Dodany: 23.01.2023 20:25|Autor: sekfoja

Ocalić od zapomnienia


Po raz kolejny algorytm ze mnie zakpił. Obejrzałam przypadkiem jedną przychylną recenzję “Niewidzialnego życia Addie LaRue” i od tej pory zaczęły pojawiać mi się wyłącznie takie w podobnym tonie. Zachęcona tym wysypem pozytywnych recenzji nieśmiało przeczytałam opis. Książka fantasy, która nie zapowiada się brutalnie, a na dodatek główna bohaterka nie jest nastolatką? Brzmiało obiecująco, wyszło jak… może nie jak zwykle, ale jak bardzo często. Bądź przeklęty, booktoku.
Tak jak wspomniałam, potencjał na historię był. Wiejska dziewczyna w białej sukni ślubnej ucieka, niczym Rachel Green, sprzed ołtarza - tylko zamiast na starą przyjaciółkę trafia na boga cienia, iście faustowskiego diabła, a ten, wykorzystując jej dramatyczną sytuację, podstępem skłania ją do zawarcia umowy, która sprawi, że nikt od tej pory nie będzie jej pamiętał (i nie, nie jest to spoiler. Tytuł nie pozostawia wiele wyobraźni). Zapowiada się ciekawie… gdyby nie jeden, malutki detal - kreacje bohaterów.
Co się stało z bohaterkami we współczesnej literaturze? Muszę to napisać, chociaż wiem, że to brzmi jak narzekanie podstarzałej matrony, jak to kiedyś było lepiej. Czemu każda musi być “inna niż wszystkie”? Addie zdaje się krzyczeć: “Nie chcę rodziny i dzieci, patrzcie na mnie, jestem taka niezależna…Trzymam się tylko ze starą babcią-wiedźmą, jestem taka mroczna… gardzę swoją koleżanką za chęć pozostania w jednym miejscu całe życie, jestem renesansową alternatywką”. I oczywiście - nie ma ŻADNYCH zamierzonych wad. Nawet kradzież jest tu ukazana jako coś niezbędnego i autorka nie drąży za bardzo tego tematu.
Próbowałam sobie jakoś w głowie podsumować Adeline po przeczytaniu książki i okazało się, że wiem o niej niewiele. Jest uparta. I najważniejsze - ma siedem piegów na twarzy, swoją własną konstelację (wspomniane dosłownie co kilka stron). Zabieg wydaje się desperacki, jakby autorka mówiła “no ja wiem, że jest nudna jest, ale patrz! - ma charakterystyczne piegi, jest ją z czego zapamiętać!” (tak, zdaję sobie sprawę z ironii sytuacji). I jest silna. Chociaż silna to za mało powiedziane. Wydaje się, że jest wręcz herosem: bez mieszkania i bez pracy przetrwała 300 lat mrozów, powodzi, susz, rewolucji i wojen. Może okazywała słabość - z perspektywy czytelnika byłyby to ciekawe rozdziały w jej historii - jednak autorka nie zdecydowała się tego pokazać. Jeśli coś w tej historii wydaje mi się nierealne, to właśnie to.
Powiedzmy, że pewną cechą charakterystyczną jest to, że bohaterka interesuje się sztuką. Wiemy to, ponieważ chodzi po muzeach i czyta “Odyseję” (eh, bardziej wprost byłoby chyba tylko wtedy, gdyby był to Szekspir). Przed klątwą jeszcze lubiła rysować, ale potem wszystko, co narysowała znikało, więc autorka wyciągnęła jej z rękawa nowy talent - pisanie tekstów i tworzenie muzyki. Chyba zapomniała, że talent to nie jest coś, co nabywa się z wiekiem.
To prowadzi mnie do kolejnego pytania - co robiła bohaterka przez te 300 lat? Autorka opisuje głównie jej życie towarzyskie, a to, z wiadomych przyczyn, jest naprawdę nieciekawe. Nie ma też mowy o żadnej edukacji, poza tym że nauczyła się bodajże 7 języków. I tyle. Może złamałaby klątwę, gdyby reprezentowała sobą cokolwiek, co warto byłoby zapamiętać.
O Henrym nawet szkoda wspominać - wiemy o nim jeszcze mniej niż o głównej bohaterce. Zapowiadał się na wielowarstwową postać - ma swoje problemy rodzinne, zawodowe, wydaje się, jakby chorował na depresję. Ale autorka problemy tego bohatera postanowiła niewiarygodnie spłycić i wszystko rozwiązuje się samo, bez wizyty u psychologa, bez leków. Wszelkie nałogi i uzależnienia bohaterów zdają się wyparowywać, kiedy przestają już być przydatne dla głównego wątku fabularnego.
Najciekawszą postacią wydaje się być Luc, jednak i jego potencjał został zmarnowany. Byłam mimo wszystko zaskoczona, jak została poprowadzona jego historia, wydaje się, jakby autorka w połowie książki zmieniła koncepcję na tego bohatera. Początkowo książę ciemności, potężny władający duszami bóg, a później… niecierpliwy, dziwnie zdesperowany bożek, bez charakteru. Wątek kończy się trochę tajemniczo, jakby autorka zostawiała sobie furtkę na kolejną część. Czy się to wydarzy - zobaczymy, ja raczej po nią nie sięgnę.
Ponarzekałam na bohaterów, pora na pozytywy. Tak jak wspomniałam, sam pomysł ciekawy. Fabuła trochę przeciągnięta i pierwsza część książki trochę się dłuży, ale nie na tyle, żeby książkę odłożyć. Raczej się nie da przy niej zasnąć, czyta się dość płynnie i szybko.
Chciałam jeszcze wspomnieć o interesującej kwestii - chociaż niezwiązanej z książką, tylko z jej tłumaczeniem. Napotkałam w moim wydaniu na ciekawy feminatyw - szpieginia. Nie słyszałam nigdy takiej odmiany i pokazało mi to, jak wielką mam jeszcze pracę do wykonania w ramach tych form gramatycznych - dla mnie to słowo brzmi bardzo dziwnie. Ale ogromnie się cieszę, że się pojawiło. Panie Macieju Studencki - szacunek.
Z tego, co się dowiedziałam już po przeczytaniu książki, okazało się, że podzieliła ona mocno świat czytelniczy i ma tyle samo fanów, co krytyków. Ja zdecydowanie zaliczam się do tej drugiej grupy, chociaż autorki nie skreślam. Na pewno po którąś z jej serii sięgnę, jednak nie teraz. Teraz muszę od takich lektur odpocząć.

Recenzja była wcześniej publikowana na innym portalu czytelniczym/stronie księgarni internetowej/blogu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 433
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: fugare 31.01.2023 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Po raz kolejny algorytm z... | sekfoja
Czas robi swoje i coraz bardziej przyzwyczajam się do różnych starych i nowych feminatywów. Zastanawiam się tylko, czy w tym wypadku, w mianowniku nie powinna być "szpiegini"?
A poza tym to bardzo "żywa" i "wartka" recenzja - dobrze się czytało.
Użytkownik: sekfoja 02.02.2023 16:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Czas robi swoje i coraz b... | fugare
tak, oczywiście masz rację - powinno być "szpiegini". Mój błąd :)
Użytkownik: fugare 03.02.2023 18:11 napisał(a):
Odpowiedź na: tak, oczywiście masz racj... | sekfoja
Nie chciałam wskazywać Twojego błędu, zrozumiałam, że taką formę spotkałaś w książce. Bardzo podobała mi się recenzja. :)
Użytkownik: janmamut 03.02.2023 19:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chciałam wskazywać Tw... | fugare
Choć, sądząc z recenzji, najprościej byłoby ją nazwać "siedempiegini".
Użytkownik: fugare 03.02.2023 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Choć, sądząc z recenzji, ... | janmamut
Też ładnie. :)
Jako "wielopiegini" jestem "za".
Użytkownik: sekfoja 05.02.2023 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Choć, sądząc z recenzji, ... | janmamut
hahaha, cudowna uwaga. pasuje do bohaterki idealnie
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: