Dodany: 31.12.2022 16:39|Autor: Marioosh

Przaśnie i bardzo przeciętnie


O Janie Litanie, czyli o Anatolu Leszczyńskim, kilka słów w internecie znaleźć można; Franciszek Kość to z kolei pisarz całkowicie anonimowy – jego bibliografia składa się tylko z tej jednej książki. Sama powieść to typowa „Labiryntowa” pańszczyzna, chwilami intrygująca, chwilami moralizująca, a chwilami mocno naciągana.

Mamy oto Antoniego Kuperę, początkującego marynarza na frachtowcu „Głogów”, który podczas postoju statku w Amsterdamie łatwo i szybko wpada w ręce obcego wywiadu. Po powrocie do Polski Kupera zostaje powołany do wojska i sądzi, że Marynarka Wojenna zapewni mu schronienie; amsterdamski najemnik znajduje go jednak w gdyńskiej szkole podoficerskiej i zmusza do współpracy. W tym samym czasie w porcie w Szczecinie z panamskiego statku przedostaje się do Polski obcy agent, który charakterystycznym, japońskim cięciem zabija strażnika WOP; żołnierze udają się za nim w pościg aż do Bełżca, ale tam okazuje się, że ruszyli fałszywym tropem. Tymczasem wykładowca w szkole podoficerskiej zostaje w identyczny sposób ugodzony nożem; kontrwywiad podejrzewa jego narzeczoną o współpracę z obcym wywiadem ale ostatecznie wpada na trop szpiega, który teraz chce uciec z Gdyni na szwedzkim drobnicowcu m/s „Miki”.

Mam takie wrażenie, że autorzy otrzymali jakiś zewnętrzny nakaz napisania książki o takiej, a nie innej tematyce – do tej pory powieści w serii „Labirynt” były kryminałami mówiącymi o złodziejach, aferzystach, handlarzach narkotykami czy hienach cmentarnych; czasami były też kopiami powieści klasyków. Moje wrażenie spowodowane jest tym, że jest to książka może i moralizatorska i zastraszająca, ale wszystko jest jakieś nijakie, nieudolne i niedopracowane. Dla kogo tak właściwie pracują werbownicy z Amsterdamu? Nie wiemy. Po co wysłano pościg za podejrzanym z panamskiego statku ze Szczecina aż pod ukraińską granicę? Trudno nawet racjonalnie wytłumaczyć. Jakim cudem Antoni Kupera dostał się do szkoły podoficerskiej, skoro pół roku wcześniej złapano go na szpiegowaniu w stoczni w Szczecinie? Trudno zrozumieć. Wszystko jest tutaj jakieś przaśne, niektóre rozwiązania są sztuczne, naiwne i naciągane, a wszędobylski kontrwywiad wszystkie swoje podejrzenia przyjmuje za pewnik. Nawet topografia jest niedopracowana: przy Nabrzeżu Indyjskim w Gdyni trudno byłoby się znaleźć pokątnym osobom, gdyż leży ono na terenie stoczni. Jest kilka ciekawostek dla pasjonatów motoryzacji typu Skoda Spartak albo autobus Leyland, ale jako całość książka jest mocno przeciętna i pewnie wkrótce wyparuje z mojej głowy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 170
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: