Dodany: 26.02.2023 12:42|Autor: porcelanka

Test niewinności


„Wszelkie dowody wskazywały na to, że jest winny. Nie miał nikogo bliskiego, kto by go wspierał. Rodzice nie żyli, a swojej rodziny nie zdążył założyć. Jedyną osobą, która do końca wierzyła w jego niewinność, był on sam. Ale więzienie uczy pokory. Uczy też, że każdy siedzi za niewinność. Nie był wyjątkiem, kiedy twierdził, że został wrobiony, i nikt nie traktował jego słów poważnie” [1].

Mówi się, że więzienia pełne są niewinnych – bo mało kto z osadzonych w nich skazanych przyznaje się do popełnionych czynów. Miłosz wychodzi z zakładu karnego po piętnastu latach i wciąż czuje się tak samo pokrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości, jak w dniu zatrzymania. Szybko jednak odnajduje się w nowej rzeczywistości jako wolny człowiek i rozpoczyna własne śledztwo mające wyjaśnić tajemnicę śmierci przyjaciela – zbrodni, za którą został skazany. Nie może przy tym liczyć na niczyją pomoc, a piętno mordercy utrudnia mu poszukiwania poszlak.

„Za żywopłotem” to frapujący kryminał o rozwiązywaniu zagadki zbrodni sprzed lat, wycieczce w przeszłość, która musi skutkować poszukiwaniami prawdy o sobie samym. Czytelnik wraz z głównym bohaterem podąża trudnymi do uchwycenia starymi tropami i usiłuje odnaleźć prawdziwego zabójcę. Po drodze poznaje historie osób uwikłanych w tę zbrodnię nie z własnego wyboru i zaczyna rozumieć, jak bardzo zmieniła życie wielu osób – nie tylko rodziny zabitego, ale także pośrednich ofiar tego dramatu.

Maria Biernacka–Drabik ciekawie buduje postacie, nadając im wiarygodne rysy psychologiczne. Ciężar żałoby, której nie sposób przepracować, traumy pozostające już na zawsze i będące swoistymi bliznami na duszy – ukazane są w „Za żywopłotem” bardzo przekonywująco. Świetnie też pisarka oddaje frustrację, rozżalenie i bunt głównego bohatera. Jednak nie do końca przekonuje portret psychologiczny Miłosza w kontekście jego umiejętności funkcjonowania w społeczeństwie po piętnastu latach pozbawienia wolności, w szczególności uwzględniając postęp cyfryzacyjny, jaki dokonał się w tym czasie. Niemniej, nie tego – czyli rozbudowanej i wielowymiarowej psychologii postaci byłego więźnia – szuka czytelnik w kryminale, czy thrillerze, lecz trzymającej w napięciu akcji z celnie zarysowanymi bohaterami. I niewątpliwe w debiucie Biernackiej–Drabik otrzymuje o wiele więcej, bo postacie są ludźmi z krwi i kości.

Najbardziej zachwyca w „Za żywopłotem” warstwa narracyjna i opisy. Autorka posługuje się pięknym, literackim stylem i oczarowuje plastycznymi, refleksyjnymi opisami przyrody. Szczególnie hipnotyzujące są obrazy Bieszczad i Krakowa – trudno o lepszą zachętę dla odwiedzenia tych miejsc. „Gdy oparty o wieżę na Wielkiej Rawce patrzył na rozciągające się po horyzont szczyty, po raz kolejny utwierdził się w przekonaniu, że tu ziemia łączy się z niebem. Tu stykają się ze sobą dwa światy – tak od siebie dalekie, a jednocześnie tak bliskie. Kiedyś pan Józef powiedział mu, że w górach człowiek spotyka Boga. Nie tylko dlatego, że ich szczyty dotykają nieba wyżej niż spiczaste dachy gotyckich katedr. Nie dlatego, że ich zbocza dyskretnie spisują historię świata niesioną na barakach tych, którzy przemierzają ich szlaki od wieków jako pielgrzymi, włóczędzy, posłańcy czy skazańcy. Przede wszystkim dlatego, że w górach człowiek rozmawia ze sobą” [2].

Chyba największym mankamentem polskich kryminałów jest nierealne przedstawienie procesu karnego i polskiego prawa. Niestety, przepisy kodeksu karnego nie sprzyjają tworzeniu sensacyjnych fabuł – zamiast tego są nudne dla czytelnika, stąd trzymanie się procedur paradoksalnie zabija całą akcję i suspens. Marii Biernackiej–Drabik niemal udaje się uniknąć większych wpadek w tym zakresie - i nie cierpi na tym wbrew pozorom intryga i dynamiczność powieści, chociaż uwagę zwraca amerykańska formułka ("masz prawo milczeć i ustanowić adwokata") recytowana przez funkcjonariuszy policji oraz kara dwudziestu lat pozbawienia wolności za zabójstwo.

Warto się w fabułę „Za żywopłotem” zanurzyć – nie tylko szukając rozrywki rozwiązywania intrygi kryminalnej i podążania za sprawnie rozwijającą się akcją – ale dla refleksyjnej opowieści o winie i karze, o świecie, który nie jest czarno–biały, ale pełen niuansów i emocji. I, dla takich jak ten opisów – „Księżyc oświetlał dachy kamienic, docierał do odsłoniętych uliczek, bawił się cieniami. Jak złudny może być ten spokój nocy. Co ukrywał? W tym samym momencie, gdy jedni bawili się, śmiali, pili, inni płakali, bali się, nie radzili sobie z życiem. (…) A wszystko pod osłoną tej samej nocy, w świetle tego samego księżyca” [3].


[Recenzja została opublikowana na innych portalach czytelniczych]


[1] Maria Biernacka - Drabik, „Za żywopłotem”, wyd. Muza, 2023, s. 11.
[2] Tamże, str. 122.
[3] Tamże, str. 138.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 122
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: