Dodany: 15.08.2022 15:08|Autor: Marioosh

Smutne pożegnanie z Anną Kłodzińską


Dlaczego Anna Kłodzińska opublikowała ten swój już naprawdę ostatni kryminał pod pseudonimem? Podejrzewam, że chciała sprawdzić, czy umie odnaleźć się w nowej rzeczywistości i zobaczyć, jak na tę powieść zareagują odbiorcy. Obawiam się jednak, że w obydwu przypadkach czytelnicy, którzy już zdążyli zachłysnąć się z sensacją z zachodu, zareagowali co najwyżej wzruszeniem ramion, jeżeli nie szyderczym śmiechem. Kłodzińska musiała już chyba mieć świadomość tego, ze jej czas, podobnie jak innych autorów kryminałów milicyjnych, bezpowrotnie minął – po prostu to, co kiedyś się sprawdzało, czyli pisanie o szpiegach, dywersantach czy malwersantach, przestało mieć rację bytu. Inna sprawa, że w 1991 roku autorka miała już 76 lat i chyba trudno by jej było się „przebranżowić”, o zmianie ideologicznej nie wspominając – swoją drogą musiała chyba przeżyć duży wstrząs widząc, że jej ideowe pisarstwo nie przyniosło zamierzonego skutku.

A sama książka jest rozpaczliwie banalna – tę płytkość widać jednak już w kilku wcześniejszych powieściach autorki. Mamy oto Leona Wistka, „króla giełdy”, bez którego nie może się odbyć żadna rynkowa transakcja, i Feliksa Bystronia, który chce przejąć jego biznes. Wistek odnajduje więc dawnego kolegę, Andrzeja Robeckiego, i namawia go do zostania tytułowym wynajętym mordercą; hakiem na kolegę jest fakt, że tenże przed ośmiu laty zabił swoją partnerkę Ewę, o czym policja nie wie. Robecki dowiaduje się jednak, że okaleczona Ewa żyje i postanawia upozorować śmierć Bystronia, zgarnąć pieniądze za jego zamordowanie i głęboko się ukryć przed ewentualnym gniewem Wistka. Jest więc po prostu banalnie, żeby nie powiedzieć: prostacko; autorka pokazała, że o szpiegach czy malwersantach pisać może i potrafi, ale o rywalizacji dwóch hochsztaplerów już nie za bardzo – Kłodzińska chce na przykład, żebyśmy uwierzyli, że Wistek wypłacił Robeckiemu pieniądze za samo tylko zdjęcie rzekomo martwego Bystronia; u Sama Peckinpaha zapłata byłaby za jego głowę. Jest jednak kilka elementów świadczących o tym, że autorka mimo wszystko zauważyła pewne zmiany, tak jak w połowie lat 80. dostrzegła kolejki pod sklepami: sędzia ma łańcuch „z orłem już w koronie” [1], na komendzie zaś szerzy się atmosfera „chaosu panującego w prawie wszystkich jednostkach formującej się dopiero policji” [2]. Elementem nowości jest też pojawiające się biuro detektywistyczne „Nowy Pinkerton”, efekt tej nowości psuje jednak image i nazwisko jego szefa – rudy Bohdan Szwertko z Philipem Marlowe raczej nie wytrzymuje porównania. Są też charakterystyczne cechy pisarstwa Kłodzińskiej: tym razem naród pasjonuje się Mundialem we Włoszech, a jeden z bohaterów cytuje Włodzimierza Wysockiego. Wszystko to są jednak tylko ciekawostki, bo samej książki niczym uratować się nie da: jest słaba, mało wyrazista i naiwna; szkoda więc, że Anna Kłodzińska zakończyła swoją karierę tak nijaką powieścią.

[1] Anna Kłodzińska, „Wynajęty morderca”, wydawnictwo CM, 2020, str. 178;
[2] Tamże, str. 70.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 156
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: