Dodany: 11.01.2023 23:10|Autor: Asienkas

Piękna w swojej obrzydliwości


„Lolita” Vladimira Nabokova uznawana jest za klasykę literatury, a ja jej do tej pory nie czytałam, chociaż staram się mieć jakąkolwiek opinię o najsłynniejszych książkach świata. Akurat tę powieść omijam bardzo świadomie ze względu na temat. Czytanie ma być przyjemnością, a... chyba sami się domyślacie. Właśnie dlatego, że czytanie ma być przyjemnością, przed wielkim dylematem postawiło mnie Wydawnictwo Literackie, wydając drugą powieść holenderskiego pisarza Marieke Lucasa Rijnevelda „Mój mały zwierzaku”. Jego debiut - „Niepokój przychodzi o zmierzchu” - sprawił, że autor trafił u mnie na listę „must read”. Podekscytowana czytałam informację o jego kolejnej książce. Aż tu nagle zrzedła mi mina. „Mój mały zwierzaku” to strumień świadomości czterdziestokilkuletniego weterynarza zakochanego w czternastolatce. Czytać czy nie czytać? Przeczytałam, bo to Rijneveld. I powiem wam, że gość „pozamiatał”.

Jak już wspominałam, książka jest strumieniem myśli, co nie jest obojętne dla formy. Zderzamy się tutaj ze ścianą tekstu. Będę szczera, nie lubię takiego pisania, jednak tutaj taki kształt powieści jest jak najbardziej uzasadniony. W takich wyzwaniach wychodzi kunszt pisarza (a pewnie i tłumacza). Rijneveld postawił sobie trudne zadanie. W słowotoku narratora płynnie przechodzi pomiędzy różnymi myślami, skojarzeniami. Czasami tworzy zdania, które ciągną się stronami. Brzmi to strasznie, pewnie nieprzystępnie, ale autor w taki sposób formułuje treść, że przepływamy przez kolejne rozdziały. Jest w nim coś hipnotyzującego, dlatego owa ściana tekstu nas nie blokuje, a przyciąga, „paradoksalnie” zaprasza do zgłębiania książki.

Jednak tym, co ma robić – i robi – wrażenie, jest treść. Wchodzimy w głowę chorego człowieka, gdzie roi się uczucie, którego nie powinno być, które jest nieakceptowalne społecznie, które jest wręcz odstręczające. Autor książki wspaniale gra ową obrzydliwością. Balansuje pomiędzy pięknem – bo tak swoją miłość widzi narrator, który potrafi uroczo wyrażać się o swojej wybrance i mamić czytelników romantycznymi wyznaniami – a ohydą czynu. Do tego dochodzą nieco dziwne, ale pasujące do „okoliczności przyrody” weterynaryjne porównywania – czasami czułam się, jakbym oglądała „Niesamowitego doktora Pola” w akcji – oraz szerokie nawiązania do kultury (również tej popularnej), filozofii oraz Biblii.

To wszystko tworzy oszałamiający, a nawet osaczający efekt i sprawia, że powieść „Mój mały zwierzaku” jest piękna w swojej obrzydliwości. Jest to też książka trudna, aczkolwiek Rijneveld swoim wyjątkowym talentem i pisarską intuicją tworzy coś, co hipnotyzuje, porywa czytelnika. Ta powieść ma w sobie mnóstwo elementów, których w literaturze nie lubię, które uważam za zbędne „gwiazdorzenie”, ale tu są na swoim miejscu i bez nich nie robiłaby tak oszałamiającego wrażenia.

[Recenzja była publikowana na blogu oraz innych portalach czytelniczych]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 218
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: