Dodany: 05.01.2023 21:10|Autor: Asienkas

Książka: Szczelina
Karika Jozef

1 osoba poleca ten tekst.

Szaleństwo, które zaraża


Trybecz, pasmo górskie w zachodniej Słowacji, dorobiło się miana słowackiego trójkąta bermudzkiego. Wpisując tę nazwę do przeglądarki internatowej, zobaczycie artykuły o tajemniczych zaginięciach na tym obszarze i relacje ludzi, którzy czuli dziwną dezorientację wędrując tam. O legendzie Trybecza traktuje powieść „Szczelina” Jozefa Kariki. Jest to podobno relacja osoby, która tam była i tych niezwykłych zjawisk doświadczyła, co na zawsze ją zmieniło.

Autor książki w przedmowie opisuje, jak zgłosił się do niego Igor, który potem staje się narratorem powieści. Igor, pomagając przy remoncie dworku, w którym mieścił się szpital psychiatryczny odnajduje płyty z nagranymi... I tu mam problem, jak to określić. Chciałoby się napisać: "wspomnieniami", jednak jest to raczej opętany bełkot jednego z pacjentów zakładu. Nazywa się on Walter Fischer i zaginął w Trybeczu. Po trzech miesiącach błąkania się po górach mężczyzna został odnaleziony, jednak był w fatalnym stanie. Rany fizyczne zostały opatrzone, jednak te psychiczne nie pozwoliły mu wrócić do społeczeństwa. Lekarze postanowili nagrać relacje Fischera, które po latach trafiają w ręce Igora. Ten, zafascynowany historią słowackiego trójkąta bermudzkiego, zaczyna szukać informacji, a zagadka Trybecza pochłania go coraz głębiej i głębiej.

Czytając „Szczelinę”, ciągle zastanawiałam się, czy jest to prawdziwa relacja, czy może literacka kreacja. Nie ma to co prawda wpływu na moją ocenę książki, jednak nie byłabym sobą, gdybym nie „pogdybała” w tym temacie. Ja bym jednak postawiła na kreację. Dlaczego? Po pierwsze doskonała kompozycja. Jest tu miejsce na wstęp i przedstawienie legendy Trybecza. Napięcie jest bardzo umiejętnie stopniowane, a pewne informacje zdradzone z opóźnieniem, tak aby w odpowiednim miejscu zaszokować, zmienić sposób odbioru przez czytelników. Tu możemy wysnuć kontrargument, że autor musiał to zredagować tak, aby było jasno, porządnie, zaskakująco. I ja się z takim postawieniem sprawy zgadzam, ale jest jeden moment w książce, który szczególnie rozbudził moje wątpliwości. W swoim sprawozdaniu Igor bardzo ciepło wyraża się o swojej partnerce Mii. Wielokrotnie podkreśla jak ją kocha, jaka była (czas przeszły zastosowałam świadomie) dla niego ważna, przeprasza ją za to, do czego doprowadził. Relacjonując pobyt w Trybeczu, w pewnym momencie jakby zapomina o tym, że opowiada o nim z perspektywy czasu. Biorą górę emocje, które towarzyszyły mu w momencie tamtych zdarzeń. Ponieważ w tamtej chwili go zdenerwowała, zaczyna mówić o niej źle, jakby tamto działo się teraz. I ten fragment nie jest spójny z żalem, jaki narrator ma do siebie podczas większości wypowiedzi.

Prawda czy nieprawda - nie zmienia to faktu, że „Szczelina” to rewelacyjna powieść. Jozef Karika potrafi tworzyć niesamowity klimat, potrafi straszyć czytelnika. Igor, studiując zagadkę Trybecza, twierdzi, że zaraził się szaleństwem od Waltera Fischera, a my zarażamy się tym szaleństwem od Igora. Myślę, że nie przesadzę pisząc, że ta książka hipnotyzuje. Tak jak bohaterowie horrorów włażą w głąb nawiedzonego domu, lasu czy innego ustrojstwa, bo jakaś siła pcha ich w jego kierunku, tak ja z jakąś chorą fascynacją przerzucałam kartki wchodząc w głąb słowackiego lasu.

Na koniec może w trzech słowach napiszę, jak tłumaczona jest legenda Trybecza, żebyście wiedzieli, o jakie wątki zahacza powieść. Racjonalne tłumaczenia to nieprzygotowanie turystów, zbaczanie ze szlaku, dezorientacja w leśnym terenie. Zwolennicy zjawisk nadprzyrodzonych mówią natomiast o nakładających się wymiarach i stworach – błędnych ognikach (?) – wabiących wędrowców. Oczywiście każda strona podpiera to argumentami, analizując podobne przypadki. Przyznać też trzeba, że autor przyłożył się do dzieła od strony merytorycznej. Przypuszczam, że wiele artykułów, które znajdziecie w Internecie, powstało dzięki popularności, jaką zdobyła „Szczelina”, ale w samej książce znajdziecie wiele odnośników do źródeł, jakimi posiłkował się Karika w pracy nad powieścią – albo też do tych, które przywołał narrator, czyli Igor.

Powiem wam, że „Szczelina” to jeden z lepszych horrorów, jakie do tej pory czytałam. Przeraża nie scenami, a klimatem, a ja tego w tego typu literaturze szukam. Powieść obłędna (albo obłąkana), dwuznaczna, hipnotyzująca. Tak się w nią wczytałam, że nie wiedziałam, czy jestem w domu, czy w lesie w Trybeczu. Leżałam we wrześniu pod kołdrą, a czułam zimno grudniowej nocy. Brrr...

[Recenzja była publikowana na blogu oraz innych portalach czytelniczych]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 680
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: