Dodany: 08.08.2022 12:14|Autor: Asienkas

Książka: The Inheritance Games
Barnes Jennifer Lynn

2 osoby polecają ten tekst.

Dziedziczka


Typ recenzji: oficjalna PWN
Recenzent: Asia Czytasia (Joanna M.)

Dostać spadek po jakimś bogatym krewnym byłoby cudownie. Nie, żebym była tak nieczuła i cieszyła się z czyjejś śmierci, ale gdyby nagle się okazało, że ktoś podarował mi milion, brałabym z chęcią. Trochę się śmieję, trochę snuję nierealne marzenia. Nierealne, bo – umówmy się – takie rzeczy się nie zdarzają. A może zdarzają? Avrey Grambs, bohaterka cyklu "The Inheritance Games", dziedziczy majątek. Mój wymarzony milion to grosze przy jej spadku. Haczyk polega na tym, że nie ma pojęcia, dlaczego Tobias Hawthorne zostawił prawie cały dobytek właśnie jej. Nie zna tego mężczyzny, a do tego ma on czterech wnuków, którzy wydawali się naturalnymi dziedzicami. „(…) moim zdaniem jesteś ostatnią zagadką dziadka – łamigłówką, którą mamy rozwiązać”[1]. mówi Jameson, jeden ze spadkobierców. Wszystko wskazuje na to, że ma wiele racji. Analizując najpierw pożegnalne listy, a potem kolejne znaki pozostawione przez zmarłego, Avrey i młodzi Hawthorne'owie angażują się w grę. Czy otrzymają odpowiedzi na swoje pytania? Kto będzie zwycięzcą?

Z czystym sercem mogę napisać, że „The Inheritance Games”, a przynajmniej pierwszy tom, to bardzo dobra powieść młodzieżowa. Jennifer Lynn Barnes stworzyła historię pełną sekretów. Zaaranżowanie głównej nici fabuły na grę, której moderatorem jest zmarły milioner, było genialnym posunięciem. Analiza kolejnych wskazówek, czekanie na kolejne oraz na to, do czego one doprowadzą, było niezwykle ekscytujące. Łamigłówki i ich rozwiązania zostały doskonale opisane. Nic nie pozostało w gestii niedomówień, więc i czytelnik – jeśli tylko chce się pobawić – może stać się częścią gry.

Jennifer Lynn Barnes otrzymuje też ode mnie pochwałę za wyraziste postacie. Szczególnie męskie (mam na myśli młodych Hawthorne'ów) są wyjątkowo ciekawe. Można o nich powiedzieć „bogaci bogowie”. Są wyjątkowi zarówno pod względem wyglądu, jak i intelektu. Mają różne temperamenty – jedni są bardziej bezpośredni, inni enigmatyczni – jednak całą czwórkę otacza aura niezwykłości, nierealności, tajemniczości. Szczególnie zwróćcie uwagę na ostatni przymiotnik, bo tajemnica to „drugie imię” tej powieści. Dodam w tym miejscu, że skoro w książce są młodzi panowie i młode damy, znajdą się i wątki romantyczne. Dla mnie nie były one najważniejsze, ale wielu czytelników je lubi. Tak, że „spokojna wasza rozczochrana”.

Czas na słówko o języku powieści. W ogóle jest całkiem nieźle i książka sprawia wrażenie sprawnie napisanej. W szczególe przyczepiłabym się do niektórych określeń, czy też nierozważnie rzucanych stwierdzeń. Jakieś przykłady? Proszę bardzo: „(…) powiedziała to tak, jakby przed chwilą połknęła arszenik”[2]. Nie umiem sobie wyobrazić tej miny. Zaznaczyłam sobie też fragment, kiedy w książce pojawia się siostra Avery, Libby. Jej pierwsze słowa to zwyczajne pytanie: „Ciężki dzień?”[3]. Co zostaje podsumowane opisem: „Moja starsza (…) siostra odznaczała się zbyt wielką empatią, co nie wychodziło jej – ani mnie – na dobre”[4]. I to są wnioski wyciągnięte po zwykłym, kurtuazyjnym pytaniu. Być może stwierdzicie, że się czepiam. Jednak ja lubię trafne porównania i nie lubię, kiedy ktoś narzuca mi opinie (przecież wcale nie tak trudno opisać czynami empatyczną postać). Takie drobiazgi wyostrzają moje zmysły, każą mi kontrolować autora i nie pozwalają do końca oddać się fabule.

Muszę (bo się uduszę) jeszcze skomentować fakt pozostawienia przez wydawcę angielskiego tytułu. Nie jestem fanką takich zabiegów. Są dezorientujące. Lubię na pierwszy rzut oka ocenić, w jakim języku jest dana publikacja. Przyznam, że zdarzyły się tytuły, które się przyjęły. „Dirty Dancing”, „Stranger Things” - nikt już chyba nie wyobraża sobie, że te produkcje mogłyby się nazywać inaczej. Ja też nie, ale uważam je za wyjątki od reguły. Wracając do powieści Jennifer Lynn Barnes, pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że „the inheritance” nie jest powszechnie znanym słowem z języka angielskiego. Podczas codziennych konwersacji raczej o spadku się nie dyskutuje. Poza tym wydaje mi się, że kreatywny pracownik wydawnictwa powinien wymyślić coś chwytliwego ze słów „dziedzictwo”, „spadek”, „gra”, „łamigłówka”, „tajemnica” i wszelkich odmian tych wyrazów. Wbrew pozorom to jest dość wdzięczny tytuł do przetłumaczenia. Trzeba przyznać, że w grafikę na okładce wkomponowano hasła w języku polskim, ale... W księgarni pierwszym, co potencjalny czytelnik widzi, jest grzbiet. Po drugie, są one na tyle małe, że trzeba się przypatrzyć, żeby je zauważyć. Osoba, która wcześniej o książce nie słyszała, może się nie zorientować, o czym jest i w jakim języku została wydana.

Podsumowując, jest to bardzo udana powieść. Rzadko zachwycam się literaturą młodzieżową, jednak „The Inheritance Games” to fabularny majstersztyk. Jennifer Lynn Barnes za pośrednictwem Tobiasa Hawthorne'a prowadzi z bohaterami i czytelnikami grę. Grę wciągającą. Grę odsłaniającą tajemnice. To, że w rozwiązaniu łamigłówek uczestniczą młodzi ludzie, przydaje całości świeżości i energii, jakże potrzebnych do rozwiązania zagadki.

[1] Jennifer Lynn Barnes, „The Inheritance Games. Tom I”, tłum. Krzysztof Puławski, wyd. Media Rodzina, Poznań 2022, s. 93.
[2] Tamże, s. 50.
[3] Tamże, s. 12.
[4] Tamże, s. 12.

Ocena recenzenta: 5/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2375
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: