnych osób, co o różnych aspektach literatury, czytania, bibliotek itd.

Na zawsze w lodzie: Śladami tragicznej wyprawy Johna Franklina (Beattie Owen, Geiger John) (4,5)
Solidna popularnonaukowa opowieść o poszukiwaniu śladów zaginionej w lodach Arktyki ekspedycji Johna Franklina. Najciekawsza jest część współczesna, w której do akcji wkracza nauka. Dzięki niej przemawiają zmarli – jedyni, których ciała odnaleziono w całości – pozwalając po blisko półtora wieku odkryć przyczynę, dla której wyprawa Franklina skazana była na zagładę jeszcze zanim „Erebus” i „Terror” uwięzły między spiętrzonymi krami: zatrucie ołowiem (jak na ironię, pochodzącym z puszek konserw, dzięki którym uniknięto szkorbutu).

A ty płakałaś, Adrianno (Gall Natalia) (niezainteresowana)
Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio zdarzyło mi się zrezygnować z czytania książki po kilkunastu stronach, tym bardziej, gdy chodziło o powieść młodzieżową z lat 60-70 ubiegłego wieku; ten gatunek w większości zasługuje u mnie na oceny powyżej przeciętnej (często znacznie powyżej), niezależnie od tego, czy jest to tytuł kiedyś przeczytany i powtarzany po latach, czy taki, który dopiero teraz wyszperałam w jakimś opracowaniu i wrzuciłam do bibliotecznego schowka. Z „A ty płakałaś Adrianno” na pewno nie zetknęłam się nigdy wcześniej, bo gdyby tak było, zapamiętałabym przynajmniej tytuł. Nie popatrzyłam, ile osób przede mną oceniło tę książkę i jak – zresztą średnia wypadająca z jednej piątki, jednej szóstki i dwóch jedynek mogłaby mnie jedynie wprawić w rozterkę, sugerując, że jest to powieść, która może się spodobać albo ogromnie, albo wcale, a przecież nie można przewidzieć, co się w naszym wypadku zdarzy. Wypożyczyłam, zasiadłam do czytania… i stop. Nie mogłam. Sposób narracji – pierwszoosobowej, w czasie przeszłym – tak strasznie mi nie podszedł, że po prostu nie mogłam. Nie, żeby miała ona jakieś mankamenty techniczne, co to, to nie – wówczas nie wydano by książki nie napisanej co najmniej poprawnie pod względem językowym. Nie, chyba po prostu nie przyswajałam stylu wypowiedzi bohaterki-narratorki, nie umiała ona mnie ani zainteresować sobą, ani skłonić do dzielenia swoich emocji. Spróbowałam parę dni później, przeczytałam jeszcze kawalątek, zajrzałam dalej, to samo. Skapitulowałam i oddałam nieczytaną. Trudno, w końcu kiedyś musiałam dojść do wniosku, że szkoda czasu na lekturę, która się człowiekowi zupełnie nie podoba…

Ostatni kontynent (Pratchett Terry) (powt.; ocena bez zmian)
Tym razem Rincewind – i niezależnie od niego grupka magów z NU – mają okazję eksplorować Dyskowy odpowiednik Australii, z billabongami i bumerangami, krokodylami i kangurami (prawda, że nieco dziwnymi, lecz nie bardziej, niż sam Dysk jako całość), rozbójnikami i poszukiwaczami opali, stosownymi zjawiskami przyrodniczymi, a także pewnym nieco zagadkowym bóstwem. Przy okazji jak zwykle kupa śmiechu i spora porcja złośliwych refleksji o naturze … no, powiedzmy, że też mieszkańców Dysku, żeby się nikt nie obraził …
„Jak zapracowany rząd, który uchwala kosztowne prawa, zakazujące jakichś nowych i ciekawych rzeczy dopiero wtedy, kiedy ludzie odkryją metodę ich robienia, wszechświat mocno opierał się na tym, że pewne rzeczy nie będą próbowane. Kiedy czegoś się spróbuje (…) często bardzo szybko okazuje się to niemożliwe, ale chwilę trwa, zanim rzeczywiście tak się stanie – chwilę konieczną dla zapracowanych praw przyczynowości, by mogły pojawić się na scenie i udawać, że było to niemożliwe przez cały czas”[22]
„Człowiek siedzi gdzieś w jakimś muzeum i pisze nieszkodliwą książkę o ekonomii politycznej, aż nagle giną tysiące ludzi, którzy nawet jej nie czytali, z powodu tych, którzy nie zrozumieli żartu. Wiedza jest niebezpieczna, dlatego właśnie rządy często zamykają ludzi potrafiących myśleć, myśli powyżej pewnego kalibru” [26]
„…kiedy tylko odkryjesz coś, co daje niewiarygodne możliwości poprawy stanu człowieczeństwa, lepiej zatrzasnąć nad tym wieko i udawać, że nic się nie stało” [49]
„Istnieje pewien typ zwierzchnika rozpoznawany dzięki swemu hasłu »Moje drzwi zawsze są otwarte«; prawdopodobnie lepiej byłoby zatłuc się na śmierć własnym CV, niż dla niego pracować”[109]
„– …nie istnieje nic bardziej niebezpiecznego niż bóg, który ma za dużo wolnego czasu...
– Oprócz rozwścieczonej niedźwiedzicy (…)” [137]
„Wiele religii wynosi zalety pokornych, ale Rincewind nigdy im nie ufał. Pokorni potrafią czasem zachować się bardzo wrednie” [143]
„Każdy doświadczony podróżnik szybko uczy się unikać wszystkiego, czym jest częstowany jako »miejscową specjalnością«. Termin ten oznacza po prostu danie tak niesmaczne, że ludzie żyjący w dowolnym innym miejscu woleliby raczej odgryźć sobie nogi, niż je zjeść”[201]
„Są sytuacje wymagające bezmyślnej paniki, ale są też inne, gdzie wymagana jest panika miarowa, rozważna i przemyślana” [206]
„Historycy często wskazują, że właśnie w czasach obfitości ludzie myślą o ruszaniu na wojnę. W czasach głodu starają się tylko zdobyć coś do jedzenia. Kiedy mają akurat tyle, by przeżyć, zwykle są uprzejmi. Ale kiedy rozstawi się przed nimi bankiet, nadchodzi pora kłótni o to, gdzie kto siedzi” [209]
„…nie tak łatwo jest powstrzymać się od jedzenia słodyczy, kiedy człowiek stoi po kolana w miodzie, a z góry sypie się cukier” [210]
„Istnieje takie zjawisko jak jadalny, nie, smakowity wręcz pływający pasztecik, w groszkowym puree o akurat odpowiedniej konsystencji, z sosem pomidorowym pikantnie natrętnym w smaku, a nadzieniem zbliżonym wręcz do określonych i nazwanych części zwierzęcia. Istnieją platońskie hamburgery produkowane z wołowiny, zamiast z krowich warg i kopyt. Istnieje ryba z frytkami, gdzie ryba jest czymś więcej niż białą mazią przyczajoną w głębi smażonego ciasta, a frytek nie da się używać do golenia. Istnieją hot dogi, gdzie parówki mają więcej wspólnego z mięsem niż tylko różowy kolor, a ich szczęśliwi konsumenci nie używają musztardy, żeby nie zepsuć smaku. Po prostu ludzie zostali wychowani tak, by preferować ten inny rodzaj – i jego poszukują. To tak jakby Machiavelli napisał książkę kucharską.
Ale mimo to nie ma żadnego usprawiedliwienia dla podawania pizzy z ananasem” [217]

Ewolucja w miejskiej dżungli: Jak zwierzęta i rośliny dostosowują się do życia wśród nas (Schilthuizen Menno) (4,5)
Ciekawa opowieść o przystosowaniu zwierząt do życia wśród ludzi, dokonującym się znacznie szybciej, niż wcześniej sądzono. Ptaki, uczące się korzystać z ludzkich pokarmów (jak sikorki, przedziobujące kapsle na butelkach mleka, żeby spić śmietanę) i wykorzystujące elementy ludzkiego środowiska, żeby zyskać łatwiejszy dostęp do własnych pokarmów (jak czarnowrony, rzucające orzechy pod koła samochodów) albo zadbać o higienę (jak kilka gatunków meksykańskiego drobnego ptactwa, impregnujących gniazda … niedopałkami papierosów, co zapobiega mnożeniu się robactwa). Gryzonie, w których genomie pojawiają się sekwencje kodujące enzymy, pomocne w trawieniu resztek fast-foodowych dań. Rośliny przyzwyczajające się do zwiększonej zawartości soli czy metali ciężkich w glebie. I jeszcze wiele innych przykładów, z których istnienia przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 168
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: