Dodany: 08.11.2022 01:08|Autor: woy

Czekoladowo-złote tęczówki nad białą filiżanką czarnej kawy, czyli hormony


Jeśli ktoś czyta książki dla obcowania ze sztuką, z pięknem słowa, z autentyzmem emocji i dylematów egzystencjalnych, niech twórczość pani Barlińskiej obchodzi z daleka. Ja, zaczynając czytać, z grubsza wiedziałem, z czym przyjdzie mi się zmierzyć, ale nie do tego stopnia. Nie przedłużając - bo to nie ma być wnikliwa recenzja, tylko opinia na gorąco - dawno nie czytałem tak złego tekstu, może nawet nigdy. I tu powinienem skończyć, ale…

Tak, jest jedno „ale”. Ta powieść to grube pokłady chaotycznych egzaltacji i piętrowych pustosłowi, lecz ma w sobie coś, co przyciąga. To autentyczność pisarki. Gdy brnie się przez ten egzaltowany muł, należy cały czas pamiętać, że pisała to nastolatka! Tysiąc stron uczuć napędzanych budzącymi się hormonami, źle opisanych, budzących uśmieszek u takiego starego repa jak ja, ale… prawdziwych. Takich, jakie wypełniają głowy i serca młodych dziewczyn (i chłopców też), gdy leżą po ciemku i marzą.

Nie wiem, co wyrośnie z Katarzyny Barlińskiej. Może nieprawdopodobny sukces utwierdzi ją w przekonaniu o swojej doskonałości i będzie tworzyć na tony dzieła podobne, lokując się gdzieś w okolicach pani Michalak czy Remigiusza Mroza, czy też tę łatwość pisania wypełni kiedyś prawdziwymi wartościami? Wszystko jest możliwe, ta dziewczyna ma dopiero dwadzieścia lat i tysiące napisanych - źle, to prawda - stron za sobą. Mam nadzieję, że coś z niej będzie dobrego.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 246
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: